Rozdział 4

596 30 20
                                    

**Time Skip — Godzinę później**

 Pov. Natasha Romanoff

Siedziałam na fotelu w jednym z wielu laboratoriów w tej wieży. Jednak to laboratorium było zajmowane aktualnie przez pewną blondwłosą dziewczynę, która spała nieruchomo w kołysce pod wpływem leków usypiających. Kto by pomyślał, że ma klaustrofobię i trzeba ją usypiać? Mogłabym ją trochę przepytać i wiedzielibyśmy więcej rzeczy o naszej nowej koleżance. Do tej pory wiemy tylko tyle, że nazywa się Ellie Puth, ma piętnaście lat, jej rodzice nie żyją i ma specjalne umiejętności pozwalające jej tworzyć śnieg, być może nawet lód i wodę. Są, chociaż drobne plusy, tego, że będzie z nami mieszkać. Będzie kolejną kobietą w tej wieży i Mia, będzie miała przyjaciółkę w swoim wieku. 

Ach... Mia jest super dziewczyną. Szkoda tylko, że nie ma wielu przyjaciół... My, Avengersi, jesteśmy jej jedynymi przyjaciółmi. Reszta to koledzy bądź jedynie znajomi. Mimo że ludzie uważają, że wyzbyłam się uczuć, to tak naprawdę, tylko nauczyłam się je maskować, by nie pokazywać moich słabości. Naprawdę kocham Mię, jak własną siostrę, której nigdy nie miałam.

Przyszłam do Ellie zaledwie dziesięć minut temu. Przez ten cały czas, tylko rozmyślałam i patrzyłam na jej drobne, spokojnie i nieruchome ciało. Gdyby nie to, że widać było, że oddycha, pomyślałabym, że nie żyje... Była taka spokojna. Nie było widać, że około godzinę temu, miała mały atak paniki. Zupełnie jakby nic się nie wydarzyło...

Czując, że nie ma sensu już tu siedzieć, wstałam ze stołka i ruszyłam do wyjścia. Za około dwie godziny Ellie powinna się obudzić, a za jedną godzinę,  regeneracja powinna się zakończyć. Szłam wolnym krokiem przez korytarze wieżowca, wjechałam windą na piętro numer 37 i przechodząc przez salon, ruszyłam w stronę korytarza z pokojami. Chciałam się przebrać w jakieś sportowe ciuchy, żeby pójść potrenować, na siłownię. 

Pov. Tony Stark

Siedziałem w swoim warsztacie, budując nowe urządzenia, kiedy to Friday powiadomiła mnie, że nasza nowa koleżanka zaczęła się budzić. Spojrzałem na zegarek i momentalnie ruszyłem w kierunku windy. Obudziła się o godzinę za wcześnie. Być może, swój udział w tym miały jej umiejętności, ale pewności nie mam. Będąc w środku tego pudła, wcisnąłem odpowiedni przycisk i winda ruszyła. Co chwile chodziłem w kółko po windzie, niecierpliwie czekając, aż znajdę się na miejscu. Patrząc na jej wcześniejszą reakcję, kiedy ją zamknęliśmy w kołysce, obawiam się, co może się stać, jak zobaczy, gdzie jest zamknięta... Kiedy winda się zatrzymała i drzwi się otworzyły, wybiegłem z niej jak najszybciej w kierunku laboratorium z kołyską. Nie musiałem biec daleko, bo były to zaledwie trzecie drzwi po prawej.

Z rozmachem otworzyłem drzwi i zauważyłem, jak dziewczyna w kołysce uderza w szybę nad sobą, a wokół jest pełno szronu. Tak szybko, jak tylko potrafiłem, otworzyłem kołyskę, by po chwili wziąć dziewczynę w objęcia. Ellie była przerażająco zimna, ale nie to było dla mnie teraz najważniejsze. Szczelnie objąłem ją ramionami i bujając się w przód i w tył głaskałem ją po włosach w uspokajającym geście. Wiem, jak to jest mieć atak paniki. Od bitwy o Nowy York, miewam je od czasu do czasu. Pomieszczenie powoli się ocieplało, a szron znikał. Dziewczyna się uspokajała, jej oddech spowolnił i już nie drżała. Odczekałem jeszcze chwilę, aż dziewczyna całkiem się nie uspokoiła i powoli ją puściłem. Spojrzałem na jej twarz, na której widniały maleńkie kropelki potu, a źrenice były rozszerzone. Na policzkach widniał rumieniec, tylko nie wiem, od czego on powstał. Spojrzałem na jej ramie, gdzie o dziwo nie zauważyłem żadnej rany. Skierowałem swój wzrok na jej brzuch i tam też nic nie zauważyłem.

-Jak się czujesz? - spytałem, sięgając po małą latarkę typowo lekarską.

-Dobrze. Bardzo dobrze. Nic mnie nie boli. Tylko troszkę zmęczona jestem. - oznajmiła. Mruknąłem cicho i poświeciłem jej w oczy, sprawdzając reakcję źrenic. Obie źrenice reagowały prawidłowo na światło. To dobry znak. Nie ma żadnych powikłań.

Odłożyłem latarkę na blat stojący blisko nas. Kiedy odwróciłem się z powrotem do Ellie, włożyłem prawą rękę pod kolana dziewczyny i lewą pod jej plecy, by podnieść ją i wyciągnąć z kołyski.

-Dasz radę stanąć na nogi? - Ellie zamyśliła się, po czym skinęła głową. Widząc to, postawiłem delikatnie dziewczynę na nogi. Asekurowałem ją w razie, jakby jednak nie dała rady ustać. Kiedy nic się nie stało, odsunąłem się na dwa kroki i spojrzałem na blondynkę. Wyglądała na całą i zdrową, stała pewnie na nogach i nic nie wskazywało, by wciąż miała rany postrzałowe.

-Jesteś głodna? Chce ci się pić? Czy zaprowadzić cię do nowego pokoju? - zapytałem, gdyż nie miałem pojęcia co teraz zrobić. Jakoś nigdy nie byłem w takiej sytuacji...

-Do pokoju. - stwierdziła dziewczyna. Ja skinąłem tylko głową i zacząłem ją prowadzić przez korytarze mojej wieży.

**Time Skipe - 23 minuty później.**

Pov. Ellie

Zanim doszliśmy do mojego nowego pokoju, minęło trochę czasu. Kiedy przechodziliśmy przez salon, zaczepił nas Bruce i oczywiście zaczął się mnie wypytywać o to, jak się czuję i dlaczego już jestem na nogach. Pan Stark wszystko mu wyjaśnił, ja mogłam tylko powiedzieć, jak się czuję. 

Stanęliśmy przed drzwiami do pomieszczenia, które miało robić za mój nowy pokój. Pan Stark gestem ręki zachęcał mnie, bym otworzyła i powiedziała, co myślę. Nie chcąc dłużej zwlekać, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Rozejrzałam się spokojnie dookoła i skinęłam głową z uznaniem.

-Podoba się? - spytał uśmiechnięty mężczyzna.

-Jest bardzo ładny. Tylko ściany trzeba będzie przemalować. Nienawidzę pomarańczu...- mruknęłam. Pomarańczowy i brązowy to dwa najbardziej znienawidzone przeze mnie kolory. 

-No cóż...  Przeżyjesz chyba tydzień w takim pokoju, prawda? - brunet spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem.

-Przeżyje, przeżyje, spokojnie. Nienawidzę pomarańczu, ale przecież nie umrę, bo mój pokój jest pomarańczowy! - zaśmiałam się szczerze. Czasami mam wrażenie, że Pan Stark robi wszystko, by młodsi go polubili. Prawdopodobnie to tylko moje głupie wrażenie, ale jednak. 

-Jutro, jak będziesz się dobrze czuła, pojedziemy po twoje rzeczy. - oświadczył, po czym wyszedł. 

Super, fajnie, naprawdę! Tylko w czym mam spać? Westchnęłam, po czym zaczęłam spacerować po pomieszczeniu. Zobaczyłam, że są jeszcze jedne drzwi na końcu pokoju w lewym rogu. Podeszłam do nich i powoli uchyliłam. Za nimi jest łazienka w odcieniach szarości i bieli. W środku znajdowała się toaleta, umywalka i prysznic z wanną. Z moich ust wydobyło się ciche "Woah", bo wszystko razem dawało naprawdę genialny efekt. Przeszłam z powrotem do pokoju i podeszłam do jasnej szafy. Otworzyłam jej i zauważyłam mnóstwo miejsca. Były tam wieszaki na sukienki, kurtki i bluzy, półki na bluzki i spodnie i nawet szuflady na buty! Zamknęłam szafę i odwróciłam się. Obok drzwi wejściowych z lewej strony stało dwuosobowe łóżko z czarną pościelą. Leżało na nim co najmniej 10 poduszek w odcieniach szarości. Wszystkie wyglądały na miękkie i puszyste. Na podłodze przed łóżkiem leżał duży, biały puchaty dywan. Mimo jego wielkości nie sięgał do szafy, przez co stałam na pustej podłodze. Podeszłam do łóżka i delikatnie usiadłam na nim. Było bardzo miękkie. Położyłam się na nim i mogłam stwierdzić, że jest niewiarygodnie wygodne. Wtuliłam się w poduszki i odetchnęłam. Czułam się tu cudownie...

Nie mam pojęcia, ile tak leżałam na tym łóżku, bo nie mam zegarka przy sobie, ale w pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę!- krzyknęłam, by osoba stojąca za drzwiami, mnie usłyszała. Drzwi uchyliły się i do pomieszczenia weszła brązowowłosa kobieta.

Słowa: 1186

New Feeling || Avengers [Wolno Pisane]Where stories live. Discover now