Rozdział 26

38 5 0
                                    

Na piętrze mieszkalnym wieży oraz kilku najbliższych piętrach można było usłyszeć głośny krzyk przerażenia. Ludzie pracujący w wieży nie przejęli się tym zbyt mocno. Byli do tego przyzwyczajeni. Dopóki wieża nie zacznie się sypać im na głowy, są pozornie bezpieczni.

W salonie, gdzie znajdowali się prawie wszyscy Avengerzy, Mia odzyskawszy nagle wszystkie siły, usiłowała odsunąć się jak najdalej od lewitującej obok niej czarnej głowy. Nie wiedziała skąd się to wzięło, jednak nie chciała zostać pożarta przez kosmitę nieznanego jej pochodzenia, nie spełniwszy wcześniej wszystkich swoich marzeń i celów.

– Wielki glut! Zabierzcie go! – krzyczała dziewczyna, biegając dookoła, mając nadzieję, że pomoże jej to w odseparowaniu się od obcego, jednak nie wiedząc czemu, głowa dalej za nią podążała. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że była do niej przyczepiona.

– Glut?! – zawołał oburzony Venom. Po raz kolejny w swoim długim życiu, ktoś nazwał go glutem! Przecież miał imię, które ona nawet znała. – Obrażasz mnie młoda! Już wolę jak mnie nazywają kosmitą! Jest to bardziej adekwatne niż glut!

Mia spojrzała się na lewitującą obok niej głowę Venoma ze strachem w oczach. Nie krzyczała już. Była przestraszona, ale jednocześnie ciekawa. Ciekawa, czym był Venom i dlaczego nie chciał dać jej spokoju. Spojrzała w stronę obecnych w tamtej chwili Avengersów z nadzieją, że powiedzą jej, co ma zrobić. Nigdy nie była w takiej sytuacji, nigdy nikt jej nie uczył, jak się zachować, kiedy kosmiczna głowa będzie lewitowała zaraz przy twojej, przyklejona do twojego ciała. Jej ojciec patrzył na nią ze zmartwieniem, troską i wsparciem w oczach. Tony wspierał ją w każdej sytuacji, więc wiedziała, że jest bezpieczna. Avengersi, a zwłaszcza jej własny ojciec, nie pozwolą, by stała jej się krzywda, kiedy są w stanie temu zapobiec. Dlatego też postanowiła wziąć kilka głębokich oddechów, by się uspokoić.

Tony podszedł do niej powoli, by jej nie przestraszyć i ponownie pochwycił ją w ramiona. Trzymał ją ciasno w swoich objęciach, głaszcząc ją kojąco po plecach. Szeptał do jej ucha słowa wsparcia. Chciał jej pokazać, że jest przy niej i nie pozwoli, by stała jej się krzywda. Chciał jej pokazać, że nic jej nie grozi. Że jest z nimi bezpieczna. Oraz, że Venom nie zrobi nic, co by jej zaszkodziło, kiedy wie, że Tony może go sprawnie unieszkodliwić. 

– Nie marz się – odezwał się Venom. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, z tego samego miejsca na plecach, z których wyłaniała się czarna maź łącząca jego głowę z jej plecami, wyłoniła się długa macka. Sunęła powoli w kierunku głowy dziewczyny; w kierunku jej twarzy, by otrzeć łzy, których nikt nie zdążył wcześniej zauważyć, i których sama Mia nie była świadoma. 

Dziewczyna wzdrygnęła się na ten gest czułości. Zimno czarnej mazi pozostało na jej twarzy w miejscu, gdzie została dotknięta. Dreszcz przeszedł jej po plecach. Zdecydowanie potrzebowała chwili, żeby się uspokoić i zebrać myśli. Jednak bardziej chciała się dowiedzieć, dlaczego do jej ciała jest przyczepiony kosmita.

– Czy ktoś może mi powiedzieć, o co tu chodzi? 

***

Wyjaśnienie wszystkiego nie było proste dla nikogo. Nikt tak na prawdę nie wiedział, skąd się wziął Venom, ani dlaczego wybrał właśnie Mię. Venom powiedział im wszystkim, dlaczego to właśnie Mia została jego nosicielką. Powiedział im również, dlaczego to nie może być ktoś inny. Wyjaśnił im również, poniekąd, swoją historię, jednak nie mógł im też wyjawić zbyt wiele. Żeby opowiedzieć, zajęło by to zbyt dużo czasu, oraz wiele informacji mogło zostać pominięte, a Mii nie mógł pokazać, bo przypływ takiej ilości informacji spaliłby jej mózg. Jednak mimo wszystko, nie chciał szukać nowego nosiciela, którego nie wiadomo kiedy by znalazł. 

New Feeling || Avengers [Wolno Pisane]Where stories live. Discover now