ROZDZIAŁ 13

63 2 0
                                    

Każdy dzień wyglądał tak samo jak poprzedni, trening z dzieciakami, sprawdzanie dostaw albo kontrola w fabryce, sprawdzanie wydatków na najbliższe tygodnie i inne rzeczy, dzięki którym cały ten świat prosperował.

Dziś mama kazała mi podjechać do kilku klubów, musiałam sprawdzić, czy wszystko jest tak jak powinno, kto się w nich kręci i czy biznes dobrze idzie. Miałam też sprawdzić pracowników, czy są zdatni do pracy. Zabrałam ze sobą Emme i dwóch ochroniarzy. Nie chciałam zajmować się tym sama, zawsze chodziłam z ojcem i za każdym razem było ciekawie.

Odwiedziliśmy już dwa nocne kluby, oprócz głupich faktów, które musi podpisać właściciel nic się nie działo. W trzecim już działo się coś ciekawszego.

Był to klub znajdujący się w centrum miasta, jak większość lokali rodziny był ekstrawagancki, połączony z hotelem oraz restauracją. Dziś interesowały mnie tylko i wyłącznie kluby.

Na samym wstępie przywitał nas menadżer klubu, również przekazał mi faktury. Prowadziłam z nim właśnie rozmowę o lokalu jak wszystko wygląda czy są jakieś problemy.

– Wie Pani... Jest taki jeden niewielki problem. Mówiłem o tym już jakieś dwa tygodnie temu, ale nikt się nie pojawił, Don Logan uznał, że nie jest potrzebna aż tak szybka interwencja – mężczyzna był przerażony i znudzony.

– A więc mów, właśnie po to tu jestem.

– Lepiej żebym pokazał, proszę za mną.

Weszliśmy do części zamkniętej, tylko dla personelu. Przeszliśmy korytarz i dotarliśmy do schodów do piwnicy, po których zeszliśmy na dół. Był tam kilka chłodziarek oraz miejsce do przetrzymywania alkoholu.

– I co tu się niby stało, grzyb na ścianach, szczury?

– Coś gorszego... – otworzył jedną z chłodziarek, na podłodze leżały dwie kobiety skąpo ubrane. Najprawdopodobniej prostytutki z ulicy, które przyprowadzili tu goście.

– O kurwa... I one tak tu od ponad tygodnia – chłód zakonserwował zwłoki, dzięki czemu tu nie jebało.

– Tak, chyba przedawkowały. Nie mają żadnych ran, ani nic innego oprócz sinych miejsc na rękach.

– Kiedy je znaleźliście.

– Po zamknięciu lokalu, w jednej loży – zamknął drzwi, usiadłam na skrzyni z winem.

– Dobra załatwię to, najlepiej od razu – wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po ekipę czyszcząca.

Po pół godziny zjawili się moi chłopcy z piłami elektrycznymi oraz kwasem. Byli niezawodni, zabrali ciała do pomieszczenia, z którego nikt nie korzystał. Obłożyli ściany folią, następnie poćwiartowali zwłoki obu kobiet. Ustawili metalową wannę, wypełnili kwasem, a potem wrzucili do niej wszystkie części ciała. Po całej robocie zasłużyli na chwilę odpoczynku, zostawiłam ich w klubie i pojechałam dalej.

Emma cały czas opowiadała mi o swoim życiu zanim została prostytutką. Do końca jej nie słuchałam, myślałam jakby to było gdybym ja trafiła jednak do burdelu, czy też bym mogła tak skończyć, a może byłoby jeszcze gorzej. Jakiś chory pojeb pociął by mnie na kawałeczki albo zdarł ze mnie skórę. Zostałabym czyjąś zabawką i nie mogłam powiedzieć "nie", na każde czyjeś słowo musiałabym się pojawić, usługiwać i być oddana.

Taki właśnie był ten świat, brutalny, bezlitosny, niebezpieczny, pełen trupów, krwi i nabojów. Z drugiej strony co by było gdybym tu nie trafiła, byłabym córką dilera i kobiety, która nie umiała nic zrobić i tylko ćpała. Zaczęłam ją przypominać, gdy Logan był w pobliżu robiłam się bezbronna i słaba, odebrał mi też jedyne szczęście, dzięki któremu mogłam odciąć się od rzeczywistości.

Już raz zostałam sprzedana, przez biologicznych rodziców, ale nigdy nie pomyślała bym, że ktoś sprzeda mnie kolejny raz. Chciałam płakać, ale nie umiałam. Musiałam wziąć się w garść i pokazać wszystkim, że nie da się mnie złamać, przecież tak byłam wychowana. Bezlitosna, brutalna blondynka, maszyna do zabijania, pochłonięta przez mrok tego miasta.

Zawsze wszystkich uważałam za braci, jednak nie wszyscy uważali mnie za siostrę. Co odwaliło Alexandrowi, zawsze byliśmy partnerami na praktycznie każdej misji, najlepsza dwójka, na której polegała sama głowa rodziny Torres. Może to ze mną było coś nie tak, byłam tak zaślepiona akcjami i tym życiem, że coś mi się udawało, byłam niepokonana, że nie zauważyłam jego prób zbliżenia się do mnie.

Tak czy siak, zraniła bym go. Nigdy nikogo nie traktowałam jak kandydata na chłopaka, czy męża, nie miałam do tego głowy. Zamiast bawić się lalkami i uczyć się malować, szyć czy cokolwiek innego, wolałam noże, kastety, strzelanki i bicie się.

Z moich myśli wyrwał mnie dzwonek telefonu, był to facet, który namierzał naszego zbiega. Zatrzymał się we własnym domu koło Nowego Jorku. Udaliśmy się tam bez większego zastanowienia się. Jego dokumenty miałam w głowie, każdy skrawek jego życia. Miał żonę i prawie trzy letniego syna. Był to dom wolnostojący, więc weszliśmy jak do siebie, zero świadków, sąsiedzi daleko.

– Witam państwa, usiądźmy do stołu, mamy do pogadania - zaskoczyła ich moja wizyta i taka właśnie miała być, niespodziewana. Oboje zajęli miejsce przy stole zrobiłam to samo, stało za mną sześciu mężczyzn. – Myślałam, że moi chłopcy będą mieć wolne do jutra i się wyśpią, ale wróciliście do miasta, przez co musiałam po nich dzwonić.

– Myślałem...

– Za dużo myślisz kotku. Związać ich – swój rozkaz pokierowałam do moich ludzi, przywiązali parkę do krzeseł i zakleili dodatkowo ich rece i nogi taśmą. – Gdzie są pieniądze?

– Jakie pieniądze – jego małżonka była dobrą aktorką albo naprawdę nie wiedziała o pożyczkach oraz przekrętach swojego męża.

– Oddam, wszystko oddam – zaczął beczeć, jak ja tego nie lubiłam. Chciałam wyciągnąć broń na stół, ale do pomieszczenia wkroczył mały dżentelmen. Ledwo sklejał zdanie.

– A ty kim jesteś – wskazał na mnie palcem.

– Jestem koleżanką twoich rodziców, możesz mi mówić ciociu - chłopczyk podszedł do mnie bliżej, jego matka wypalała mnie wzrokiem jakby chciała mnie zabić. – Chodź do ciotki na kolanka.

– Zostaw go, oddam ci wszystko co mam i spłacę długi, wszystko będzie na czas ja naprawdę... – rozumiałam go, podobnie to wyglądało gdy zabierali mnie.

– Twój dług miał być spłacony już dawno – jeden z mężczyzn ubranych na czarno podał mi telefon.

– Jeśli jesteś u tego skurwysyna, zabij go, sprzedał nas tej rodzinie, która jakiś czas temu przybyła do okolicy – był to tata, jego postawa mnie zaskoczyła.

– Tu jest dziecko. Wiesz, że ja... – Nie dał mi dokończyć.

– Zabij albo zabierz je ze sobą i tak niewiele wie, rodziców widzi dopiero od tygodnia, najlepiej spalcie tą ruderę – rozłączył się.

Siedziałam chwilę w ciszy, mój wzrok skierowany był w stół, ale tak naprawdę na niego nie patrzyłam, myślałam. Postawiłam dziecko na podłodze, podeszłam do jednego z moich ludzi, powiedziałam kilka słów i wyszłam z domu. Czekała tam na mnie Emma.

– Jeszcze nie jedziemy, poczekamy na resztę – wysiadła z samochodu, odpaliłyśmy papierosy i oparte o samochód czekałyśmy.

Dobre czterdzieści minut później dom zaczął palić się jak pochodnia, patrzyłam na to z podziwem. Ogień był niebezpieczny, tak jak ja, kiedy bruneta nie było obok. Odwiozłam Emme i wróciłam do rezydencji.

AriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz