Czemu o to pytasz?

582 42 40
                                    

—Czy jest możliwość, że przejście się otworzyło? — El stanęła w miejscu chwilę rozmyślając.
—Co? Czemu o to pytasz?
—Nie odpowiada się pytaniem, na pytanie.
—Z tego co mówiła Joyce, to zamknęła przejście uśmiercając przy tym Hoppera.
—Will — wyszeptałam do siebie.

  Kazałam dziewczynie chwile poczekać. Porwałam tym razem Will'a, przerywając mu dość ciekawą rozmowę, którą prowadził z Lucasem. Patrzył na mnie przerażony, tak samo jak El.

—Will, poczułeś może coś od Łupieżcy. Nie kłam, bo to ważne — zakłopotany chłopak nie wiedział co powiedzieć.
—Delikatne mrowienie na karku. Ale to tyle.
—Czemu nic nie mówiłeś?! — krzyknęła Nastka, uderzając go delikatnie w ramię i zatrzymując się. Przez co uczyniliśmy to samo, tworząc swój mały krąg.
—No nie wiem! Nie krzycz na mnie! Dlaczego o to pytasz, Susanne? Powiedz wreszcie o co chodzi.
—Gdy wybiegłam od was, usłyszałam tykanie zegara. Zaczęłam się rozglądać, bo to raczej nie było normalne. Kiedy weszłam do środka łazienki zobaczyłam zegar, który był wbity w ścianę. Miał potłuczone szkło i był dość stary. Gdy do niego podeszłam ze środka wyszła masa pająków. Upadłam na ziemię i schowałam twarz w dłoniach. Kiedy ją podniosłam ujrzałam to coś, co przypomina śnieg, ale nim nie jest. Potem usłyszałam dziwny, dość niski głos. Ktoś powiedział ,,Już czas, Susanne". Przeraziłam się. Co jeśli przejście jest jednak otwarte? Jeszcze Will teraz mówi, że też coś czuje. — Wpatrywaliśmy się w siebie. Nikt z nas nic, nie powiedział.
—Nie wiem co powiedzieć. Nawet nie wiemy jak to sprawdzić, jeśli przejście zostało otwarte ponownie.
—A co jeśli to jakiś znak?
—Co masz na myśli Will? — zapytałam.
—No wiesz. Jeśli przejście zostało ponownie otwarte, to znaczy, że będzie to czwarty raz. I wydaje mi się, że ktoś musi sterować demogorgonem i Łupieżcą Umysłów. Ktoś musiał je stworzyć.
—Nastko? Tak właściwie jak ty otworzyłaś, to przejście? — W tym samym czasie ktoś wskoczył na moje barki. Przeraziłam się, przez co szybko się obróciłam. Był to Dustin.
—Nie chcę cię martwić Susanne, ale jest już po dwudziestej drugiej.

  Wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo mam przesrane. Jak bardzo jestem w dupie. Nigdy się nie spóźniłam, przez co babcia na pewno schodzi na zawał, w dodatku z tym całym mordercą, który chodzi po Hwakins. Podziękowałam chłopakowi, za wiadomość, pożegnałam się z przyjaciółmi i podbiegłam do reszty. Chwyciłam Eddiego za rękę i szybkim krokiem oddaliliśmy się od wszystkich. Chłopak patrzył na mnie zakłopotany. Powiedziałam mu jak bardzo będziemy mieli wpierdol, przez co sam szybko zaczął iść w kierunku mojego domu. Nie odzywaliśmy się do siebie.

Nie byłam pewna czy wie o drugiej stronie, a nie chciałam ryzykować. Wiem, że coś jest nie tak, a Will ma rację. Na pewno musi być ktoś, kto steruje tym wszystkim. Kto daje nam znaki, ale my ich nie rozumiemy. Może przez te kilka lat dawał nam jakiś kod, których my nie rozumieliśmy. Może, to była wojna, którą przegrywał, ale też w taki sposób stawał się silniejszy. Znalazł nasze słabości, które teraz będzie wykorzystywał przeciwko nam. Najbardziej ciekawiło mnie jak Nastka otworzyła przejście. Nigdy w sumie o tym nie wspominała, ale teraz gdy jesteśmy starsi, chyba może wyjaśnić, co nie co. Prawda?

—Wszystko okej? Jesteś strasznie spięta i taka rozkojarzona. Chodzi o to zerwanie ze Stevem?
—Nie... Znaczy tak, ale staram się nim nie przejmować.
—I bardzo dobrze. — Eddie położył rękę na moim ramieniu, przez co się zaśmiałam. — A o czym gadałaś z El i Willem?
—Takie tam. Nic ważnego.
—To znaczy?
—Gadaliśmy o tym, jak cię poderwać — zaśmiałam się.
—Oi, wysoko sobie stawiacie poprzeczkę. Po pierwsze nie jestem gejem, więc Will może się pożegnać z wygraną — wybuchłam na te słowa śmiechem. — Nastka ma chłopaka, więc to by nie było sprawiedliwe w stosunku do Mike'a. Zostajesz ty...
—Muszę coś wymyślić — powiedziałam sarkastycznie
—Suse, tak sobie myślę. Może jutro do mnie przyjdziesz? Nauczę cię grać na gitarze?
—Możemy spróbować. Chyba szybko się uczę.
—To przyjadę po ciebie o szesnastej — zmarszczyłam brwi.
—Czekaj. Ty masz prawo jazdy? — zaśmiałam się widząc Eddiego Munsona przed kierownicą.
—Tak. Co w tym dziwnego?
—Nic — wybuchłam śmiechem. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie Munsona za kółkiem. Po prostu... Nie.

  Stanęliśmy przed domem mojej babcie. Pożegnałam się z Eddiem długim przytulasem, po czym niepewnie weszłam do domu. Starałam się być cicho, jednak babcia siedziała na kanapie i oglądała jakiś film. Na mój widok spokojnie go wyłączyła i poklepała miejsce obok siebie. ,,Cholera. Jak bardzo mam przesrane?". Patrzyłyśmy sobie w oczy. Ona był spokojna, ja przerażona. Chciałam zacząć jakoś rozmowę, jednak nie wiedziałam jak. Poczułam się jak mała dziewczynka, która zjadła słodycze wbrew tego, że moja babcia tego zabroniła.  

—Czemu nie zadzwoniłaś?
—Nie wiem babciu. Ten czas tak szybko zleciał. Byliśmy na basenie i straciliśmy trochę poczucie czasu
—Nie piłaś? — zapytała, na co ja zaprzeczyła głową.
—Nie, za kogo mnie masz?
—Tak pytam. Bardzo mnie martwiło gdy nie dawała żadnego znaku życia.
—Wiem. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
—Mam nadzieję. Dobrze, lecę spać. Jutro jadę na wycieczkę z Jamiem.
—Ale super. Napiję się wody i też się kładę.
—Dobranoc. — Staruszka podniosła się i pocałowała mnie w czło. 

   Odprowadziłam ją wzrokiem po schodach, po czym oparłam się o zagłówek kanapy. ,,Nie było tak źle". Podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej wino. Nie przejmowałam się tym, że babcia mnie nakryje. Wzięłam je, kieliszek oraz ciasteczka, po czym ruszyłam na górę. Przed urządzeniem sobie uczty bogów, postanowiłam wziąć prysznic. Umyłam się żelem z grejpfrutem, nabalsamowałam ciało, owinęłam je w ręcznik i wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku i zaczęłam przebierać kasety, które znajdowały się w domu. W końcu padło na ,,Grease". Musical z końcówki lat siedemdziesiątych. Nalałam sobie wina do kieliszka, po czym upiłam trzy łyki.

Chwyciłam pilot do ręki i gdy chciałam włączyć film usłyszałam jakby kamienie uderzające o szybę. Przestraszona podeszłam do firan i odsłoniłam ją delikatnie. Ujrzałam tam Eddiego. Westchnęłam ciężko. ,,Co ten kretyn wyprawia". Otworzyłam okno i wychyliłam się delikatnie. Nie widziałam jego twarzy, ale po włosach go wszędzie rozpoznam.

—Co ty tu do cholery robisz? — zapytałam po cichu.
—Muszę wejść na górę, ale nie mogę przez drzwi.
—Żartujesz sobie?
—Błagam cię, pomóż mi. — Jego głos... Był inny. Smutny.

  Zmarszczyłam brwi. Chłopak zaczął się rozglądać i ujrzał drabinę. Podłożył ją pod moje okno i wspiął się po niej. Zorientowałam się, że jestem w samym ręczniku, ale chłopak już przekroczył próg mojego pokoju. Zasłonił okno, przez co nie wiedziałam co się dzieje. Popatrzyłam na niego. Jego twarz była pokryta włosami, przez co nie widziałam jego mimiki. Usiadł na brzegu łóżka i schował twarz w dłoniach. ,,Co się do cholery dzieje". Uklęknęła przed nim i chwyciłam jego dłonie. Spojrzałam na jego twarz i... Cholera on płakał. Eddie Munson płakał. Aż mi samej nabrały się łzy do oczu. Nie wiedziałam co za bardzo zrobić. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, aż w końcu się odezwał.

—Ja jej nie zabiłem...

Od Autorki:
Bardzo się cieszę, bo dzisiaj super aktywność.
•Swoje rozdziały chciałabym dedykować: Venusowa która mi przypomina by rozdziały wstawić oraz dziewczynie, idnrattremfrv za to że jest moją żoną
•Chcecie w ogóle jakiś ff o Josephie Quinnie? Mam już prolog więc no...

Wake Up!!! (please my love)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz