Strach

420 36 15
                                    

Od autorki:

•Wiem, że zawszę piszę coś na końcu, jednak dzisiaj chcę, to zrobić przed rozdziałem.

•Gdy Susanne, zaczyna śpiewać własną piosenkę, chcę byście wiedzieli, że słowa sà moje, jednak melodia nie. Melodie stworzył znakomity Dawid Podsiadło!

•Nazwa oryginalnej piosenki: ,,Mori"

——————————

—Zły pomysł — sapnął Will. Cała paczka zjawiła się trzydzieści minut później.
—Wątpie, że to się uda — dodała Nancy.
—Co ma się nie udać? Zdejmę słuchawki i przywołam go do siebie. Nic trudnego. Wy tylko wejdziecie do domu i go zabijecie.
—Moim zdaniem to ma sens — powiedziała Nastka. Uradowana popatrzyłam na nią. — Zamiast pójść na drugą stronę mogłaby zostać tutaj. Wiesz pomogłabym ci stąd. Gdy Vecna cię atakuje jest w twoim umyśle, ale ja też mogę. Weszłam do umysłu mamy i Billy'ego, z tobą też sobie poradzę. Zaniesiesz mnie do Vecny. Zabiorę się na gapę. Tak cię ochronię. Będę z nim walczyć stąd — wytłumaczyła Jedenastka.
—Walka na umysły. Super — szepnął sarkastycznie Eddie.
—Myślisz, że to zadzaiła? — zapytał z przerażeniem Mike.
—Tak, ale przydałaby się wanna.
—Mam sporą na górzę — powiedziałam od razu. Munson na mnie spojrzał i uśmiechnął się.
—Po co ci wanna? — zapytał James.
—To ma być zbiornik deprywacyjny. Tak się wyciszy i skupi na mocach — odpowiedział Mike.
—A, no i masa soli — dodała.
—Szykują się zakupy — klasnęłam w dłonie.
—Nie. Cały czas uważam, że to zły pomysł — powiedział Steve.
—Mi się wydaje, że to może zadziałać — powiedział Will. — Ja, Mike i Jonathan zostaniemy tutaj, pilnując El. Robin, Nancy, James, Eddie, Dustin i Steve przejdą na drugą stronę. A Lucas i Max zostaną z Susanne.
—No i świtenie — klasnęłam w dłonie. — Tylko nie możemy tego zrobić tutaj.
—Pojedziemy po prostu do domu Victora. Wysadzimy was tam — powiedziała Nancy.
—Też się zgadzam — palnęła Robin.
—I ja! — Dodał Lucas. — Boję się o ciebie, ale mam nadzieję, że to zadziała.
—Po prostu zróbmy głoswoanie — powiedziałam. — Kto za ręka w górę. — Ręce podnieśli: Mike, Jonathan, Nancy, Robin, Mike, Jedenastka, Lucas, Max oraz James. — Przegłosowane. W takim razie Zostanę z Eddiem i Stevem w domu. Idźcie na zakupy. Kupcie broń i dużo soli.

  Wszyscy zebrali się i ruszyli do drzwi. obserwowałam przez okno w kuchni jak wchodzą do auta Nancy i odjeżdżają. Drżącą dłonią chwyciłam za szklankę z wodą i napiłam się jej. Wypiłam wszystko duszkiem. Byłam przerażona, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Bez żadnego słowa ruszyłam do góry. Zamknęłam się w pokoju i podeszłam do szafki z filmami. Wybrałam ,,Zakochany Kundel", po czym włączyłam na telewizorze. Chciałam jakoś odepchnąć od siebie myśli śmierci. Usiadłam wygodnie na łóżku, przytulając się do poduszki. Do moich oczu zaczęły napływać łzy, zamazując cały obraz.

Och, cóż to za noc,
my cudowną tę noc
nazywamy Bella Notte.
Niebo jest tuż,
w gwiezdne oczy mu spójrz,
w tę czarowną Bella Notte.

  Słyszałam tekst piosenki. Przetarłam zmęczone oczy i starałam się skupić na filmie. Potrzebowałam teraz Eddiego, który nawet za mną nie poszedł. Teraz gdy go najbardziej potrzebuję, to go nie ma. Ścisnęłam jeszcze bardziej poduszkę i spojrzałam na ekran. Mała Lady wyskakiwała z pudełka. Uśmiechnęłam się na widok psa. Przetarłam ponownie oczy.

  Byłam już na trzydziestej minucie minucie filmu, jednak nie byłam w stanie się na nim skupić. Bardzo chciałam wyjść teraz gdzieś z Eddiem. Pokazać światu jakie szczęście mnie spotkało, że z nim jestem. Że prawdziwa miłość naprawdę istnieje. Podniosłam się do pozycji siedzącej, wyłączyłam telewizrok, po czym wyszłam z pokoju. Skierowałam się do pokoju z fortepianem. Westchnęłam i zostawiając uchylone drzwi usiadłam przy nim. przypomniałam sobie jak kiedyś tworzyłam pewną piosenkę, a bardziej melodie. Nigdy nic do niej nie napisałam. Zaczęłam grać pierwsze nuty, a słowa same zaczęły mi płynąc na usta. To było jak muzyczna magia.

—,,Zostaw mnie" i tak zrobiła,
Dziwnie jest, gdy czas upływa
Bez niej nic już nie wygrywa

  Wyszeptałam słowa. Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się do siebie delikatnie. Chciałam coś napisać. Coś co będzie mnie odzwierciedlać. Chwyciłam kartkę i ołówek. Zapisałam pierwsze nuty oraz słowa. Chciałam stworzyć też coś w stylu, rozmowy głowy z sercem. Nuciłam dalej aż wymyśliłam kolejny wers:

A co jeśli ja nie chce?
Pyta serce znów,
Tylko mały cosik, nie zaszkodzi mu
Jesteś tego pewny?
Płakać mi się chce
Wszystko będzie dobrze,
Wszystko jest okej

  Zapisałam nownownie słowa i przygryzłam główkę ołówka. Coś mi nie pasowało, jednak zaczęłam pisać dalej. Zagrałam całą dotychczas zagraną piosenkę i zaczęłam znowu nowy:

A jeśli już,
Nie twoja wina, że zabrakło tchu,
Kochanie nie płacz gdy opadnie grób,
I w wolnej chwili czasem na mnie spójrz.
A jeśli już,
To nie martw się,
Ja czekam tu z liliami całe dnie,
Twe miejsce będzie zawsze
Obok mnie,
Czekam aż i ty dołączysz tu

  Poczułam jak po policzku zlatuje mi samotna łza. Otarłam ją i zaczęłam zapisywać słowa. Nie wierzyłam, że w końcu jestem w stanie coś stworzyć. Coś co mi się podoba. Nigdy wcześniej nie cieszyłam się tak z muzyki. Uśmiechnęłam się smutno. Dziwnie jest żyć z myślą, że zaraz może nadejść twój koniec. Że zaraz możesz być w grobie, bez twojej drugiej połówki, muzyki, aktualnego życia. Zawsze byłam przekonana, że nie boję się śmierci, ale teraz gdy wszystko staje się realne, zaczynam bać się jak cholera.Po moim policzku zaczęły płynąć łzy. Położyłam ręce ponownie na klawiszach i zaczęłam grać niedawno napisaną piosenkę. Śpiewałam z zamkniętymi oczami i łamiącym się głosem. Pamiętałam słowa. Pod koniec poczułam jak ktoś obok mnie siada. Przestraszona przestałam grać. Spojrzałam na owego osobnika. Był to Eddie. Był strasznie smutny, ale starał się uśmiechać. Widziałam jak spływa mu łzy. Od razu pocałowałam go w tym miejscu.

—Piękna, jest ta piosenka — wyszeptał łamiącym się głosem.
—Tak, mi też się podoba.
—Suse, a myślałaś co się stanie jeśli się nie uda? — zapytał już na skraju wybuchu płaczu. Położyłam rękę na jego udzie.
—Wydaje mi się, że będę martwa — powiedziałam wzruszając ramionami. Ciężko mi się mówiło te słowa.
—Nie możesz umrzeć. Nie.. — nie dokończył, bo się rozpłakał. Przytuliłam go natychmiast. Schował twarz w mojej szyi. Czułam jak jego łzy zostają na moim ramieniu. Sama nie byłam już w stanie wydusić ani jednej łzy. Byłam już za bardzo zmęczona. — Dzwoniła Nancy — zaczął, nie podnosząc głowy z mojego ramienia. — Powiedziała, że mają już prawie wszystko załatwione. Spotykamy się o dziewiętnastej na łące, niedaleko mojej przyczepy. Podobno tam też powstało przejście. Jezu mam tylko pięć godzin na nacieszenie się tobą.
—Ty naprawdę myślisz, że umrę? — zapytałam przełykając głośno ślinę.
—Zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego jakie to niebezpieczne? Masz do czynienia z nadprzyrodzonymi mocami, nie wiesz jak silny jest Venca. Twoje szanse na przeżycie są naprawdę małe. Susanne, przemyśl, to jeszcze. Zrozumieją jeśli zrezygnujesz.
—Eddie, to już postanowione. Nie zmienię zdania. — Eddie nawet na mnie nie patrząc wstał z zajętego miejsca i podszedł do magnetofonu. Zaczął  wybierać piosenkę. Aż w końcu coś wybrał. Zmarszczyłam brwi. Z odtwarzacza poleciała nagle piosenka ,,So This Is Love". Zaśmiałam się delikatnie. Munson chrząknął i obrócił się w moją stronę. Ukłonił się przede mną, po czym wystawił rękę. Miał lekko czerwone oczy, które spuchnęły odrobinę.
—Czy uczynisz mi ten zaszczyt i ze mną zatańczysz? — chrząknęłam i z powagą wstałam. Ukłoniłam się jak królewna, po czym położyłam swoją rękę, na jego.
—Z przyjemnością.

  Eddie położył rękę na mojej tali, a ja swoją na jego ramieniu. Kołysaliśmy się do muzyki. Co jakiś czas mną obracał. Widziałam na jego twarzy smutny uśmiech. Nie mogłam uwierzyć, że to ja jestem powodem jego zmartwień. Nigdy nie chciałabym żeby był przeze mnie smutny. Zatrzymałam się na chwilę, po czym oparłam czoło o jego nagi tors. Cały czas się nie przebrał z piżamy, z resztą tak samo jak ja. To było niedopomyślenia, że jest duża szansa, że umrę. Co w ogóle zrobi moja babcia i rodzice? Munson podniósł moją twarz, po czym pocałował czule w czoło. Piosenka się skończyła, a magnetofon wyłączył.

—Masz się obudzić. Rozumiesz? — zapytał z powagą.
—Rozumiem. Kocham cię Eddie — wyszeptałam.
—A ja ciebie. Kocham tak strasznie mocno — zachichotałam. Stanęłam na palcach i pocałowałam go. Miałam wrażenie, że ten pocałunek jest ostatni. Że to ostatni raz gdy jestem w stanie poczuć jego ciepłego wargi, które powodują u mnie motyle w brzuchu. Zaczynałam wątpić, czy dam radę...

Wake Up!!! (please my love)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz