ROZDZIAŁ 5

76 3 0
                                    

Wyszłam z domu, na podjeździe czekał mój motor oraz Alex. Pogłaskałam moje dziecko, po czym założyłam kask i usiadłam na motorze.

– Co się stało, powiesz mi, czy znowu będzie milczeć i zamykać się w sobie – Alex zawsze dbał o moje samopoczucie, czasami, gdy było to możliwe rozweselał mnie.

– Najpierw rundka po mieście – było po dziewiętnastej, idealny czas na wyjazd z domu. Ruszyłam spod drzwi z piskiem opon, Alex za mną.

Ścigaliśmy się jak dzieci, gdy wyjechaliśmy na ulice Nowego Yorku, nawet policja rezygnowała z pościgu, chodź dodawało to adrenaliny i lubiłam jak próbowali nas dogonić. Jeszcze ciekawiej było, kiedy dawałam się zatrzymać, miny nowojorskiej policji po przeczytaniu mojego nazwiska i miejsca zamieszkania były bezcenne, budziło w nich lęk. Życzyli mi wtedy tylko dobrej zabawy i bezwypadkowej podróży.

Kochałam te nocne przejażdżki, było pięknie, światła uliczne odganiała mrok, który otaczał nas wszędzie. Dotarliśmy do jednego z ulubionych wzgórz, na których złamałam pierwszy raz rękę. Znaliśmy się dziesięć lat, Alex to syn jednego ze starszych ochroniarzy, gdy tylko się urodził było już dla niego miejsce w drużynie. Był starszy ode mnie o 7 lat, każdy z tych wszystkich mężczyzn był dla mnie jak brat.

Usiedliśmy na wielkim głazie. Było widać stamtąd część miasta. Tą bardziej tętniącą życiem.

– To powiesz mi w końcu co się stało – opuścił głowę i popatrzył na mnie spod rzęs.

– Syn Davida przyjechał... Jest tak do niego podobny – próbowałam opanować swój oddech.

– Widziałem, spróbuj go unikać może chwilowo to pomoże.

– No właśnie nie da się, ma z nami jutro jechać na jakąś akcję.

– No jedziemy do klubu, ma tam być jeden z dłużników, musimy go przywieźć, a wiesz, że to nie będzie łatwe.

– Do klubu? Nikt mi nie powiedział, że będę musiała znowu ubierać się jak kocica – parsknęłam śmiechem, przeważnie jak jechaliśmy na jakąś akcje do klubu Daniel liczył na to, że uwiodę osobę, którą potem uprowadzaliśmy lub torturowaliśmy. To były jedyne momenty, kiedy ubierałam się dość skąpo jak na moją osobę.

– Ty przynajmniej dobrze wtapiasz się w tło, zawsze gotowa na wszystko.

Naszą rozmowę przerwał mój telefon, była już północ. Dzwonił do mnie jakiś nieznany numer, odrzuciłam. Chwilę później znowu zadzwonił.

– Kto to? – Alex zaczął dociekać, kto tak usilnie chce się do mnie dobić.

– Nie wiem, nieznany.

– Daj, ja odbiorę – chwycił mój telefon i przyjął połączenie, położył na skale, włączył głośnomówiący.

– Aria, gdzie ty do cholery jesteś, babcia się denerwuje!!! – był to wściekły Logan, Grace nigdy nie martwiła się kiedy wrócę. Wyczułam blef, ale zależało mi na nich więc nie chciałam się kłócić.

– Będę za godzinę – usłyszałam w tle Emme, jakby się czołgała, a potem tylko ciężki oddech bruneta, szybko się rozłączyłam. Nie chciałam wiedzieć, ani myśleć o tym co mogło tam się właśnie dziać. – Wracamy do domu.

Starałam się ostrożnie i szybko dojechać do domu, niestety nie udało się to. Wpadłam w poślizg niecałe dwadzieścia minut od domu, zrobiłam kilka fikołków, a moja dzidzia... Niewiele z niej zostało, spadła ze zbocza, które było pięć metrów dalej ode mnie. Leżałam obolała na ziemi, nie miałam siły się podnieść. Widziałam tylko Alexa, który znalazł się tuż obok mnie sprawdzał mój stan i jednocześnie dzwonił do kogoś. Byłam przytomna, ale w pół świadoma co się dzieje. Parę minut później przyjechały dwa samochody, jeden z przyczepą i wyciągarką. Z pierwszego wysiadła mama i nieszczęsny Logan, a z drugiego trzech ochroniarzy, zabrali motor Alexa, a potem próbowali ratować mój.

– Lekarz jedzie już do nas do domu. Zaraz cię stąd zabierzemy – Grace zaczęła głoskać mnie po głowie jak małe dziecko.

Kawałek dalej widziałam jak Alex kłócił się z brunetem. Nie widziałam sensu tego dziwnego i krótkiego sporu. 

– Coś cię boli? – zapytała mnie brunetka dalej klęcząca przy mnie, jakbym umierała.

– Tylko bark i udo. Jestem pewnie tylko poobijana, chociaż nie wiem czy na pewno mnie bolą – podniosłam kącik ust i zaczęłam się podnosić, adrenalina od upadku zaczęła puszczać.

– Chodź zaniosę cię do auta – Alex bardzo szybko znalazł się obok mnie, Logan natomiast stał kawałek dalej i palił papierosa, był jakiś niespokojny. Jego wzrok był zimny i pełny mordu, w dziwny sposób spodobało mi się to spojrzenie.

– Nie jestem cipą, dojdę sama – tak właśnie zrobiłam doszłam sama do samochodu i wsiadłam do niego, miejsce obok mnie zajęła mama.

Po może dwóch minutach na przednich siedzeniach pojawili się obaj mężczyźni. Zostawiliśmy tam ochroniarzy i wróciliśmy do domu. Pod rezydencją czekała na nas Emma i Ojciec. Ta dziewczyna wyglądała jak dziwka... A w tym stroju króliczka jeszcze bardziej, nie wiem czy zniosę pracę dla takich ludzi.

Chciałam wysiąść, ale gdy tylko otworzyłam drzwi silne ręce Alexa chwyciły mnie w objęcia i zaniosły prosto do mojego pokoju, gdzie czekał już lekarz. Po przeglądnięciu mnie uznał, że mam tylko parę stłuczeń i wypisał mi wizytę na tomografię głowy do wykonania w ciągu czterech dni.

Gdy zostałam sama wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, a następnie przeszłam do garderoby, wybrałam duża koszulkę i wygodne majtki. Lubiłam tak spać najprostsza forma była najlepsza, a nie jakieś halki, wygórowane piżamki, nie lubiłam spać też w dresach, jedyne co mogłam założyć to krótkie spodenki, ale dziś postawiłam na minimalizm. Było już koło drugiej.

Wyszłam z garderoby, w saloniku paliła się lampa wolno stojąca koło kanapy. Nie przypominałam sobie żebym ją włączała. Dawała półmrok tamtej części pokoju. W samej części sypialnianej było włączone jedno światełko koło mojego łóżka, ale je akurat włączyłam sama.

Podeszłam do szafki i chwyciłam za pistolet, który trzymałam na wszelki wypadek w szufladzie. Sprawdziłam szybko czy są w nim naboje, magazynek był pełny. Weszłam do saloniku z wymierzoną bronią w ciemność. Nagle ktoś się poruszył.

– Nie zabijaj mnie, przepraszam – była to Emma.

– Co ty tu kurwa robisz – opuściłam broń zapalając światło.

– Chciałam sprawdzić jak się czujesz, Don mi kazał.

– A Daniel nie mógł przyjść sam – opadłam na drugim końcu kanapy żeby być najdalej od niej.

– Niestety nie, rozmawiają o czymś w gabinecie i nie mogłam przy tym być – zaczęła bawić się futerkiem od swojej piżamy.

– Świetnie... Więc jak już wiesz, że ze mną wszystko dobrze może byś tak... Wyszła – irytowała mnie samą osobą, przebywaniem blisko mnie i oddychaniem tym samym powietrzem co ja.

– Wyjdę, ale jeszcze jedno... Trzymaj się od mojego faceta z daleka. – jej głos był w takim tonie jakby mi groziła, zaśmiałam się w duchu.

– Uwierz mi z wielką chęcią – wstałam i ruszyłam do drzwi, otworzyłam jej, a gdy przekroczyła próg, zamknęłam za nią i przekręciłam zamek. Za dużo atrakcji jak na jeden dzień. Byłam tak zmęczona, że gdy tylko się położyłam, zasnęłam.

AriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz