Przez ostatnie dwa dni zasypiałam nad małym Liamem w jego pokoju. Sny torturowały moją psychikę wyniszczając ją bardziej niż zwidy po nielegalnych substancjach.
Do naszego domu przyjechał gang z Los Angeles. Gang motocyklowy ze strony matki Logana. Nie miałam pojęcia, że jego mama była powiązana z takimi sprawami, cały czas wydawało mi się, że była zwykłą kobietą i niewiele wiedziała o tym życiu. Nigdy w sumie z nikim o niej nie rozmawiałam.
Jechałam właśnie do kaplicy wraz z mamą i Loganem. Liam został z opiekunką, nikt jeszcze nie był w stanie powiedzieć i wytłumaczyć mu, że Daniel nie wróci. Z drugiej strony co zrozumie takie małe dziecko.
Po tych kilku dniach w końcu wyglądałam jak człowiek. Ubrana w coś eleganckiego, wymalowana, umyta. Chociaż powłoka wyglądała dobrze, w środku odgrywało się piekło.
- Wysiadaj - głos wybił mnie z zamyślenia, brunet stał wyciągając do mnie rękę. Podałam mu swoją i po chwili stałam już obok niego. - Wszystko będzie dobrze, jesteś silna.
Użalał się nade mną jakbym była małym dzieckiem. Popatrzyłam na niego z pogardą i rozglądnęłam się, czy ktoś obok nas nie stoi.
- Dwa lata temu przeżywałam to samo, więc o czym ty do mnie mówisz. Ciebie wtedy nawet nie było i nie było ciebie w planie. To wszystko przez ciebie, oboje walczyli za ciebie i dla ciebie - zaczęłam go popychać i szturchać, on stał niewzruszony patrząc się na mnie, a potem wokoło. Kiedy zorientowałam się, że niektórzy ludzie na nas patrzą poprawiłam sukienkę i ruszyłam do środka kaplicy.
Zajęłam miejsce przy mamie, złapałam ją za rękę, żeby się uspokoiła. Patrzyła na otwartą trumnę, leżał tam. Wyglądał jakby beztrosko spał, miał się zaraz obudzić, iść do kuchni po kawę i w swoich śmiesznych kapciach, które dostał ode mnie i mamy w ostatnie święta iść do gabinetu. To było tak nierealne.
Czułam tą pustkę w domu, nieznaczną chęć, a zarazem niechęć do gabinetu, gdzie już go tam nie zobaczę. Tak samo miałam z Davidem. Do tej pory nie mogę wejść do jego starej sypialni, tak jak mama.
Msza się skończyła, a do mównicy podszedł adwokat Daniela, reprezentujący jego jak i cała rodzinę przez kilka ostatnich lat. Jego dzisiejszym zadaniem było przeczytać testament, papier, przez który zmieni się całe moje życie bez odwrotu.
***
Pod czas stypy, a raczej bardziej pretekstu do picia, ćpania i zabawy, tylko niewielka garstka ludzi siedziała przy stole i rozmawiała o ojcu, jakim był szlachetnym człowiekiem. Wspominali jego początki i to jak się wybił w świecie przestępczości zorganizowanej.
Dużo się dowiedziałam o jego ojcu i dziadku. Jego ojciec chciał zakończyć te działalności, prawie do tego doszło, aż go zamordowano. Do tej pory nikt nie wie kto to był, podobno każdy kto mógł, tę informację zabrał ze sobą do grobu. Daniel jako 16-latek starał się odbudować imperium dziadka, udało mu się to w połowie. Resztę poprowadził sam na swoich zasadach.
Logan podniósł się z krzesła i postukał kieliszek stołowym nożem.
- Witam wszystkich przybyłych na ostatnią drogę Daniela, męża, ojca i dziadka. Jego ostatnia wola została przeczytana w kościele, najważniejszą z nich jest powiązanie mnie i Arii węzłem małżeńskim - spojrzał na mnie z dziwnym zalotnym uśmiechem, którego nienawidziłam. - Chciałbym od razu zaprosić was wszystkich na nasz ślub, który odbędzie się za dwa tygodnie w naszej rezydencji. Potwierdzenia o przybyciu oczekujemy do przyszłego tygodnia.
Do sali weszli kelnerzy i zaczęli rozdawać koperty z zaproszeniami na ślub.
Znowu zostałam pominięta i dowiaduję się z całą resztą, a to przecież o mnie chodzi, o moją przyszłość, to dalsze niewiadome życie.
Podszedł do mnie opierając mocno rękę o moje ramię. Poczułam ten ciężar, ale był on silniejszy na sercu. Dla mnie był to koniec kariery, musiałam udawać dobrą przyszłą żonę, nie zbuntowaną nastolatkę, którą już nie byłam.
- Musimy porozmawiać - szepnął mi do ucha, poczułam jego ciepły oddech na karku. Przeszły mnie od niego ciarki.
Przeprosiliśmy wszystkich i wyszliśmy z sali, udając się do gabinetu. Drewniane wykończenia do nowocześniejszego stylu niż wcześniej tu panował wyglądał idealnie. Ciemne, dębowe, ciężkie biurko zostało zastąpione czarnym metalowym stelarzem z blatem zrobionym z grubego szkła. Skórzany fotel taty został zamieniony na nowszy wraz z kanapami stojącymi niedaleko drzwi.
- Ciekawie się urządziłeś - usiadłam na nowej szarej kanapie.
- Trzeba pokazać coś co jest nieprawdą. - Podszedł do barku i nalał burbonu do szklanki. - Słuchaj, nie chcę żebyś dowiedziała się ostatnia, tylko pierwsza. Ehh... Po naszym weselu... Wyjeżdżamy do Los Angeles bezpowrotnie - spuścił wzrok zatapiając go w szklance.
- Ale jak to?! Chcesz to wszystko zostawić?! - Wstałam oburzona.
Odłożył szklankę na szklany blat i zrobił tą swoją groźną minę, jakby chciał mnie wykasować bo się stawiam.
- Tam jest bezpieczniej, działamy w podobny sposób, ale nie polują na nas aż tak...
- Jak to polują?? Co masz na myśli?
- Ostatnio wypuściłem trzech szpiegów, żeby pokręcili się obok chińczyków... Wrócił tylko jeden z niewielką ilością wiadomości, a raczej miał za zadanie przekazać wiadomość no i z głową twojego Alexandra oraz kilku innych ochroniarzy.
- Alex nie żyje - opadłam bezwładnie na kanapę za mną. Ostatnio nie było między nami dobrze, ale... Nie chciałam, żeby umarł, nie w taki sposób i nie teraz. - Wybacz słońce...
- Co z jego ciałem??
Zawahał się spoglądając przez okno, a potem na szklankę.
- Ważniejszy jest nasz ślub za dwa tygodnie. Tym się zajmij, reszta należy do mnie. - Wyszedł zamykając za sobą drzwi.
CZYTASZ
Aria
Truyện NgắnJEŚLI ROZDZIAŁY SĄ POMIESZANE BARDZO PRZEPRASZAM, ALE TO NIE Z MOJEJ WINY, NIE POTRAFIĘ TEGO NAPRAWIĆ. Aria Torres wychowana na bezduszną maszynę do zabijania przez nowojorską mafię. Traktowana jest jako członek rodziny, gdy poznaje następcę Dona c...