Moja codzienna rutyna, po obiedzie spędzałam czas na sali treningowej wraz z Liamem. Przedszkole było zamknięte od trzech dni przez pęknięcie rury, opiekunka nie przyszła, a Grace była w swoim domu uciech. Musiałam się nim zająć, dodatkowo jutro był dzień akcji. Młody siedział z książką, a ja trenowałam i szykowałam się na następną noc. Piękne uczucie znowu wiedzieć, że zrobię coś pożytecznego, nie samo zajmowanie się wszystkim i niczym.
Do sali wszedł Alex, nie widziałam go od ich bójki. Wyglądał na zadowolonego.
– Słyszałem, że jedziesz jednak z nami.
– Jadę, więc mi nie przerywaj – naparzałam mój kochany worek, jedynego szczerego przyjaciela.
– Dobra, ale może jakiś sparing. Trzeba się przygotować – tak właśnie o tym marzyłam, o skopaniu mu mordy.
– W sumie czemu nie.
Zaatakowałam pierwsza, czego się oczywiście nie spodziewał. Obaliłam go na ziemię i przyłożyłam nóż, który miałam w bucie. Ktoś zaczął nam klaskać, był to brunet.
– Świetnie się bawicie przy dziecku, że wam nie wstyd – był ubrany inaczej niż zazwyczaj, miał na sobie szare dresowe spodnie i czarną koszulkę.
– Szefie to nie tak, my tylko szykujemy się do akcji – wstałam z niego jak najszybciej.
– Taaa obaj dobrze wiemy co do niej czujesz, a ona ma to głęboko w poważaniu. Trzeba być życiową ofermą, w sumie mnie też nie chce, ale musi za mnie wyjść. Ostatnio ci mówiłem, że jak ją dotkniesz lub na nią chodźby spojrzysz to cię zabije – podniósł rękę i ruszył nią w lekkim geście, włożył ręce do kieszeni dresu – nie łamię obietnic, ale Aria już o tym się przekonała – dwóch ochroniarzy zabrało Alexa z sali.
Byłam w szoku, jak można być aż tak bezwzględną osobą. Wyczuwał w nim konkurencję, czy jak?! Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Naprawdę w taki sposób chciał pozbyć się drugiego najlepszego, można powiedzieć, że agent w rodzinie. Jego zachowanie było tak absurdalne i niewyjaśnione, że nie chciałam wiedzieć do czego jeszcze może się posunąć.
– Ciebie doszczętnie popierdoliło.
– Dopiero może, zacznij się wyrażać. Liam patrzy – popatrzyłam na chłopca, siedział i kolorował kolorowankę. Brunet podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Obdarzyłam go zimnym wzrokiem, nie lubiłam jak tak robił, udawał wielce zatroskanego i kochanego, a ja na samą myśl miałam ochotę zwymiotować – chodź teraz sami się pobijemy. Wiem, że chcesz mi skopać tyłek dziś masz okazję.
Trening dokończyłam z nim, już nie był taki silny lub nie chciał, ale to właśnie agresja dodawała mu mocy, a gdy on był zły, mnie to po prostu paraliżowało. W dziwny sposób był moją słabością, osobą która umiała mnie poskromić. Nie umiałam wyjaśnić dlaczego, ale to działa od początku naszej pojebanej znajomości.
***
Byłam w grupie F z Loganem, Thomasem i paroma mężczyznami, byliśmy na statku. To świeże powietrze dawało mi trochę ukojenia, a adrenalina gotowała moje żyły. Kochałam takie akcje, były lepsze niż zakupy, czy szybka jazda na motorze. Tutaj mogło się wszystko wydarzyć.
Akcja się rozpoczęła doszło do pierwszych głuchych strzałów, widziałam przez okno kabiny nawigacyjnej, że snajperzy również zaczęli działać. Kilka minut później słychać było stukot butów mężczyzn wychodzących z obu kontenerów. My też ruszyliśmy, przeszliśmy szybko przez pokład na przykucu i zeszliśmy po kładce. Wiele Chińczyków jak i naszych leżało już na ziemi. Przyszło ich tu bardzo dużo, nie spodziewałam się aż takiego odzewu chodź na niego liczyłam.
CZYTASZ
Aria
Short StoryJEŚLI ROZDZIAŁY SĄ POMIESZANE BARDZO PRZEPRASZAM, ALE TO NIE Z MOJEJ WINY, NIE POTRAFIĘ TEGO NAPRAWIĆ. Aria Torres wychowana na bezduszną maszynę do zabijania przez nowojorską mafię. Traktowana jest jako członek rodziny, gdy poznaje następcę Dona c...