Rozdział 4

1.8K 148 38
                                    



Obudziłem się dwie sekundy przed rozdzwonionym budzikiem postawionym na szafce nocnej. Od razu go wyłączyłem i przewróciłem się na plecy, patrząc na biały, czysty sufit. Było to takie dziwne, byłem przyzwyczajony, że sufit zawsze jest brudny albo popękany. Czułem się obco w tej czystej przestrzeni.

Mój pokój był tak samo nijaki jak reszta domu, ale dostałem pełne pozwolenie do urządzenia go, jak mi się podoba. Nie miałem tyle wyobraźni, a nawet chęci by cokolwiek tutaj robić więcej niż przestawienie mebli. Poza tym nie wierzyłem, że naprawdę to może być moje, że zostanę tutaj dłużej niż dwa tygodnie okresu próbnego. Na pewno coś zepsuję.

Nigdy nie miałem problemu ze wstawaniem, co bardzo ułatwiło mi życie w więzieniu. Zawsze wstawałem chwilę przed okropną pobudką strażników. Tak już miałem i prawdopodobnie będę miał zawsze.

Westchnąłem, widząc pięć po siódmej. Musiałem wstać. Dziś zaczynałem prawdziwy, nowy dzień w tej szalonej sytuacji.

Wczoraj byłem tak otumaniony i niepewny sytuacji, że nie dotarłem do tej dziewiętnastej i, jak mnie ostrzegł, jadłem zimną kolację sam w kuchni, czując irytację blondyna z drugiego pokoju. Mogłem się domyślić, że nie lubił, jak coś nie szło po jego myśli. Jednak ja nie byłem pewny, czy w ogóle chcę wracać do tej rezydencji. Luksusowość i nierealność tego miejsca mnie przytłaczała. Ociągałem się, ale ostatecznie postanowiłem wrócić. Widziałem, jak skupia uwagę na mojej jednej torbie, ale nie powiedział ani nie zapytał o nic.

Wskazał mi tylko zimny makaron w nowoczesnej kuchni, tłumacząc karę. Określenie zimna złość, była dla niego idealna.

Szczerze powiedziawszy, nie przeszkadzał mi zimny obiad. Byłem głodny, a posiłek smaczny. Jak nic miał kucharkę.

Po posiłku wyczaiłem zmywarkę i włożyłem tam brudne naczynie. Wnętrze było puste, a ja nie umiałem jej włączyć, więc postanowiłem nie bawić się w odpalanie jej. Jeszcze coś zepsuję.

Następnie zostałem pokierowany do swojego pokoju, który był na końcu korytarza na pierwszym piętrze i był tak ogromny, że zakręciło mi się w głowie. Nie wyszedłem już więcej z tej przestrzeni, która od teraz należała do mnie. Niemal natychmiast walnąłem się do miękkiego łóżka. Było czyste, pachnące i tak miękkie, że natychmiast zasnąłem jak dziecko. Nie miałem tego od prawie dziesięciu lat.

Wstałem i zacząłem grzebać w swojej nieodpakowanej torbie. Miałem jeszcze jeden zestaw ciuchów. Ostatni czysty, ale musiałem się przebrać, bo w poprzednim zestawie zasnąłem. Już raz wytknął mi mój ubiór. Nie chciałem mu dać szansy do czepiania się drugi raz.

Dlatego właśnie z dziurawymi jeansami i zwykłą wypraną koszulką ruszyłem do łazienki znajdującej się niedaleko mojego pokoju. Podobno dziury są teraz modne, dlatego bez oporów nosiłem rozdarte spodnie na kolanie.

Wyszedłem czysty z łazienki na boso i skierowałem się na parter. Wiedziałem, co mam robić, bo jeszcze wczoraj wszystko mi wytłumaczył.

Podłogi były podgrzewane, dlatego nie czułem dyskomfortu poruszania się bez skarpetek.

Moim pierwszym zadaniem miało być śniadanie. Zjedzenie własnego i przyniesienie do gabinetu specjalnie przygotowanego dla blondyna.

Wszedłem do rozległej i jasnej kuchni, widząc w niej pulchną babunię, która żwawo krzątała się po pomieszczeniu.

Ha, wiedziałem, że ma kucharkę.

Stanąłem w progu, zastanawiając się, jak się zachować. Zobaczyłem srebrną tacę, na której już było przygotowane bogate śniadanie. To na pewno dla blondyna, bo zaraz obok stała miska z owsianką na mleku. Ta jest na pewno dla mnie.

Szansa na szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz