20. Daro

1.7K 150 87
                                    

Pierwsza zasada! Jeśli jesteś pewnym siebie chujkiem zdobywcą, a twoja narzeczona zołzą z piekła rodem, nigdy ale to przenigdy nie doprowadzaj do sytuacji, żeby inni ludzie wiedzieli o twoich planach w związku z nią, przed nią.

A pytania zaczęły lecieć jak wsiedliśmy do samochodu w drodze powrotnej.

- Kiedy miałeś zamiar powiedzieć mi o ślubie? - pyta lekko urażona.

- Dzisiaj - mlaskam zlewając temat i milknę.

- Miło, że poinformowałeś - dorzuca sarkastycznie.

Od jakiegoś czasu ogromną zaletą naszego związku stał się spokój w sprawach ważnych. Warczymy na siebie jedynie dla żartu, kłócimy się, by podjudzać napięcie seksualne, ale nie drzemy się w sprawach istotnych naszego życia, czyli jest dokładnie tak, jak oczekiwałem. Dom to schron przed syfem świata.

- Zapomniałem, jak bardzo nie lubisz niespodzianek - cmokam.

- To co z tą datą? - dopytuje.

Uśmiecham się zadziornie. Oczywiście, że mam już datę w głowie, od dawna. Tak jak inne plany długoterminowe, o których nie zamierzam jej zaprzątać głowy.

- Myślę nad ósmym listopada.

Iza zawiesza się marszcząc brwi. Jakby próbowała zrozumieć, czemu akurat ten dzień, a nie każdy inny.

- Taki ukłon w stronę dnia, kiedy cię zobaczyłem po raz pierwszy, jak zlewasz Kena i wymuszasz na mnie, bym go sprowadził na ziemię. - pod koniec chichoczę niedowierzając jak dużo rzeczy wydarzyło się na przestrzeni jednego roku.

- To już za miesiąc - stwierdza lekko przerażona.

- Zarówno ślub jak i Hania niczego między nami nie zmienia.

- To skąd takie przyspieszenie?

Stoimy na czerwonym. Iza wrzuca wajchę na „P" i mierzy mnie wzrokiem. Sukcesywnie na przestrzeni miesięcy szła w większości nieświadomie na kolejne kompromisy. Zazwyczaj pod wpływem impulsu jak staliśmy oboje na krawędzi. Moja choroba po Nowohuckiej, porwanie. Teraz, gdy wszystko jest git, nam się układa, ona jak zawsze się wycofuje. Dlatego mówię jej o czymś, czego nigdy nie chciałem jawnie poruszać.

- Mam prawie 37 lat...

- To nie jest powód - przerywa mi.

- Bo nie dajesz mi się wysłowić - patrzę na nią jak na krnąbrne dziecko. - Robię w kryminale od 12 lat. Zawsze na fali fartu wychodząc z obronną ręką z chujowych sytuacji. Ale czuję, że fart się kończy. Już po akcji z burdelem, jak przygniotło nogę Arkowi czułem, że to ostatnia akcja, gdzie wychodzę bez szwanku i miałem rację. Na Stachowskiego dwa postrzały w bark, po Nowohuckiej mozolna rehabilitacja. Podczas porwania od śmierci dzieliła mnie minuta, a jedyną rzeczą, o której myślałem, to odczuwany żal, że nie poznam Hani, nie zdążyłem ciebie zaobrączkować.

- Zaobrączkuj mnie palancie i spierdol w ramiona śmierci, to cię wskrzeszę i ubiję osobiście - warczy wściekła.

Tak ja zaczynam rechotać.

- Jesteś bardzo dobrym motywatorem - podsumowuje.

Ale temat zostaje kolejny raz ucięty po podstawowej wymianie zdań. I dni zaczynają przeciekać nam przez palce w wykonywanym schemacie. Nie wracam do tematu ślubu, chociaż powinniśmy iść i zamówić uroczystość zaślubin. Iza też tego nie robi. Zawsze łączyła nas szczerość, nawet jeśli okazywała się chamska, krzywdząca, lub bolesna. Tym razem oboje działamy w pewnym zawieszeniu, jakby temat nie został poruszony.

3. KONSEKWENCJE I SPŁATYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz