Wierzę Ci

606 36 18
                                    

Pov Eddie

•Godzinę wcześniej•

  Szedłem do swojej przyczepy. Byłem strasznie zadowolony z dzisiejszego popołudnia spędzonego z Susanne i resztą ekipy. Miło było dotknąć dziewczyny, która mi się podoba, tak inaczej...
Jedyne co mi nie pasowało, to jej smutek. Widziałem jak smutno patrzyłam na Steve'a, który był również obecny w dzisiejszym dniu. Czułem się winny tego, że Susanne straciła chłopaka, bo to ja zaprowadziłem ją na tą pieprzoną domówkę. Ale z drugiej strony to wina Harrington'a. KTO NORMALNY CAŁUJE SWOJĄ BYŁĄ DZIEWCZYNĘ NA OCZACH OBECNEJ?! Nie wolno tak robić. Nie ważne czy po pijaku czy nie. Takie są zasady.

  Jedyne o czym teraz marzyłem to położenie się na swoim łóżku i rozmyślanie nad tym czego jutro nauczę Susanne. Zagramy coś łatwego. Bo raczej nie nauczę ją grać w kilka godzin Metalliki.

  Gdy byłem już przy swojej przyczepie ujrzałem kogoś znajomego. Sprzed laty. Była ubrana w białą bluzę oraz za duże spodnie. Wydawała się przerażona. Stała i rozglądała się dookoła. Podszedłem do niej niepewnie. Tak... To była Chrissy we własnej osobie. Moja niespełniona miłość z pierwszej klasy liceum. Kiedy mnie ujrzała aż podskoczyła z wrażenia. Złapała się za serca i uśmiechnęła w moją stronę.

—Hej, Eddie — zaczęła niepewnie.
—Hej? Co tu robisz?
— Przyszłam.
—To widzę. Chcesz coś konkretnego?
—Mogę wejść? — spojrzała na przyczepę. Westchnąłem ciężko. Otworzyłem drzwi i puściłem ją przodem. Stanąłem na środku ,,salonu". Wpatrywaliśmy się w siebie. — Eddie... Mam proźbę.
—Mów, bo zaczynam się bać — zaśmiałem się.
—Masz jakieś dragi? — uniosłem brwi wysoko. Chrissy... Ta sama Chrissy, która jest grzeczną dziewczynką, chce dragi.
—Żartujesz?
—Mówię poważnie. Mam wrażenie jak wariuję, a nie umiem zapomnieć o niczym.
—Rozumiem. Ale jesteś pewna?
—Eddie! — krzyknęła, na co się zakłopotałem. Nigdy nie słyszałem, jak krzyczy, więc to musi być naprawdę coś ważnego. —Proszę. — Dodała cicho.
—No mam coś. Zaraz ci przyniosę. Poczekaj tutaj.

  Zostawiłem ją i udałem się do swojego pokoju. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to moja kochana gitara. Podeszłem do niej, pocałowałem rękę po czym przejechałem po strunach. Westchnąłem i podniosłem materac. Była tam szkatułka z różnymi drogami. Niestety zostały mi już te słabsze, ale może się nie zorientuje. Przeciągnąłem się, ziewnąłem i ruszyłem do salonu. Chrissy stała bez ruchu.
Położyłem pudełko na wysepce kuchennej. Zacząłem wybierać, po czym stanąłem przed dziewczyną z uśmiechem.

—Wybieraj. — Podniosłem na nią wzrok i zmarszczyłem brwi.

  Jej oczy... Nie widziałem tęczówek, widziałem tylko białko. To było straszne. Wyglądała, jakby walczyła z pieprzonym demonem. Tak jak w horrorach.

—Hej, Chrissy... Wstawaj. — Nic się nie stało.

  Odłożyłem narkotyki na wyspę kuchenną, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Wyglądała strasznie. Chwyciłem ją za ramiona i zacząłem delikatnie potrząsać.

—Chrissy wstawaj. Nie podoba mi się to — zacząłem
pstrykać palcami przed jej twarzą. — Chrissy wstawaj no! Halo? — Myślałem, że to kiepski żart, ale wtedy stało się coś dziwnego.

  Dziewczyna zaczęła się unosić w powietrzu. Uderzyła plecami o ścianę. Przerażony upadłem na ziemię i wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Zauważyłem, że zaczęła się trząść. Nagle jej noga drgnęła i złamała się. Ale to nie było zwykłe złamanie. Jej noga złamała się w kącie 90 stopni. Po chwili to samo stało się z jej ręką, drugą nogą... Na końcu jej szczęka przekręciła się w lewą stronę, a oczy jakby wessał. Przerażony krzyknąłem, podniosłem się, a w tym samym momencie ciało dziewczyny opadło. Wyglądała strasznie. Nigdy takiego czegoś nie widziałem. Nie wiedziałem co zrobić. Uciekłem... Jedynie o czym pomyślałem, to dom Susanne.

Wake Up!!! (please my love)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz