Impreza

517 43 10
                                    

Spędziłam najlepszy dzień z Munsonem w historii. Śmialiśmy się, goniliśmy, łaskotaliśmy itp. Zabrał mnie również na najlepszą pizzę w Hawkins, co było dość urocze. Cały czas miał iskierki w oczach oraz delikatne rumieńce na policzkach, które dodawały mu uroku. Bardzo tego potrzebowałam. Została nam jeszcze impreza u Mike'a. Postarałam się nie przejmować, że będzie tam Steve, lecz gdy stanęliśmy przed domem Wheeler'a coś ścisnęło mnie w żołądku i nie pozwoliło iść. Chwyciłam Eddiego za rękę. Ten spojrzał na mnie zmartwiony.

—Będzie dobrze. Nie przejmuj się Harringtonem. Spróbuj się rozluźnić. No może nie za mocno, ale chociaż odrobinę.
—Może masz rację.

Powoli weszliśmy na werandę domu Wheeler'a. Serce waliło mi jak opętane. Gdy Eddie zadzwonił dzwonkiem zamknęłam na chwilę oczy. Po chwili przed nami stanął Dustin. Przytuliłam chłopaka na powitanie, a Munson zbił piątkę. Zeszliśmy do piwnicy, w której zazwyczaj przebywaliśmy. Grała tam muzyka, a w tle było słychać rozmowy. Było tutaj parę nieznajomych mi twarzy oraz Lucas, Nancy, Jonathan, Nastka, Robin, Will, Mike i Steve. Ale nie sam. Był z tą Vic. Rozmawiali przy ścianie. Byli strasznie blisko, a ich twarze były oddalone o kilka centymetrów. Trzymali w dłoniach czerwone kubeczki. Eddie objął mnie ramieniem i podszedł do stolika, w którym były przekąski i picie. Nalał mi ponczu, który szybko wyplułam. To było strasznie ohydne. Razem z chłopakiem wybuchliśmy śmiechem. Sam również zwrócił picie do kubeczka. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmowę z Dustinem i Jedenastką. Bardzo podobał mi się śmiech Edda, przez co za każdym razem gdy coś mówił wpatrywałam się w jego twarz, a gdy nasze spojrzenie się krzyżowało razem się rumieniliśmy, mówiąc to sobie i śmiejąc się.

Gdy poleciał jeden z naszych ulubionych wolnych kawałków, wstaliśmy i zaczęliśmy tańczyć. Eddie miał położone ręce na mojej tali, a ja swoje zarzuciłam na jego kark. Nie byliśmy dobrymi tancerzami, przez co bardziej się bujaliśmy. Co jakiś czas chłopak mną obracał, co wywoływało u mnie śmiech.

Nagle ktoś wpadł na Eddiego oblewając go słodkim napojem. Spojrzałam na tego, kto to zrobił. Był to Steve, bo kto inny.. Mina od razu mi zrzedła.

—Ło, sory, stary. Nie widziałem, że tu stoisz.
—Nic się nie stało...
—O Eddie... — Nancy zmierzyła chłopaka wzrokiem.
—Chcesz koszulkę? Mam parę — odezwał się Jonathan.
—Było by super. Zaraz wraca — powiedział, po czym razem z blondynem wyszli z pomieszczenia. Zmierzyłam Steve'a wzrokiem.
—To nie był przypadek.
—Był.
—Wiem kiedy kłamiesz. Przyjaciele nie kłamią.
—Myślałem, że jesteśmy czymś więcej niż przyjaciółmi — oznajmił, po czym utkwił wzrok w butach. Westchnęłam ciężko. nie wiedziałam co powiedzieć.
—Steve słuchaj... — nie było mi dane dokończyć, gdyż Dustin wszedł na kanapę i zaczął przemawiać.
—Z racji tego, że zostali już sami swoi. Czyli nasza paczka. Zagrajmy w butelkę. Co wy na to?
—Tak! Super pomysł! — krzyknęła reszta. Przewróciłam oczami.
—Słuchaj, to nie jest tak, że nie jesteśmy razem. Po prostu jest mi przykro, że mieszkasz ze swoją byłą.
—A ty prawie z Munsonem. Za każdym razem gdy przychodziłem do ciebie, dawać ci listy i kwiaty, on tam był.
—On...

Steve ruszył w kierunku wszystkich, którzy siedzieli już w kółku. Eddie również przyszedł więc zrobiłam mu miejsce obok siebie. Uśmiechnęłam się do niego smutno, co chyba zauważył, ale nie chciał poruszać tego gdy obok nas siedziała Nastka i Dustin. Pierwszy zakręcił Lucas. Wypadło na Mike'a, który wziął pytanie. I tak minęła większość gry.
Wypadło na Vic. Przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam, co wybierze. Czy wyzwanie czy pytanie. W końcu powiedziała.

—Chce wyzwanie — wszyscy zaczęli klaszczeć i gwizdać. Dziewczyna się zarumieniła, przez co zrobiło mi się niedobrze.
—Pocałuj osobę, która ci się najbardziej podoba.
—Ale, że w usta?
—Tak. To tylko gra — dodał Lucas. ,,Może i by była, gdyby nie fakt, że to była dziewczyna, Steve'a"

Dziewczyna zaczęła błądzić wzrokiem po każdym. Była strasznie ładna, przez co większość miała nadzieję, że wypadnie na nich. Mimo naszego wieku większość była dość pijana, przez co średnio kontaktowali. Jej wzrok stanął na Steveie. Serce zaczęło bić szybciej. Chłopak wpatrywał się w ziemię i wyglądał na przybitego. Chwyciła go za twarz i zrobiła to. Pocałowała mojego Steve'a. Zamknęła oczy, co musiało świadczyć, że bardzo tego chciała. Harrington, na początku ich nie zamknął, ale później... Chwycił jej twarz w swoje ręce. Poczułam jak łzy zbierają mi się do oczu. Między grupą nastała cisza. Wszyscy się wpatrywali tylko w tą dwójkę. Gdy przestali, nie wiedziałam co zrobić. Chwyciłam swoją torbę i po prostu wyszłam, nie reagując.

Trzasnęłam drzwiami od piwnicy, na co pani Wheeler, mnie upomniała. Miałam to gdzieś. Wszystko się zawaliło. Cały mój świat. Pocałował ją. Pocałował swoją byłą laskę. Zamknął oczy. Kiedyś mi nawet powiedział, że gdy ludzie zamykają oczy przy pocałunku, bardziej się nim rozkoszują. Ile w tym było prawdy? NIE WIEM. Ale dla nas to miało znaczenie. Ponownie cały mój pieprzony grunt pod nogami się zawalił. Czułam się jak idiotka. Jedna kłótni. Jedna pieprzona kłótnia, jest powodem, dla którego się. Rozstaliśmy?

Szłam najszybciej jak tylko mogłam. Słyszałam tylko swój szloch i czułam łzy na policzkach. Nawet nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Zatrzymałam się, bo poczułam, że nie mogę wziąść oddechu, a serce po prostu staje. Zrobiło mi się niedobrze. Złapałam się za klatkę piersiową i próbowałam się uspokoić. Poczułam rękę na ramieniu. Spojrzałam w lewo i ujrzałam Steve'a. Był bardzo zmartwiony. Zrzuciłam dłoń i obróciłam w jego stronę. Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem. Zobaczyłam, że za Harringtonem zbiera się cała ekipa. Westchnęłam.

—To nie tak — zaczął na co ja uniosłam wyżej brwi.
—Co nie tak? Nie tak ją pocałowałeś?
—To zwykła gra.
—Może i tak Steve, ale pocałowałeś ją. Nie opierałeś się. W dodatku zamknąłeś oczy. Pamiętam co mówiłeś odnośnie pocałunków z zamkniętymi oczami.
—Kotek, no... — Jego ręce wylądowały na mojej tali, przez co uderzyłam go w policzek. Ręka zaczęła mnie piec, a chłopak lekko się odsunął.
—Nie mów tak do mnie po tym co zrobiłeś. Nie chcę z tobą rozmawiać. To koniec. — Obróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w kierunku swojego domu.

Owinęłam ręce wokół ramion. Czułam się strasznie samotna. Zrobił, to co było w moich koszmarach. Zdradził. I to na moich oczach. Słyszałam za sobą krzyki, żebym zaczekała, ale wtedy zaczęłam biec.
Kiedy byłam już oddalona od nich wystarczająco daleko usiadłam na krawężniku i schowałam twarz w dłoniach. Mało mnie interesowało, że babcia zaraz zacznie się denerwować, że nie ma mnie w domu. Moja miłość życia odeszła w kilka sekund. Nie sądziłam, że Steve jest w stanie zrobić coś takiego. A już na pewno nie na oczach wszystkich.

—Tutaj jesteś. Martwiłem się — usłyszałam znajomy mi głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Eddiego. Podniosłam się i popatrzyłam mu prosto w oczy. Czułam jak mój makijaż się rozmazał. — Oj księżniczko, wyglądasz teraz jak baba jaga. — Rozpłakałam się i rzuciłam chłopakowi w ramiona.

Słyszałam jak mnie ucisza. Jedna z jego rąk spoczywała na mojej tali, a druga na włosach, gładząc je lekko. Płakałam w jego ramię. Nie umiałam się uspokoić. Poczułam nagle jak całuje mnie w czoło. Wywołało, to u mnie mimowolny śmiech. Munson kciukami otarł moje policzki. Byliśmy naprawdę blisko siebie. Czułam na sobie jego oddech. Gdy się lekko nachylił, ja spanikowałam i przytuliłam się do niego. Czułam się dziwnie.

—Odprowadzisz mnie do domu? — zapytałam niepewnie.
—Jasne, nie musisz pytać o takie błachostki. Nie zostawię cię teraz samej. Nie w takim stanie.

Wake Up!!! (please my love)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz