To ty?

687 40 48
                                    

  Obudziłam się o siódmej z potwornym bólem brzucha. Podniosłam się prawie natychmiastowo do pozycji siedzącej. Poczułam delikatną wilgoć między nogami. Zajrzałam pod kołdrę i ujrzałam, że całe prześcieradło jest we krwi. Przeklęłam pod nosem i zaspana podniosłam się z łóżka. Podeszłam do walizki, wzięłam bieliznę na zmianę, koszulkę oraz podpaski. Założyłam wszystko po czym trzymając się ściany wróciłam do pokoju. Zdjęłam prześcieradło z łóżka, położyłam koc, po czym się na nim położyłam.

  Przewracałam się z boku na bok, jednak ból brzucha nie ustawał. Spojrzałam na zegar, który widniał na stoliku nocnym i ujrzałam, że dochodzi ósma. Przetarłam ręką twarz i wstałam powoli. Założyłam na siebie jakieś krótkie spodenki i zeszłam powoli na dół. Zauważyłam, że przy blacie stoi moja babcia. Miała na sobie satynowy, czarny szlafrok. Stała wpatrując się w okno. Pewnie podglądała sąsiadów.

—Cześć babciu — odezwałam się niemrawo i podeszłam do szafki, w której zawsze są leki.
—Dzień dobry. Ale z ciebie ranny ptaszek. Czego szukasz?
—Obudził mnie okres. Niestety zabrudziłam prześcieradło, ale spokojnie upiore je, znam spoko sposób na zmycie plamy. Masz jakieś leki przeciwbólowe? Mam wrażenie, że mój brzuch zaraz wybuchnie.
—Kochanie — usłyszałam nie znajomy mi głos na schodach. Obie po patrzyłyśmy się w tamtą stronę. Naszym oczom ukazał się dość przystojny mężczyzna w wieku mojej babci. Miał siwe włosy ułożone delikatnie ku górze, czarno-siwą brodę oraz okulary. Był ubrany w czarny t-shirt, który był delikatnie obcisły oraz kremowe spodnie beżowe. Spojrzałam na babcie i uniosłam brwi. — Em dzień dobry — zszedł do końca na dół. — Ty musisz być Susanne. Wiele o tobie słyszałem. — Podszedł do mnie i uścisnął delikatnie moją rękę.
—Ja o panu nic.
—No tak. Nawet się nie przedstawiłem. Mam na imię Jamie.
—Miło pana poznać.
—Oh, mów mi po imieniu.
—Sus, masz tutaj leki i zmykaj na górę. Przyniosę ci zaraz jakąś herbatę, termofor i śniadanie.
—Dobrze. Jesteś złotą kobietą — pocałowałam staruszkę w policzek, na co ona się zaśmiała.
Kiwnąłem ręką do Jamiego i udałam się na górę.

  Muszę przyznać, że niezłego sobie znalazła tego typa. Całkiem, całkiem. Po śmierci dziadka, nie mogła sobie nikogo znaleźć, mimo, że miała wiele kandydatów. A tu proszę, taka niespodzianka. Po pięciu latach. I kiedy on na Boga przyszedł, skoro o dwudziestej drugiej, tutaj nikogo nie było!

  Wzięłam tabletkę do ust, weszłam do łazienki i popiłam wodą kranową. Usiadłam z powrotem na łóżku, natychmiast poczułam jak mój brzuch urządza sobie gimnastykę. Chwyciłam swoją książkę i zaczęłam kontynuować czytanie.

  Historia o dwójce zakochanych nastolatkach, którzy mieszkają daleko od siebie, to coś co w sumie mi samej się przydarzyło. Zanim Steve wziął się na odwagę i wyznał mi miłość musiały upłynąć dwa lata. Kocham go i teraz nawet nie wiem jakbym dała sobie radę bez niego. Musiałbym poznać kogoś bardziej interesującego od niego, a to jest niemożliwe.

  Czytanie przerwała mi moja babcia, która weszła do mojego pokoju ze śniadaniem na tacy oraz termoforem pod pachą. Mint wskoczył na łóżko i położył się obok mnie. Staruszka położyła mi termofor na brzuchu, a na nim śniadanie. Znajdowała się tam zielona herbata oraz moje ulubione gofry z syropem klonowym i owocami. Uśmiechnęłam się i podziękowałam kobiecie za śniadanie.

—Jamie wydaje się być bardzo fajny. — Zaczęłam.
—Jest. Nie miałaś go poznać o ósmej rano, ale no cóż. O której się umówiłaś z przyjaciółmi?
—Na szesnastą.
—To masz sporo czasu.
—Wiem. Jak zjem i przestanie mnie boleć brzuch, to się trochę ogarnę i pójdę poszukać pracy.
—Może zajrzysz do wypożyczalni z filmami. Słyszałam, że szukają tam nowego pracownika.
—Na prawdę?! Wiesz jak kocham filmy więc, to by była praca marzeń. Podasz mi pilot?
—Jasne. — Kobieta podeszła do telewizora i chwyciła za pilota, po czym mi go podała.
—A ty jakie masz plany? — zapytałam biorąc kęs naleśnika. — Jezu jakie dobre!
—Cieszę się, że ci smakuje. Moje plany to pójście na zakupy, zrobienie nam obiadu, a wieczorem idę na kolacje z Jamiem więc będziesz musiała sobie poradzić sama. A no i nie wiem czy wrócę do domu, ale to chyba dla ciebie nie problem?
—Nie, no skąd. Dobrze, że sobie kogoś znalazłaś.
—Ja też się cieszę. No nic. Idę się ogarnąć. Smacznego.

Wake Up!!! (please my love)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz