Rozdział 37

1.3K 122 10
                                    



Okazało się, że niespecjalnie go interesuje sprawa morderstw na homoseksualistów. Bardziej go interesowało moje bezpieczeństwo i ta dziwna kontrola – to, że wie, gdzie jestem i co robię.

Prawdopodobnie, gdybym był normalnym, zwykły facetem, to pewnie bym tego nie akceptował. Ja natomiast czułem się z tym komfortowo, wręcz bezpiecznie.

Cieszyłem się, że kogoś obchodzę.

Jednak przez to wszystko co się stało, nie mogłem powiedzieć Gabrielowi o mojej umowie z Piersem. Musiałem wymyślić plan doskonały. Wpadłem na niego w nocy i mimo późnej pory odważyłem się napisać do Darii. Niemal natychmiast oddzwoniła. Trochę spanikowany spojrzałem w stronę kamery, mimo że wiedziałem, że Gabriel jest w sypialni i pewnie powoli zasypia.

– Jaka to przysługa? – zapytała od razu, a ja się zastanawiałem, dlaczego jeszcze nie śpi skoro jest północ.

Wyjaśniłem jej szczerze i szczegółowo sytuację. Pomrukiwała, że słucha, ale ani razu się nie wtrąciła.

– Nie uważasz, że Gabriel jest trochę toksyczny? - zapytała w końcu.

– A jest? - zapytałem szczerze zaskoczony.

– Nie patrząc, jest strasznie kontrolujący - wyjaśniła swobodnie. - Jakby był twoim chłopakiem, to równocześnie idealnym badboyem do romansów mafijnych.

Parsknąłem śmiechem.

– Co? - wykrztusiłem.

– Brakuje mu tylko gangu, pistoletu i nieskończonego popędu seksualnego.

Musiałem zakryć usta, by nie wybuchnąć śmiechem na cały dom i nie ściągnąć tu zirytowanego blondyna.

– Co ty czytasz?

– Żartuję, oczywiście – powiedziała w końcu Daria, też się śmiejąc. – Jak ci to pasuje, to spoko. Nie moja sprawa, jaką tam macie umowę, ale jego martwienie się i kontrola na każdym kroku właśnie trochę ogranicza nasze śledztwo.

– Więc pomożesz?

– Jasne, ale mam warunek.

Zmarszczyłem brwi.

– Jaki?

– Zajmiesz się moim kotem. Jadę na ślub w weekend, nie mogę go samego zostawić.

– To ty masz kota?

– Jasne. Ma dziesięć lat, ale jest cwaniarą i wolę ją podesłać do ciebie i Gabriela, niż zostawić samą w domu. Zniszczy mi wszystkie meble z zawiści. To co?

Pomyślałem o połączeniu parszywego kota i Gabriela w jednym domu. Chyba nie byłby zachwycony. Ale w sumie, mieli podobne osobowości, więc może się dogadają?

– Umowa stoi.

– Jutro do ciebie napiszę i omówimy plan. Coś wymyślę. W końcu niełatwo będzie oszukać naszego geniuszka.

I się szybko rozłączyła, dając mi spokojniejszy sen.

Już kiedyś słyszałem, jak nazywała tak Gabriela. Ciekawe czemu go tak nazywała. Czy wiedziała o wszystkich osiągnięciach blondyna, o których nawet ja sobie nie śniłem?

Następnego ranka okupowałem kanapę w salonie i słuchałem audiobooka. To było te parę minut dziennie, jakie miałem poświęcić na książkę. Leżałem cały rozwalony, wsłuchując się w znudzony głos lektora. Szczerze powiedziawszy, trochę mnie usypiał.

Szansa na szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz