Widząc go, jak wchodzi do mieszkania, w pierwszym momencie myślę, że to ktoś obcy, więc cofam się do łazienki, tej po prawej stronie zaraz za drzwiami wejściowymi. Daro nie odzywa się ani słowem, tylko przechodzi obok trzech sypialni nie zaglądając do żadnej i staje podziwiając kuchnię i salon. Stawia pewne kroki, bez żadnego zachwiania. Wyprostowany, pewny siebie. Chyba mocno dawał sobie w kość, bo wyszczuplał, a powiększył masę mięśniową na klacie i ramionach. Trochę szkoda, bo lubiłam jak był misiowaty, chociaż wiem, że ta wersja wyjdzie mu na zdrowie. Jego i jego ud.
- Mogłeś ściągnąć buty. Ktoś tu ostro zapierdalał, byśmy się do podłogi nie przykleili.
Specjalnie zaczepiam go tekstem jaki już kiedyś ode mnie usłyszał. Odwraca się i uśmiecha pogodnie a mnie zatyka, gdy idzie w moim kierunku, jakby wypadek nigdy nie miał miejsca.
- Brakowało mi ciebie zołzo.
Przykłada ręce do moich policzków i składa spokojny, długi pocałunek, a mnie brakuje tchu. Sześć tygodni miało trwać chwilę, a dłużyły się niemiłosiernie. Gdy mnie porywa na ręce, zaczynam chichotać.
- Powiedz mi błagam, że w sypialni jest łóżko - mówi między pocałunkami.
- Jest - teraz to już rechoczę ze śmiechu na jego reakcję.
- To dobrze, chociaż ta kanapa w salonie też by mi wystarczyła.
Gdy wskazuję mu palcem, gdzie jest sypialnia, tak Daro niesie mnie nie przestając całować.
- Nie chcesz zobaczyć mieszkania? - pytam kokieteryjnie.
- W dupie z nim - warczy ostrzegawczo do ucha.
- Dzięki - udaję oburzenie. - Widzę jak mnie doceniasz.
- Później mieszkanie, teraz czas dla moich dziewczynek.
Kładzie mnie ostrożnie na łóżku i układa się obok nie przerywając pocałunków. No co za napalony dziad, a mieszkanie do cholery? Taka niespodzianka, a ten zlał! Tylko mu jedno w głowie!
- Musimy iść zaraz na parapetówkę.
Przez jego poczynania słowa zamiast wypowiedzieć, to stękam niekontrolowanie wypuszczając powietrze, gdy zdążył się dobrać do szyi i zaczyna zasysać.
- Chuj z imprezą!
- Musimy iść - chichoczę cicho by go odrobinę rozproszyć.
Zawiesza się na chwilę nade mną z uśmiechem bajeranta. Kocham te jego spojrzenie, kiedy w brązowych oczach tańczą płomienie.
- Serio chcesz iść, czy tak się tylko droczysz, by mnie wyprowadzić z równowagi?
Na koniec unosi śmiesznie brew. Nie odpowiadam jak wisi nade mną, bo czuje, że zaraz odpowiedź będzie dokładnie taka, jakiej oczekuje. Mam problem jak zaczyna podwijać t-shirt i obniża spódniczkę ciągnąc za gumkę odsłaniając brzuch, a co będzie jak zacznie odsłaniać więcej?
- Stęskniłem się za nią.
Gdy patrzy z uwielbieniem na Hanię, tak przewracam oczami, ale jak zaczyna składać pocałunki, to mam problem z miarowym oddechem na nowo. Mała robi wykop, a Daro zamiera.
- O kurwa - wypowiada wielce zaskoczony.
- Chyba chciała się przywitać - chichoczę, a Hania ponawia kopnięcie.
Nie są one wielce bolesne, ani widoczne, niemniej jednak lekarz mi już tłumaczył, że przy mojej posturze są bardziej zauważalne, bo jestem mała, a Hania rośnie jak szalona, przez co ma ograniczoną przestrzeń. Daro na zmianę składa pocałunki na brzuchu i go głaszcze z uwielbieniem, a ja uśmiecham się jak szalona, że potrafi w swoich poczynaniach być tak delikatny i uwodzicielski zarazem.
CZYTASZ
3. KONSEKWENCJE I SPŁATY
RomansaTrzecia część cyklu "Z Wyboru". Kraków. Zgodnie z obietnicą Ani, Wieliczka osadzona. Wracamy więc do zadziornej pary po trzech miesiącach od rozstania, kiedy Daro otrzymuje od Izy pierwsze zdjęcie USG dziecka. Jak zachowa się chujek zdobywca? Czy z...