24. Dziadek

65 13 3
                                    

Wyciągnęłam Gaspara na zewnątrz na miękkich nogach. Nie potrafiłam dalej zrozumieć co się działo, ani czy na pewno mi się to nie śniło. W końcu mogłam zemdleć, prawda? Ale dotyk dłoni i ciepło jego ciała prześladowało mnie do momentu schowania się za budynek. Nawet po obróceniu się, dalej go widziałam. To chyba znaczyło, że rzeczywiście tu był. Ze mną.

- Słuchaj, bo widzisz, ja wcale nie chciałem się z nią zaręczyć - zaczął pośpiesznie Gaspar, patrząc na mnie z desperacją w błękitnych oczach. - Ale matka dała mi dwie możliwości na tej radzie. Albo zmuszę cię do odejścia i przeprosin, albo oświadczę się Danii, a ona zostawi cię w spokoju. Więc uznałem, że w ten sposób kupię nam trochę czasu. Wiem, że to głupie, ale naprawdę nie chciałem się z tobą rozchodzić!

- A ja cię uprzedziłam - wyszeptałam zdając sobie sprawę z tego, co zrobiłam.

- Tak! Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie tym zaskoczyłaś! Nie byłem przygotowany na coś takiego.

- Mimo to nie było cię, kiedy odchodziłam! - oskarżyłam go ze złości zaciskając palce w pięści. - I cały czas mówiłeś, że chcesz odzyskać kobietę, którą przeze mnie straciłeś! Więc myślisz, że co mogłam myśleć? Sądziłam, że chcesz do niej wrócić!

- Nie! - wrzasnął, chwytając mnie za ramiona. - To nie tak! Mówiłem to, bo zawsze gdzieś w pobliżu była osoba należąca do matki. A nie zamierzałem cię tracić, wobec czego lepiej było kłamać. I to nie tak, że cię zostawiłem! - dodał z błagalnym wyrazem twarzy. - Matka zamknęła mnie w pokoju na dwa dni. Nie miałem jak się wydostać. W tym czasie też załatwiła wszystkie formalności odnośnie zaręczyn.

Zapadła cisza. Gaspar wyglądał, jak gdyby bardzo chciał coś dodać, ale nie wiedział co jeszcze mógłby powiedzieć. Przez to pewnie nie zdawał sobie sprawy, że mu wierzyłam. Znałam go od trzech lat, więc wiedziałam kiedy mówił szczerze. Zawsze w takich wypadkach musiał coś ściskać dłońmi. Głównie był to długopis, teczka lub czyjeś ramię.

- O! Walenty zaczął mi sekretnie dawać Tęczowy Sok od momentu, kiedy ty mi go dałaś tego pierwszego razu - dorzucił oblizując wargi. Pośpiesznie wytarł swoim szalikiem moje włosy. - Wtedy sądziłem, że to naprawdę sok owocowy, jak mówił, bo u mnie w domu nie pozwalano go pić. Ale potem ty mi go dałaś, ten sok owocowy, i zacząłem się zastanawiać, dlaczego czuję tak ogromną różnicę. Wszystko wyjaśniło się na Wysypisku. Zrozumiałem dlaczego tak bardzo mnie do ciebie ciągnęło i dlaczego czasami wyrywało mi się to, co chciałbym zrobić. Od początku wiedziałem, że się zakochałem, jednak nie rozumiałem, jak było to możliwe. Wyja...

Zakryłam Gasparowi usta, uderzając czołem w jego lewe ramię. Słyszałam, jak szybko bije mu serce i dokładnie tyle mi wystarczyło. Ciało nigdy nie mogło oszukać. Zresztą Gaspar nie miał powodu do okłamywania mnie, kiedy mógł sobie całkiem dobrze żyć w Podniebnym Ministerstwie.

Rozpłakałam się, zaciskając palce na ramionach mężczyzny.

- Myślałam, że ją kochasz. Nawet starałam się o tobie zapomnieć! - jęknęłam niemal oskarżycielsko. - Wiesz, jak ciężko było to zrobić? Dlatego...

Gaspar odsunął mnie od siebie z kpiącym wyrazem twarzy, zapowiadającym, że to co wypadnie z jego ust będzie mało przyjemne. Mimo to pozwoliłam mu otrzeć moje policzki i zawiązać na mojej głowie szalik, który chronił moje przemoczone (i zapewne lepiące się) włosy przed wiatrem.

- Czyś ty całkiem zgłupiała? - spytał cmokając z niezadowoleniem. - Jak mogłabyś o mnie zapomnieć? Czy ci na to pozwoliłem? A nawet, gdybyś to zrobiła, wątpię żebyś zdołała mi uciec. Bo nie zamierzałem cię zostawiać. Ani pozwolić na znalezienie sobie kogoś innego. Błagam... po prostu zostańmy razem. Ty i ja. Nie musisz mnie kochać. Nie na początku.

Tęczowy SokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz