16. Iza

1.3K 137 55
                                    

Szanowne panie, bo zakładam, że żaden facet tego czytać nie będzie. Pragnę wam przypomnieć tekst pewnej piosenki: każdy facet to świnia!

W 9-tym miesiącu ciąży, obolała, ospała, wkurwiona już chwilami na własną nienarodzoną jeszcze córkę, przyspieszam młotkowi sprawę trupa w wannie, a on nawet dowiadując się o wynikach z analizy woreczka po GHB nie mówi nic: ani dziękuje, ani jesteś cudowna, najmądrzejsza, nic, rozumiecie?!

To ja mu mówię, że Dagmara może i podała pigułkę gwałtu, ale sms jest dowodem na jej niewinność i tak! Trzeba w końcu się mnie posłuchać i zaprosić obie panie na przesłuchanie do cholery, a on? Rozłącza się i nara! Dzwonię więc do złamasa, by mu puścić zjebkę po całości, ale ech, abonent czasowo na urlopie. Padł mu telefon!

Dobra, cofam ten poemat o świni i tak dalej! Dzwonię więc na służbowy, to nie odbiera. Oż ty... jednak wracamy tekstem o świni, skoro tak sobie ze mną pogrywasz! I pierdolę, nie będę mu pisać co godzinę, że wszystko ok, jak on tak ze mną gada.

Jednak po 16-tej przełączam się na tryb śledczej. Dzwonię do niego na służbowy ponownie. Trylion sygnałów, nie odbiera. Coś jebło!

- Co tam Snajperko?

Miron chyba tylko ze mną się wita, bo do pozostałych warczy: czego?

- Gdzie jest Daro ja się ciebie pytam szefie? - syczę pod koniec.

Skurcze są coraz bardziej wkuwające, a dziś to już Hania szaleje na potęgę. Zapewne przez nerwy, bo czuję wewnętrzy niepokój.

- A to ja mam wiedzieć? - rechocze. - Może poszedł na dupy - dorzuca.

- Nie wkurwiaj mnie - stękam po kolejnym skurczu.

- Izka - cmoka uspokajając się. - Nie wiem gdzie poszedł, załatwiał sprawę Oliwiera, jeszcze nie wrócił.

- Gadałam z nim ponad dwie godziny temu szefie - syczę. - Wychodził z domu Poli. Dałam mu wyniki analizy DNA z woreczka. Był po GHB, odciski palców wskazują na Dagmarę, ale wykluczyłam ją jako zabójcę. Mówiłam mu o tym i coś przerwało. Pytam, gdzie jest Daro, skoro komórka wyłączona, a druga milczy.

Cholerne skurcze tak teraz, aż mnie przygniotły, że opieram się o blat stołu sapiąc.

- Czy ty rodzisz? - wymawia poważnie.

- Przemyślę to - szepczę stękając. - Znajdź Daro! - warczę i rozłączam się.

Zaczynam krążyć z zegarkiem w ręku mając nadzieję, że skurcze zaraz przejdą, ale jestem tak panicznie zdenerwowana sytuacją z palantem, że mała czując mój stres, robi się nad wyraz aktywna. W głowie mam tylko jedno. Wystraszyliśmy Polę! Daro usłyszał moje wywody, wrócił na mieszkanie i coś się tam stało. Innej opcji nie zakładam.

Krążę jeszcze godzinę, ale pieprzone skurcze są już książkowe. Najpierw co 15 minut, teraz co 12. Silniejsze, dłuższe. Nie ma na co czekać.

- Siostra - staram się mówić słodko i spokojnie dzwoniąc do Ani.

- O kurwa, Iza - wypowiada z lekkim przerażeniem piszcząc. - Ty rodzisz, prawda?

- Prawda - odpalam zrezygnowana.

- Będę zaraz u ciebie - słyszę jak próbuje zapanować nad wibracją głosu.

To mi się rodzinka trafiła. Siostra piszczałka, córka karate kid i narzeczony wróżka, bo sam stwierdził, że ładna data będzie, jeśli dziś urodzę. Tylko gdzie on jest do cholery?!

- Co znowu Snajperko? - odzywa się szef już znudzonym głosem.

- Rodzę Miron - stękam przy kolejnym skurczu i zasysam powietrze. - A Daro nie ma, rozumiesz? - szepczę na końcu. - Coś jebło.

3. KONSEKWENCJE I SPŁATYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz