10. Iza

1.9K 145 75
                                    

Po raz milionowy zaciskam zęby od wzmagającej się wściekłości na nadkomisarza Dariusza Struzika i jego pojebane teorie, zakazy i nakazy. Tym razem przeszedł samego siebie. W środę po świętach, jak zdjęto mu ortezy, nie można go z oka spuścić, bo debil ściągający mu te homonto powiedział, że nie ma co się oszczędzać, trzeba wstawać i ruszać się, by być przygotowanym na rehabilitację. Takim to sposobem, Daro dostał kopa motywacyjnego i rozpoczęła się wędrówka ludów.

Z wózka na łóżko, odpoczynek, z łóżka na wózek, przejazd na salon, z wózka do stołu jadalnianego i wycieczka wokół niego trzymając się kolejnych krzeseł. Kuby nie ma, pojechał do klubu. Zostałam ja w ciąży i Ania, która w razie czego przecież go ani nie złapie, ani nie podniesie. To łażę za nim, przed nim, z boku niego wciąż drżąc, że się młotek wypierdoli.

- Stresujesz mnie Snajperko - rechocze odpoczywając przy kolejnym krześle.

- Ty mnie kurwa też - warczę wkurwiona. - I to podwójnie, bo twoja córka salto robi w moim brzuchu za każdym razem jak się chwiejesz.

- Muszę być sprawny! - odwarkuje. - Jak mam uklęknąć, skoro wisisz nade mną jak nad jajkiem.

- To chuj z tobą - syczę zbliżając twarz.

W złości łapie mnie wolną ręką za głowę i zaczyna namiętnie całować. Poddaję się, pieprzony manipulant. Wie jaki guzik nacisnąć, by mnie wyciszyć na momencie. Odsuwa się niespiesznie i załącza mój ulubiony uśmiech bajeranta z widokiem na dwa dołeczki.

- To chuj ze mną - szepcze tuż przy ustach.

Mam ochotę się na niego rzucić, rozumiecie? Oczywiście, że staram się uważać i nie nadwyrężać jego zdrowia, dlatego nie wymuszam i nie prowokuję kolejnych zbliżeń, chociaż do nich czasami dochodzi. A że jestem w ciąży (tak sobie tłumaczę), to moje potrzeby są wygórowane do granic możliwości.

W niedzielę przed wyjazdem na rehabilitację, zaczyna się wojna totalna. Daro każdego dnia starał się robić dłuższe dystanse, zawsze dbając o wsparcie czegoś obok. Jedyne co zapowiedział, nie będzie chodził o kuli, bo to powoduje skrzywienie postawy. Ma ruszyć i nic go więcej nie interesuje. Nie, on nie będzie utykał i proszę nie komentować. To z nim mam. Non stop! Ale po orgazmie życia, chociaż każdy jeden jest identycznie mocny i obezwładniający, zaczyna gadać, tak mnie się załącza Faza 500.

- Musi ci to wystarczyć na najbliższe sześć tygodni - mruczy między pocałunkami.

- Weź nie przeginaj - chichoczę. - Choćbym to miała zrobić w toalecie, to cię wykorzystam.

- Nie chcę byś tam przyjeżdżała - szepcze.

Sztywnieję na całym ciele i mierzę go wzrokiem.

- Jak to nie chcesz? - czuję jak głos mi się podnosi o oktawę wyżej. - Jakie kurwa nie chcesz? Żartujesz? Sześć tygodni mamy się nie widzieć, a Hania? Jej też nie chcesz widzieć?

- Właśnie kurwa dlatego nie chcę - warczy zbliżając moje czoło do swojego. - Odpoczywaj, pomóż wydziałowi, jeśli cię Miron poprosi, zajmij się nic nie robieniem, jeśli to przyniesie ci satysfakcję, zajmij się mieszkaniem.

- A ty? - odwarkuję.

- A ja zajmę się powrotem do was o własnych siłach - szepcze.

- To najgłupsza rzecz jaką mogłeś mi zaproponować - burczę w odwecie.

Gdy próbuje mnie pocałować, odkręcam głowę. Wkurwił mnie. Słyszeliście tego młotka? 6 tygodni! Jak wróci, będę w 29 tygodniu ciąży. W tej chwili jak siedzę, to nie powiem, brzuszek się odznacza jako ciążowy, ale stojąc wyglądam jakby zżarła obiad z trzech dań, to wszystko. A za sześć tygodni? Mała rośnie jak szalona i do tego przyspiesza. To ja będę miała balon przed sobą. Wróci, nie pozna mnie i ominie.

3. KONSEKWENCJE I SPŁATYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz