Słaniając się na nogach, parłam dalej. Chciałam dojść tak daleko, jak mogliśmy, byleby szybciej dotrzeć pod Ministerstwo. To był mój cel, tak abym nie myślała o Gasparze i moim uczuciu do niego. Zapewne właśnie dlatego uwaga mężczyzny raz po raz była skupiona na mnie, która pomimo wyraźnego braku sił, chciała iść dalej.
- Joy zatrzymaj się – Gaspar stanął zmuszając mnie do tego samego. – To nie ma sensu. Jeśli chcesz się wykończyć, możesz to zrobić, kiedy wrócimy. Na strzelnicy, ale nie tu.
- Jeszcze mogę...
- Nie – Gaspar stanowczo zaprzeczył. – Ledwo idziesz, nawet ta przeklęta jaszczurka błyszczy kolorami, dając sygnał, że to koniec twoich sił.
- To nie jest „przeklęta jaszczurka" to Viki – burknęłam, opadając na kolana.
- Jak chcesz – mężczyzna przykucnął przy mnie, kręcąc z dezaprobatą głową. Musiał być bardzo niezadowolony przez moje zachowanie. – Rozumiem twój zapał, ale to tak nie działa. Jeśli wykończysz ciało, jedynie sobie zaszkodzisz, zostawiając mnie samemu całą resztę roboty.
- Na pewno nie będziesz narzekać – zauważyłam. – Będziesz mógł się chwalić jak to sam jedne doprowadziłeś nas do...
Urwałam dostrzegając coś w oddali. O ile to nie był miraż spowodowany zmęczeniem, wydawało mi się, że widzę zarys domków. Lub czegoś przypominającego domy. Było to o tyle zaskakujące, że musiałam przetrzeć oczy, dalej wpatrując się w to samo miejsce.
Puściłam dłoń Gaspara, wskazując nią w odpowiednim kierunku. Chciałam wiedzieć na ile się mylę, a na ile naprawdę widzę to, co widziałam.
- Czy to domki? – spytałam drżącym głosem.
- Co?
Gaspar obejrzał się przez ramię, zaprzestając wpatrywania się we mnie. Przesunął spojrzeniem po okolicy, po czym zamarł, dostrzegając to na co wskazywałam palcem. Mężczyzna gwałtownie wstał, niedowierzając sobie samemu. Prócz tego zrobił pare kroków do przodu, jakby chciał się upewnić, że to istnieje.
- Musimy to sprawdzić – powiedział z napięciem. – Jeśli to jakieś opuszczone miejsce to przynajmniej będziemy mogli się schronić na noc. W innym wypadku będziemy musieli na bieżąco wymyślać i poważnie rozmyślać nad własnym zachowaniem.
- Wiem, wiem – machnęłam ręką, próbując wstać, chociaż nogi drżały mi z wysiłku. – Nie takie rzeczy się w życiu robiło z wujkiem...
- Twoja rodzina jest naprawdę wyjątkowa – parsknął Gaspar kucając do mnie tyłem. – Wsiadaj – przerzucił kołczan do przodu, cierpliwie czekając. – Nie masz siły na przejście takiego kawałka.
- Ale tobie będzie ciężej.
- Tam możemy być bezpieczni. Będziemy osłonięci przed bestiami. Poza tym, tyle wytrzymam.
To akurat była prawda. Poprzedniej nocy zostaliśmy zaatakowani przez jakiegoś potwora i gdyby nie mój ostrzegawczy krzyk, bylibyśmy martwi. Właśnie dlatego z takim uporem parłam naprzód. Bałam się kolejnego ataku, zwłaszcza że skończyłoby się to źle, gdybym była sama. Jedynie nasza współpraca pozwoliła nam zabić potwora i zostawić go martwego. W ten sposób inne zajmą się tym, pożerając go i zostawiając nas w spokoju.
Niepewnie wdrapałam się na plecy Gaspara, obejmując go nogami i ramionami. To był pierwszy raz, kiedy byłam tak niesiona przez kogoś innego od członków swojej rodziny. Nawet moi kumple z Doliny nie chcieli mnie tak nieść, uznając że to się źle skończy. Nie bardzo wiedziałam dlaczego miało się źle skończyć, niemniej wtedy mnie to aż tak nie ciekawiło.
CZYTASZ
Tęczowy Sok
FantasyCo się dzieje, kiedy ludzie są kontrolowani? Poniekąd odnajdują miłość i ich życie kieruje się w dobrą stronę. Jednak w miłości chodzi o coś więcej. Pokaże to pijany święty Walenty, używając w swoich praktykach tajemniczego Tęczowego Soku, a jego wi...