- Te kwiaty będą pasować do trzeciego tortu, a te do twoich oczu.
Organizatorka wesel, która miała mi pomóc tylko utrudnia pokazując mi niezliczoną gamę kwiatów, których i tak nie rozróżniam. Materiały, miękkie, szorstkie lub koronka z milionami wzorków. Sam obrus wybierałam godzinę, nie da się tak żyć. Czeka na mnie jeszcze suknia ślubna, tort, wybranie orkiestry.
- Te fioketowe wyglądają dobrze, jakby je połączyć z białymi różami - mama nachyliła się nad bukietem kwiatów stojących w jednym z kilku wazonów.
- Zostańmy przy klasyce... Czerwone różne. Uważam, że one będą idealne. Wszystko się do ich dopasuje.
Obie kobiety popatrzyły na mnie jakby rozumiały moją irytację. Siedziałyśmy już od czterech godzin w bibliotece z niezliczoną liczbą katalogów, materiałów i kwiatów.
- Koniec na dzisiaj, nie mam siły - wstałam i wyszłam.
Błądziłam po korytarzach, czułam, że czego mi brakuje. Jakaś wewnętrzna pustka doprowadziła mnie do gabinetu taty... Logana... Sama już nie wiedziałam.
Wyciągnęłam rękę żeby zapukać, zawahałam się. Włożyłam ją do kieszeni krótkich dżinsowych spodenek. Jednym ruchem obróciłam się w drugą stronę, wpadając na coś twardego.
Uniosłam wzrok i zobaczyłam postawnego bruneta w czarnej koszuli, jego czekoladowe oczy pokazywały wszystko... Był zły.
- Coś się stało? Szukałaś mnie? - Jego aksamitny głos wprowadził mnie w jakiś trans.
Osoba przy zdrowych zmysłach powiedziałaby, że ogłupiałam. W tamtym momencie kierowało mną... Właśnie co mną kierowało?!
Przytuliłam go, wręcz rzuciłam się na niego. On stał jak osłupiały, nie wiem ile to trwało, sekundy, minuty. Staliśmy przed jego gabinetem, dopiero po czasie poczułam odwzajemnienie uścisku, jak gładził mnie po włosach. Odchyliłam wtedy delikatnie głowę, gdzie na czole spoczął ciepły pocałunek.
- Coś się stało? - Wypowiedział te słowa zachrypniętym, przejętym glosem.
- Potrzebowałam tylko...
Pocałował mnie, nogi mi zmiękły. Co się dzieje Ari. Usłyszałam tylko skrzypnięcie drzwi, które od kilku miesięcy nie były oliwione. Poczułam materiał kanapy, potem jego dłonie na moim udzie i szyji. Gładkie opuszki muskały moją skórę. Zrobiło mi się niesamowicie gorąco, oddech przyspieszył, czułam jak wali mi serce. Między nogami działo się coś dziwnego, innego, nieznanego.
Dotknął guzika w spodenkach, oderwał się od moich ust i wyszeptał mi do ucha:
- Mogę?
Don Logan nagle pyta?! Coś nowego, zawsze rozkazywał, upierał się, stał przy swoim, a teraz nagle pyta?!
Pokiwałam głową na znak zgody. Rozpiął guzik, wsunął swoje palce pod materiał majtek. Zaczął mnie dotykać w przyjemny sposób, potem wkładam je i wyciągał, coraz szybciej i szybciej, z moich ust wydobył się dźwięk rozkoszy. W pewnym momencie było to niesamowicie przyjemne, przycisnęłam go do siebie czując ulgę.
- Jak się czujesz? - Wyszeptał mi do ucha. Jego ciepły oddech musnął moją szyję.
- Świetnie - leżałam na kanapie, cała zgrzana i szczęśliwa.
Pojęcie szczęścia dla mnie było nieznane, ale to co właśnie przeżyłam było jednym z lepszych doznań w moim życiu.
- Muszę już iść słońce, mam ważne spotkanie w banku. Widzimy się na kolacji - zabrał marynarkę z fotela, a następnie ucałował mnie w czoło i wyszedł.
KILKA DNI PÓŹNIEJ.
Dojechałyśmy właśnie z mamą i Emma do jednego z najbardziej ekskluzywnych salonów z sukniami ślubnymi w mieście.
Wysoka brunetka ubrana w czarny kombinezon i kremowe szpilki przywitała nas bardzo serdecznie w progu, prowadząc do głównej sali przymiarkowej. Wystrój był piękny, elegancie czarno białe ściany z dodatkiem złotych wykończeń. Mama z Emma usiadły na białej zaokrąglonej kanapie. Przed nimi stał podest, a za nim wielkie drzwi do przymierzalni.
- Przygotowałam kilka fasonów, zaczniemy od klasycznej sukni, potem przejdziemy przez rustykalne, boho, glam, rybke lub inaczej syrenkę. Oczywiście jak kto woli. Potem bardziej koronkowe i krótkie.
- Czyli mamy dużo pracy - Emma klasnęła w ręce, biorąc z tacki szampana.
Przymierzałam już wiele sukienek, zbliżała się pora podwieczorku, a przyjechałyśmy tuż po śniadaniu. Zaczęłam chodzić po salonie w poszukiwaniu tej jedynej, wymarzonej sukienki. Wtedy przypomniałam sobie o sukienkach księżniczek, które kiedyś mi się podobały.
- Macie coś w stylu księżniczki? - Stanęłam kilka kroków przed ekspedientką, trzymając w ręku diadem.
- Jak najbardziej, ramiączka, długi rękaw, czy takiej bardziej pufiaste?
- Długi rekaw i pufiaste, chce zobaczyć jak to będzie wyglądać. - Ruszyłam za kobietą.
- Niech Pani spojrzy na tą, mamy lekkie pufiste, zaczynają się pod barkami, czyli wraz z dekoltem. Większość to tiul z drobinkami i naszytą koronką.
- Wygląda... Nieziemsko.
Sukienka było fenomenalna, jak z bajki. Ciągnęła się idealnie za mną. Welon był krótki, do tego diadem z kryształkami.
- Wygladasz jak milion dolarów. - Emma zaczęła skakać z radości, a mama... Mama zaczęła płakać ze szczęścia.
Następną stacją był fryzjer oraz kosmetyczka. Próbne fryzury i makijaż. Do domu dotarłyśmy koło dwudziestej drugiej. Pierwszy raz od dawna zasnęłam przy stole podczas posiłku. Jak dziecko.
***
- Dzień dobry słońce - aksamitny męski głos rozbrzmiał w mojej głowie. Otworzyłam delikatnie oczy, leżałam u siebie w łóżku. Druga strona wyglądała jakby ktoś na niej spał.
Podniosłam się, obok mnie na stoliku nocnym stało śniadanie, a w drzwiach łazienki stał on. W dresowych spodniach, ze szczoteczką w ustach.
- Dzień dobry, która godzina?
- Dziesiąta, a co?
- O matko jestem spóźniona.
Wyskoczyłam jak poparzona z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Logan szybko zrobił mi przejście. Umyłam zęby z prędkością światła, przebiegłam do garderoby po pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Wróciłam jeszcze napić się soku i przegryźć kawałek jajecznicy. Miałam już wychodzić z pokoju, gdy poczułam mocny uścisk na talii.
- Gdzie wychodzisz bez buziaka?! - Pocałował mnie mocno i namiętnie, a potem puścił wolno.
CZYTASZ
Aria
Short StoryJEŚLI ROZDZIAŁY SĄ POMIESZANE BARDZO PRZEPRASZAM, ALE TO NIE Z MOJEJ WINY, NIE POTRAFIĘ TEGO NAPRAWIĆ. Aria Torres wychowana na bezduszną maszynę do zabijania przez nowojorską mafię. Traktowana jest jako członek rodziny, gdy poznaje następcę Dona c...