Witaj Hawkins

775 43 1
                                    

  O dwudziestej wylądowałam na lotnisku oddalonym o sześćdziesiąt kilometrów od Hawkins. Od razu zalała mnie fala wspomnień, z całego mojego życia. Odkąd pamiętam przylatuję tutaj na wakacje. Wcześniej z rodzicami, a teraz, po długich namawianiach rodziców, pierwszy raz wyleciałam z Paryża sama. Oczywiście za moją opiekunkę robiła stewardessa ale i tak czuję się wolna.
  Zabrałam swój bagaż podręczny jakim był plecak i wysiadłam z samolotu. Gdy znalazłam się w środku lotniska zaczęłam szukać miejsca, w którym mogłam odebrać swoją walizkę.
Gdy w końcu ją znalazłam zaczęłam zmierzać w kierunku wyjścia z lotniska. Od razu na zewnątrz rzuciła mi się w oczy moja grupka przyjaciół jak i moja babcia. Zostawiłam walizki na środku chodnika i podbiegłam do nich. Wtuliłam się najpierw w Dustina, po czym wszyscy całą się do siebie wtuliliśmy. Był tam Mike, Dustin, Lucas, Max, Robin, Will oraz Eleven. Poczułam jak na moich policzkach spływają łzy szczęścia. Tak cholernie za nimi tęskniłam.
Kiedy się od siebie odkleiliśmy zaczęliśmy się śmiać, a mój wzrok powędrował na moją kochaną babcie. Nic się nie zmieniła przez ten rok. Cały czas promieniała. Jej siwe włosy były idealnie ułożone ku górze, biała marynarka, miętowa koszula oraz białe spodnie garniturowe, dodawały jej takiej gracji. Zauważyłam, że ma również makijaż. Nudlowe usta, tusz do rzęs oraz odrobina bronzera podkreślała wszystkie jej atuty. Podeszłam do niej i wtuliłam z całych sił. Była ode mnie niższa o prawie piętnaście centymetrów! Mimo iż miała buty na małym obcasiku.
Popatrzyłam jeszcze raz na swoich przyjaciół i nie wiedziałam nawet co powiedzieć. Nie miałam z nimi kontaktu przez cały rok, no poza małymi informacjami od Steve'a. Miałam tak cholerne zaległości.

—Stęskniłam się za wami — wydusiłam w końcu z siebie.
—My za tobą też! — krzyknęli równocześnie.
—A gdzie Jonathan i Nancy? — zapytałam się, równocześnie rozglądając do okoła.
—Są w pracy. Niestety nie mogli przyjść — odpowiedział Mike, na co kiwnęłam twierdząco głową.
—Jak wy przyjechaliście tak wielką ekipą tutaj?
—Mamy dość duże auto.
—Dobrze, dobrze — zaczęła moja babcia, która opierała się o barierkę. — Chłopcy wejście od niej te bagaże, pogadamy jak już będziemy w aucie. — Babcia objęła mnie ramieniem, po czym wszyscy razem ruszliśmy do auta.
  Faktycznie, moja babcia sprawiła sobie nowe, dojść duże auto. Usiadłam z El, Lucasem i Max z tyłu obok swoich bagaży, przed nami usiadła reszta chłopaków, a obok mojej babci Robin. Zdążyłam zauważyć, że nawet się zakolegowały, bo prawie przez całą drogę rozmawiały. No może pomijając miejsca, w których z radia leciała moja ulubiona muzyka, przez co kazałam kobiecie podgłośnić i razem całą ekipą śpiewaliśmy hity jak: Should I Stay or Should I Go, Material Girl i Never Ending Story, przy którym wszyscy się śmiali, ponieważ dwa lata temu pamiętam jak przy ratowaniu świata Dustin i Susie śpiewali tą piosenkę. Gdy Joyce i Hopper byli w Sowieckim laboratorium, My, to znaczy ja, Steve, Robin, Nancy, Will oraz Lucas uciekaliśmy przed Łupieżcą Umysłów, a El, Mike oraz Max uciekali przed bratem Max — Billym, który był połączony z Łupieżcą Umysłów. Niby się śmialiśmy, ale w prawdzie, te przeżycia były tragiczne i traumatyczne, jeszcze z połączeniem tego co działo się u mnie w domu... A nie ważne.
  W końcu po półtorej godzinie jazdy dotarliśmy do ,,przeklętego miasteczka" zwane Hawkins. Całe wspomnienia powróciły. Moje pierwsze zapoznanie z grupką przyjaciół, z ich rodzicami, to całe ratowanie świata, pierwszy pocałunek ze Stevem... To wszystko wróciło, jak za pstryknięciem palca. Moja babcia odwiozła moich przyjaciół do domu, zważywszy, na to że było dość późno umówiłam się jutro z Mikiem, Dustinem i El do naszej kawiarni, gdyż reszta nie mogła. No i okazało się, że jest ktoś nowy. Jakaś nowa osoba, którą muszę koniecznie poznać.
  Kiedy wysiadłam przy domu mojej babci westchnęłam ciężko. Gdy przekroczyłam próg drzwi od razu na mnie wskoczył jamnik. Nachyliłam się do zwierzaka, na co ten zaczął mnie lizać po twarzy, a jego ogonem zaczął machać coraz szybciej. Słyszałam również śmiech mojej babci, który był dla mnie jak dobra muzyka. Wstałam i pocałowałam kobietę w policzek.
—Zadowolona, że w końcu tutaj jesteś?
—No raczej.
—Będziesz musiała poznać kogoś, może jutro, może pojutrze...
—U babciu! Znalazłaś sobie jakiegoś faceta?!
—Możliwe. A teraz muszę się napić. Chcesz Coli czy coś?
—Nie dziękuję. Jedyne o czym teraz marzę, to kąpiel, książka i sen.
—No tak. Ty i te twoje książki. W takim razie dobranoc.
—Kocham cię!
  Wzięłam swoje bagaże i wniosłam na górę. Od razu weszłam do swojego pokoju, w którym pachniało świeżymi kwiatami, nową pościelą i wanilią. Uśmiechnęłam się i rzuciłam na swoje gigantyczne łóżko. Dziękowałam bogu, że moja babcia bardzo dobrze zarabiała w przeszłości, a teraz ma udziały w jakieś branży modowej, przez co ma cholernie dużo pieniędzy.
  Resztkami sił podniosłam się z łoża, rozpakowałam walizkę, wzięłam piżamę, po czym ruszyłam do swojej łazienki. Zaczęłam nalewać wody do wanny, dodałam płyn o zapachu wanilii, rozebrałam się i zaczęłam oglądać swoje ciało. Miałam na nim parę siniaków, blizn... Szybko jednak wróciłam do swojej twarzy. Popatrzyłam w orzechowe oczy i uśmiechnęłam. Zmyłam makijaż tusz do rzęs z oczu i związałam grube brązowe włosy w wysokiego koka, z którego wylatywało parę kosmyków. Weszłam do wanny i poczułam jak wszystkie moje mięśnie się rozluźniają.
  Po półgodzinnej kąpieli wyszłam z wody, wytarłam ciało ręcznikiem, założyłam piżamę i wróciłam do łóżka. Chwyciłam jedną ze zabranych tutaj książek i zaczęłam ją czytać. Jednak po piętnastu stronach moje oczy zaczęły się same zamykać. Odłożyłam lekturę na stolik nocny, zgasiłam lampkę i ułożyłam się wygodnie.
—Witaj Hawkins — szepnęłam do siebie, po czym natychmiastowo zasnęłam.

Wake Up!!! (please my love)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz