5. Kłamstwa Walentego

56 14 2
                                    

Odprowadzałyśmy się do działów z Cassie, jęcząc z każdym krokiem. Wiedziałam, że picie było złe, a mimo to i tak poszłyśmy wczoraj się napić. Teraz tego żałowałam.

- Pamiętasz coś? – spytała cicho Cassie, mocno mnie trzymając.

- Jakieś urywki. Mam też wrażenie, jakby ktoś nazwał mnie zboczeńcem – szepnęłam, krzywiąc się. – Ale dlaczego?

- To źle – jęknęła. – Myślałam, że chociaż ty będziesz wiedzieć, dlaczego jestem podenerwowana.

- Wiem tyle, że rozmawiałaś z... Że Rob był z tobą. Chyba.

Zapadła cisza. Obie podpierałyśmy się, przyglądając różowym drzwiom znajdującym się przed nami. Niechętnie zerknęłam na klamkę, wcale nie pragnąc za nią chwycić. W uszach cały czas bębniło mi słowo „zboczeniec", ale nie rozumiałam z jakiego powodu miałabym zostać tak nazwana, ani co robiłam po tym, jak wpadłam na mojego Struża. To ten zakapturzony mężczyzna musiał wziąć mnie do pokoju, ale po drodze mogliśmy na kogoś wpaść. Lub mogłam zrobić coś niestosownego.

- Może się zamienimy? – spytała Cassie.

- Myślisz? – na mojej twarzy pojawił się rozmarzony uśmiech. – Udałoby się nam?

- Jesteście tak podobne, że ktoś uznałby was za tę samą osobę? – spytał głos za nami.

Cassie obejrzała się za siebie, ale ja nawet po pijaku mogłabym rozpoznać ten głos. Zresztą jedynie jedna osoba mogła powiedzieć coś takiego, zamiast zażartować. Dlatego też uznałam, że wpatrywanie się w drzwi było lepszą opcją niż odwrócenie się. Poza tym w obecnym stanie wolałam unikać szybkiego przyglądania się facetowi, który wykorzysta mój stan przeciwko mnie.

Och! Ale przecież nie wyglądałam źle! Widziałam się w lustrze, więc mogę zrzucić swoje złe samopoczucie na okres. Tak, to był doskonały pomysł.

- Dzień dobry – rzuciłam powoli się odwracając.

- Myślisz, że słyszał? – wcięła się Cassie.

- Cassie – parsknęłam, przymykając oczy.

- Piłyście.

- Skąd wiesz? – zdradziła nas przyjaciółka, zakrywając usta w szoku. – Niesamowite! On wie! – Cassie spojrzała na mnie w dogłębnym zaskoczeniu.

Gaspar bez dalszych słów, wyminął nas wielkim łukiem i wszedł do działu, pozostawiając nas na zewnątrz. Ten wymowny gest wystarczył nam, żeby zrozumieć, że rzeczywiście powinnyśmy były zdecydować się na kąpiel, zamiast próbować maskować się perfumami. Lecz człowiek uczył się na błędach. Ta mała, drobna przegrana, mogła nas czegoś nauczyć.

- Och – wyszeptała Cassie, mrugając. – Co za cham.

- On już taki jest – machnęłam ręką. – Dasz sobie radę dojść do swojego działu? Czy cię odprowadzić?

- Nie – Cassie przytknęła rękę do ściany. – Dojdę. U mnie nie ma tak źle, jak u ciebie. Zresztą jeśli raz nie przyjdę na czas, nic poważnego się nie stanie. Rob zawsze może to ukryć. Jest taki kochany.

Cassie głównie siedziała przed ekranem laptopa i szukała podejrzanych zjawisk, dlatego nie musiała się zbytnio obawiać. Koło niej zawsze siedział Rob, jej obiekt westchnień od roku, kiedy to doszedł jako rekrut. To ona mu pomagała się zaaklimatyzować, wiedząc że w ten sposób zdoła się zbliżyć. Problem w tym, że był przystojny i okropnie przyjacielski. Nie da się go nie lubić. Dlatego też wiele osób (mężczyzn i kobiet) zauroczył sobą i teraz Cassie ma sporą konkurencję.

Tęczowy SokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz