Rozdział 13

1.5K 126 16
                                    



Następnego dnia siedziałem w bibliotece i przeszukiwałem półkę oznaczoną tabliczką „autorskie". Wystarczyło przeczytać kilka opisów, by się dowiedzieć, w jak krwawych i tragicznych kryminałach Gabriel się specjalizuje.

Skręcało mi się w żołądku i cofało na taką tematykę. Nie interesowały mnie kryminały czy thrillery. Naprawdę, w morderstwach nie było niczego fajnego.

Dlatego ja sięgałem po literaturę dziecięcą, przygodową. Było to żałosne, ale dopóki nikt inny tego nie widział, było to w porządku. No, może Gabriel o tym wiedział, bo mu streszczałem rozdział przeczytany w danym dniu, ale nie skomentował tego ani słowem. Właściwie był zadowolony, że jednak w ogóle czytam i coś mnie interesuje.

Wolałem filmy, ale już się z nim tym nie dzieliłem, bo jeszcze bym go uraził.

Jego słowa z wczoraj mnie tak zaintrygowały, że całe przedpołudnie przesiedziałem w tej części biblioteki:

– Możesz przeczytać wszystko, dosłownie, co tylko zapragniesz. Oprócz jednej...

Spojrzałem na niego z zaskoczeniem. Ma tutaj jakieś zakazane książki?

– Mojej debiutanckiej książki.

– Dlaczego? – zapytałem natychmiast.

– Bo jej nienawidzę, bo tak powiedziałem. To jedyny, najważniejszy warunek, jaki musisz przestrzegać. Chyba nie muszę mówić o konsekwencjach niedostosowania się?

Wyglądał na naprawdę poważnego, dlatego się domyśliłem.

Wywali mnie na zbity ryj.

To wszystko nie zmieniało faktu, że byłem ciekawy. Co takiego jest w tej książce? Z tego co się dowiedziałem, to był niemal biały kruk. Niemal nigdzie jej nie kupisz, jeśli nie od kolekcjonera, nielegalne PDF-y były zaskakująco szybko banowane, a reżyser, który zaczął robić film na podstawie jego debiutu, został pozwany i poszedł z torbami, choć podobno zmienił scenariusz.

Z tego co się dowiedziałem, Gabriel był bardzo uczulony na ten temat. Wycofał nakład, zablokował sprzedaż i pozywał każdego, kto tylko chciał rozpowszechnić tekst.

To tylko sprawiło, że chciałem to przeczytać jeszcze bardziej.

„Czerwony pokój" był kryminałem o grubości potopu. Podobno sprzedawał się początkowo słabo, ale dało mu to szansę się wybić. Nakład został wycofany niemal po roku na wniosek autora, a on w wywiadach zawsze powtarzał, że to jego druga książka jest debiutem.

Fascynujące.

W końcu dokopałem się do małego sejfu w tyle półki. Domyśliłem się, że to tam jest książka. Westchnąłem. A chciałem ją przynajmniej wymacać i przeczytać opis. Naprawdę więcej nie chciałem.

Mój dzwonek komórki niemal doprowadził do tego, że wyskoczyłem ze skóry i poczułem się, jakbym został przyłapany na gorącym uczynku.

Gabriel.

Jezu, może skłamał i tu tak naprawdę są te kamery, a on mnie obserwuje?

– Tak? – zapytałem grzecznie, wkładając ten sejf na swoje miejsce, by pozbyć się dowodów mojej zbrodni.

– Zejdź do mnie – powiedział jak zwykle rozkazująco.

– Właściwie jestem bardzo zajęty, wiesz, rozszerzenie swojego intelektu... – zacząłem, zerkając na porozwalane książki na ziemi, które zrzuciłem przypadkowo z półki.

Szansa na szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz