ROZDZIAŁ 18

66 4 0
                                    

Wyszedł z budynku, a gdy byliśmy już przy limuzynie otworzył drzwi i cisnął mną na kanapy samochodu. Sam zajął miejsce obok, był wściekły co można było dostrzec w jego oczach i zaciśniętej szczęce. Nie odzywał się. Nie wiedziałam, czy to ja, czy coś w pokoju go zdenerwowało.

Siedział wściekły, a we mnie przez alkohol  i narkotyki obudziło się porządanie. Przybliżyłam się do niego, zaczęłam całować go po policzku i szyji, nie reagował, patrzył się w telefon. Moja dłoń skierowała się do jego paska, zaczęłam go rozpinać, gwałtownie złapał mnie za rękę.

– Jesteś pijana, będziesz tego zaraz żałować.

– Tyle czasu próbujesz mnie zwieść, a gdy tego chcę odmawiasz – odsunęłam się od niego na prawie drugi koniec pojazdu. Założyłam ręce na piersi i ostatkami trzeźwego umysłu chciałam to poukładać. Poczułam tylko jak auto wjechało na jakąś kamienistą drogę, następnie zatrzymał się, a kierowca wyszedł.

Brunet zaczął rozpinać pasek. Ten widok stał się dla mnie seksowny, przygryzłam dolną wargę i wypuściłam ciężko powietrze. Całe moje ciało spięło się.

– Na pewno tego chcesz? – zapytał, łapiąc mnie za włosy.

Jego zaciśniętą dłoń mnie opamiętała, co ja właściwie robię. Przecież go nienawidzę.

– Puść mnie, rozmyśliłam się – zaczął się ze mną szarpać, drugą ręką złapał mnie mocno za szyję.

Zawisnął nade mną i sycząc przez zęby wydusił – nie rób tak więcej jeśli nic z tego potem nie ma.

Po tym wszystkim wróciliśmy do domu, od razu pobiegłam do pokoju nie zwracając uwagi na to, że jeszcze mnie wołał. Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi na klucz.

***

Byłam już lekko spóźniona. Nie świadczy to o niczym dobrym, nie wiem co gorsze nie przyjść, czy przyjść w połowie. Nie chcę pogarszać mojej sytuacji i wizerunku, już tydzień temu go nadszarpnęłam, miałam nadzieję, że nikt tego nie pamięta. Teraz kac mnie męczy po spędzeniu poprzedniego wieczora z Emmą, mamą i kilkoma zaufanymi dziewczynami z jej burdelu. Od rana zarzyłam z dobre cztery tabletki przeciwbólowe.

Ubrałam się w czarną elegancką biurową sukienkę, a do niej zwykłe czarne szpilki ze szpicem. Nałożyłam lekki makijaż, włosy związałam w kucyk zaraz przy karku z tyłu, wypuszczając dwa kosmyki z przodu.

Prawie biegłam przez cały dom. Będąc pod drzwiami gabinetu próbowałam opanować oddech, gdy już się trochę umiarkował, weszłam. Siedziało tam kilku mężczyzn, w tym Thomas, Paul, Daniel no i oczywiście Logan. Większość była ubrana w czarne albo granatowe garnitury z białą koszulą. Brunet jak zawsze musiał się wyróżniać. Miał na sobie czarne eleganckie spodnie oraz koszulę tego samego koloru, która podwinął do łokci i rozpiął pierwsze dwa guziki u góry, stał oparty o parapet. Widać było, że moja obecność go niezadowalała, ale nie obchodziło mnie to.

– Przepraszam za spóźnienie – usiadłam na wolnym miejscu, czyli na czarnej skórzanej kanapie między dwoma mężczyznami.

Na biurku leżała mapa portu z obecnym rozłożeniem kontenerów oraz alkohol. Słuchałam ich rozmów, propozycji i ostatecznej strategii. Na mapie rozpisano pozycję, omówiono godzinę oraz to co powiedzą by Chińczycy się zainteresowali.

Wszystko fajnie, ale ominęli mnie. Nie wyznaczyli mi grupy, z którą mam iść.

– A ja – popatrzyłam na tatę, on następnie na Logana.

– Ty nie idziesz – był tak spokojny, a mnie po tych słowach roznosiło od środka.

– Nie będę siedzieć w domu, nie na to pracowałam przez dziesięć lat. Pójdę nawet jeśli musiałabym działać sama. Nie pozwolę żeby moi ludzie walczyli o nasz teren, gdy ja będę siedzieć na dupie i nic nie robić – moje nerwy puściły, znowu traktował mnie jak filiżankę z porcelany, aż z tego wszystkiego wstałam. Nie patrzyłam na reakcję mężczyzn siedzących w tym pomieszczeniu, nie byłam jak ich żonki. Słodkie, potulne czekające w łóżku na kutasa, a potem dostają w pizdu prezentów i byle czego.

– Uspokój się, jak bardzo chcesz pójdziesz ze mną inaczej nie ma opcji. Tak jak ustaliliśmy w środę od czwartej rano, co dwie godziny obchód. Cała zabawa startuje o pierwszej w nocy. Konteneru pilnuje dwudziestu ochroniarzy, dwa mają być opchane po brzegi ludźmi, snajperzy na górze i ostatnie dwie grupy jedna na lądzie, druga na statku. Oby chwycili to na poważnie i nie wyczuli podstępu. Akcja będzie za trzy dni, niech wszyscy się szykują na tą walkę, którą musimy wygrać. Inaczej będzie nieprzyjemnie i oby nie było ofiar. Dziękuję za dzisiejsze spotkanie – wszyscy mężczyźni wyszli wraz z ojcem, który poszedł ich odprowadzić. Zostałam z Loganem sama.

Nie patrzyłam na niego, podeszłam do biurka, nalałam sobie whisky, po czym odwróciłam się tyłem i oparłam o drewniany blat. Od razu wypiłam całą zawartość. Brunet rozsiadł się na kanapie na przeciwko mnie, na której wcześniej siedziałam. Skanował mnie wzrokiem z góry na dół, unikając kontaktu wzrokowego.

– Musisz być taka niesforna – odparł po dłuższej chwili ciszy.

– Chyba tak bo masz w dupie moje zdanie i opinię, olewasz moją chęć pomocy. Sorry ale nie będę leżeć i pachnieć, nie tak mnie wychowali – założyłam ręce na piersi. 

– Kurwa – wymamrotał pod nosem – nie chodzi o to żeby cię ograniczać, czy ci zabraniać – wstał z kanapy i podszedł do mnie, dzieliło nas parę centymetrów.

– Tak? A o co? O to, że wyruchałeś mnie jak swoją dziwkę.

– Chodzi o twoje bezpieczeństwo, zapomnij o tamtym – położył rękę na moim policzku, zaczął głaskać mnie po nim kciukiem.

– Nie przejmuj się, zadbam o siebie, sama – odepchnęłam go i ruszyłam w stronę drzwi.

Poczułam ucisk na karku i po chwili znalazłam się na biurku, leżałam na brzuchu. Jego ręka zacisnęła się jeszcze mocniej. Stał za mną, czułam go, modliłam się żeby odpuścił. Pochylił się nade mną, prawie na mnie leżał.

– Zacznij mnie szanować bo skończysz jak Emma, poza tym Liam potrzebuje matki i ojca, a to ty go zabrałaś. Nie myśl tylko o sobie bo jeszcze się komuś coś stanie – wysyczał to w gniewie przez zęby napierając na mnie jeszcze mocniej, dociskając do blatu.

Czy można bardziej czuć wstręt do takiego człowieka, jeśli nie to znaczy, że właśnie przekroczyłam limit i pobiłam rekord guinnessa.

Puścił mnie, kątem oka widziałam jak nalewa sobie alkoholu do szklanki. Podniosłam się i ruszyłam do drzwi, które nagle się otworzyły. Do środka wszedł Daniel z adwokatem.

– Podpiszecie papiery, teraz – powiedział siadając przy biurku.

Mężczyzna z teczką wyjął jakieś kartki i dał nam do przeczytania. Wróciłam na kanapę z lekturą. Minęło może jakieś dwie minuty żeby wszystko przeczytać.

– Ale jaki ślub – wstałam z oburzeniem– Dlaczego?! Mam to podpisać i jeśli tego nie spełnię ponieść karę?!

– Tak, Logan będzie twoim mężem nawet jeśli umrę. Podpiszcie i koniec tematu.

Na piśmie była umowa zaplanowanego małżeństwa, za życia Daniela oraz po jego śmierci. Gdyby umarł, mamy miesiąc na pobranie się. To jakiś żart, podpisałam, a wychodząc trzasnęłam drzwiami.

Hej hej, małe pytanko, czy rozdziały się pomieszały? 😕 Bo niestety u mnie tak... I szczerze drugi raz tak mam i nie wiem co z tym zrobić.

AriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz