Wstawaj!

575 35 17
                                    

Minęły cztery dni. Nie wychodziłam z domu, bo bałam się, że spotkam Steve'a, który idzie z tą całą Vic. Był tutaj parę razy, jednak, moja babcia i kuzyn nie pozwolili mu wejść na górę. Dostałam od niego masę listów i kwiatów, lecz coś mnie blokowało. Coś od wewnątrz. Wielu przyjaciół próbowało mnie pocieszyć, szczególnie Dustin, Eleven oraz Mike, ale im się nie udawało. Siedziałam przez te cholerne cztery dni w domu, zajadając się lodami, oglądając filmy i płacząc nad wszystkim. Zadzwoniłam do wypożyczalni, by poinformować, że rzekomo jestem chora, i że mogą mnie wywalić, jednak mój szef jest strasznie wyrozumiały. Przez cały czas chodziłam niewyspana, bo w nocy miewałam koszmary. Koszmary, które były moją traumą. Widziałam te wszystkie straszne rzeczy, które kiedyś zrobiłam. Budziłam się co noc z potwornym bólem głowy, zimnym potem i szybko bijącym sercem. Było to okropne. Miewałam również jakieś pieprzone omamy, które przypominały drugi świat.

***

Usłyszałam pukanie do drzwi. Przewróciłam oczami. Nie wstałam z łóżka, lecz wyraziłam zgodę na wejście. Oglądałam akurat 101 dalmatyńczyków. Jedną z moich ulubionych bajek. Wszystkie moje zasłony były zasłonięte, aby światło słoneczne nie przeszkadzało mi w egzystencji.
Usłyszałam, że ktoś wszedł do środka, jednak ja ani drgnęłam.

—Wo, zamieniłaś się w wampira? Wstawaj! Szkoda dnia! — usłyszałam krzyk Eddiego. ,,Co on tutaj robi. Wyjechał dwa dni temu!"
—Eddie? Co ty tu robisz. Nie miało cię być w mieście przez tydzień. — Zaspana spojrzałam w jego stronę. Był ubrany w t-shirt z AC/DC, spodnie, czarne z dziurami oraz tą swoją kamizelkę. Pierwszy raz widziałam go bez tej skórzanej kurtki. Faktycznie - tak jak mówił Dustin - miał niezłe mięśnie.
—Ale przyjechałem. Dustin przed wyjazdem dał mi walkie—talkie żebyśmy mogli się porozumiewać. Powiedział w jakim jesteś stanie, i że tylko ja jestem w stanie, cię z niego wypędzić.
—Uroczo, ale nie mam ochoty.
—Jezu nie marudź. Przejechałem specjalnie dla ciebie sto piętnaście mil, a ty narzekasz. — Chłopak podszedł do okien i odsłonił je. Schowałam się natychmiast pod kołdrę. — Wstawaj! — zdjął ze mnie pościel. Podniosłam brwi do góry. Byłam w samym topie i majtkach. Chłopak sam się zakłopotał. Zauważyłam, że na policzkach powstały delikatne rumieńce. Rzucił, we mnie okryciem i złapał się za tył głowy. — Masz dziesięć minut czekam na dole! — krzyknął i szybko wyszedł z pomieszczenia.
Zaśmiałam się delikatnie. ,,Może faktycznie wreszcie wyjdę do ludzi? Nie będę płakała przez jakiegoś Harringtona." Przeczesałam włosy rękoma i zorientowałam się, że są strasznie tłuste.
—Eddie chyba poczeka kilka minut dłużej — powiedziałam do siebie.

Podniosłam się z łóżka i udałam do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania, a następnie weszłam pod prysznic. Deszczownica spuściłą na mnie krople wody, które mnie ożeźwiły.
Po trzydziestu minutach wyszłam z łazienki. Ciało owinęłam puchatym ręcznikiem, a włosy dużą bawełnianą koszulką. Podeszłam do szafy by wybrać stylizację na dzisiejsze popołudnie. Postanowiłam, że ubiorę się w to samo co Eddie. Tak się składa, że mam nawet tą samą koszulkę. Wzięłam więc ją, czarne spodnie z dziurami, bieliznę, sygnety oraz kamizelkę jeansową. Założyłam wszystko na siebie, przejrzałam się w lustrze i byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Zostały tylko włosy i makijaż. Wzięłam więc żel do stylizacji kłaków i zaczęłam je ugniatać, by zaczęły się kręcić, zostawiłam je na chwilę. Zrobiłam delikatny makijaż, wysuszyłam włosy, założyłam trampki i zeszłam na dół.
Eddie oczywiście rozmawiał z Jamesem. Przewróciłam oczami i do nich podeszłam.

—Czy ty właśnie zmartwych wstałaś? — zapytał kuzyn.
—Tak.
—Zdajesz sobie sprawę, że dziesięć minut, to nie godzina? — Wzrok Eddiego powędrował na mnie. Wstał z zajętego miejsca i wpatrywał się tak we mnie.
—No co?
—Wyglądasz jak ja. Jasna cholera! — położył jedną rękę na moim ramieniu.
—Zrobić wam zdjęcie? Wyglądacie uroczo — usłyszałam głos swojej babci ze schodów.
—Ni...
—Tak, prosimy — odpowiedział Eddie, za co oberwał w brzuch. W tym samym momencie babcia zrobiła nam zdjęcie.
—Będzie piękne. Wrzucę do albumu. Munson, kochany dziękuję, że zabrałeś ja z tej nory. — Kobieta położyła rękę na jego ramieniu, przez co przewróciłam oczami.
—My się zbieramy. Odprowadzę ją najpóźniej o północy.
—Dwudziestej trzeciej — odpowiedziała babcia.
—Dwudziestej trzeciej trzydzieści? — zaproponował Eddie.
—Zgoda.

Chłopak pociągnął mnie z arękę i razem wyszliśmy z domu. Wciągnęłam świeże powietrze dość głęboko. Nie czułam go od pieprzonych czterech dni. Uśmiechnęłam się do gitarzysty. Zaczęliśmy iść w stronę centrum.

—Co masz zamiar robić?
—Idziemy do miasta. Nie wiem co będziemy tam robić, ale coś napewno. Potem proponuję pizzę, a na koniec niespodzianka.
—Nie przepadam za nimi.
—Nie przesadzaj. Opowiedz mi w ogóle coś o sobie. Nic prawie nie wiem.
—Kłamiesz.
—Nie przysięgam! — wtedy zorientowałam się, że trzymam go za rękę. Wzięłam ją i schowałam do kieszeni.
—A więc. Mieszkam w Paryżu, ale do piątego roku życia, tutaj mieszkałam. Tata dostał lepszą pracę, przez byliśmy zmuszeni do opuszczenia Hawkins. Przyjeżdżam tutaj co wakacje. Mam za dwa dni urodziny, siedemnaste. Kocham muzykę. Prawie wszystkie gatunki oprócz disco. Gram na pianinie. Chciałam na gitarze, ale nie chce mi się zacząć. Lubię jeszcze książki i filmy.
—Duży opis.
—Taki chciałeś. A ty? Co powiesz ciekawego.
—Zaraz będę miał dziewiętnaście lat. Kibluję...
—Czekaj co?! Masz prawie dziewiętnaście lat?!
—No tak — zaśmiał się. — A myślałaś, że ile?
—Siedemnaście i wiesz teraz dorosłość. A tu proszę.
—Dzięki, że mnie tak odmłodziłaś. Ale kontynuując. Mam mały zespół z ziomkami ze szkoły z tymi, z którymi gram w D&D. Gram na gitarze od piątego roku życia, a no i mieszkam z wujkiem, ale prawie go nie ma.
—Fajnie. Takie nastoletnie życie muzyka, D&D, zespół... Fajnie.
—Czy ja wiem. Dobra dawaj ulubione zespoły.
—Hmm... Queen oczywiście, Black Sabbath, Madonna, Beatles, czasem Michael Jackson i Metallica. — Eddie w tym czasie wyskoczył prawie w powietrze, a na jego ustach ukazał się uśmiech.
—Wiedziałem, że lubisz ich muzykę.
—Ej, ale nie mów mu. Prosze.
—No dobrze. Teraz moja kolej. Black Sabbath, oczywiście Metallica, Queen, Beatlesów też zdzierżę, Rolling Stones, Greta Van Fleeta i Iron Maiden. To chyba moje ulubione. Ale jest ich wiele.

Pov Steve

Kupiłem kolejne kwiaty, dla Suse. Nie wiem jak jeszcze mam ją przepraszać. Nie daje mi nawet nic wytłumaczyć, moje listy nic nie pomagają. Nie wiem co robić. Czuję jakby serce mi pękało. Nie zrobiłem nawet nic złego. Nie moja wina, że Vic przyleciała do mojej rodziny na wakacje. Lubię ją. Przyjaźnimy się, ale to wszystko. Kocham Sus, ale nie może mi zabraniać, mieć przyjaciółki.
Gdy otwierałem drzwi od sklepiku małe dzwoneczki zadzwoniły. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem ją. Była w towarzystwie Eddiego. Śmiali się popijając shaky. Coś ścisnęło mnie w żołądku. Wyglądała na szczęśliwą. Już chciałem podejść, ale w tym czasie Eddie podniósł kubek z piciem Susanne, przez co ta została z całą buzią, w bitej śmietanie. Munson zaczął się śmiać. Po chwili dziewczyna włożyła swój kubek w twarz chłopaka. Jego dolna część twarzy była pokryta czekoladowym koktajlem. Moja dziewczyna zaczęła się śmiać i uciekać.

—Miller! lepiej uciekaj, bo będziesz miała marną śmierć! — krzyknął na tyle głośno bym ich usłyszała.

Dogonił ją. Oczywiście, że to zrobił. Pchnął ją delikatnie na ścianę i zaczął łaskotać. Dziewczyna zaczęła się zwijać ze śmiechu.
Poczułem jak po policzku zlatuje mi łza. Wyrzuciłem kwiaty do kosza, po czym ruszyłem do pracy. Czekał mnie ciężki dzień... Jeszcze ta impreza u Mike'a.

Od autorki:
•Chce Wam serdecznie podziękować za 1k wyświetleń. Jakby wow... Nie spodziewałam, się że osiągnę taki sukces w krótkim czasie. To wszystko dzięki Wam. Wiem, że moja aktywność się pogorszyła, ale obiecuję poprawę. Tik tok też musi zacząć pracować, bo mega wyświetlenia i aktywność spadła, przez co maleje moja chęć do pisania.

Miłego dnia/popołudnia/wieczorku <3

Wake Up!!! (please my love)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz