Obudziłam się słysząc czyjeś pochrapywanie. Przestraszona podniosłam się do pozycji siedzącej, chcąc ujrzeć kto leży obok. Zobaczyłam Martina, który spał w najlepsze. Włosy miał potargane i wtulał się w poduszkę.
Eww, zaślini mi łóżko. Debil.
Z zamyślenia wyrwał mnie pomruk Martina, który się rozciągał i przecierał oczy ręką zaciśniętą w pięść. Wyglądał, jak mały dzieciaczek.
— Hej, jak się czujesz? —zapytał. Złapał moją dłoń i zaczął kciukiem masować jej wierzch.
— Wszystko w porządku. Dziękuję, że ze mną zostałeś — uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
— Nie ma za co, Vivien. Od teraz będę twoim prywatnym ochroniarzem — zachichotał. Również się zaśmiałam i wstałam z łóżka, aby się ubrać.
Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam czarne jeansy i bordową bluzę z kapturem. Jest mi zimno. Popatrzyłam na Martina, który leżał na boku i patrzył w okno, za którym szalał wiatr. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic i ubrałam się. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zaczęłam oglądać swoją twarz w lustrze. Ogromne sińce i wory pod oczami współgrały z bladą cerą. Popękały mi naczynka na ustach, przez ciągle przygryzanie ich, co było winą stresu. Czułam pulsujący ból w skroniach, dlatego wyszłam z łazienki, chcąc pójść wziąć tabletkę. W pokoju nie było już Martina, więc jest pewnie w kuchni.
Zeszłam na dół i weszłam do kuchni, gdzie był chłopak, który robił śniadanie. Miał na sobie koszulkę z krótkim rękawem i spodenki. Dreszcz zimna przebiegł po moim ciele.
— Czy ty jesteś normalny? — zapytałam, przez co popatrzył na mnie zdezorientowany.
— Wydaję mi się, że tak… — powiedział niepewnie, mrugając.
— Nie jest ci zimno? Jak możesz chodzić w spodenkach i koszulce z krótkim rękawem, gdy jest mróz? — oburzyłam się. Popatrzył na mnie, jak na idiotkę. Podszedł do mnie i przyłożył swoją dłoń do mojego czoła.
— Vivi, ty się dobrze czujesz? — zapytał, przyglądając mi się uważnie.
— Wyśmienicie, za to z tobą trochę gorzej — odpowiedziałam, ten wywrócił oczami i odsunął się ode mnie. Podszedł do blatu, gdzie stał talerz z kanapkami i położył je na stół w salonie.
— Chodź, jedz — rzekł, siadając przy stole.
— Nie mam ochoty na jedzenie — odparłam zgodnie z prawdą. Połknęłam tabletkę i usiadłam na kanapie w salonie, włączając telewizor.
— Ja się nastałem przy kuchni, żeby zrobić dla ciebie pyszne śniadanko, a ty mi mówisz, że głodna nie jesteś? I co ja mam to wszystko zjeść? — paplał, udając oburzonego. Wywróciłam oczami.
— Przyjdzie Vince to zje z tobą — odparłam i właśnie w tym momencie do kuchni wszedł wcześniej wspomniany człowiek.
— Co ja? — zapytał, podchodząc do mnie i całując moje czoło. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Kocham mojego brata najmocniej na świecie.
— Zrobiłem śniadanie, żeby coś zjadła, a ona mi mówi, że głodna nie jest! — odpowiedział za mnie Martin, gdy przywitał się z Vincem.
Mój brat i Martin się lubią. Traktują siebie, jak kumpli.
— Vivien, zjedz śniadanie — rozkazał Vince. Jęknęłam i podniosłam się z kanapy, aby zasiąść do stołu. — Chociaż jedną — dodał, widząc moją skwaszoną minę. Kiwnęłam głową i zaczęłam jeść, przez co na twarzach chłopaków pojawił się uśmiech.
Jadłam sobie spokojnie, rozmyślając, gdy chłopaki o czymś rozmawiali. Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
— Zimno ci, Vivi? — zapytał czule brat. Pokiwałam głową, a on przyłożył rękę do mojego czoła. Przewróciłam oczami na ten gest.
— Może niech nie idzie dzisiaj do szkoły — powiedział Martin. Byłam mu bardzo wdzięczna, że wpadł na ten pomysł. Nie chciałabym spotkać Olivera.
— Tak, to dobry pomysł — Vince przyznał mu rację i zwrócił się do mnie. — Zaraz zrobię ci herbatę, ty idź się połóż — kiwnął głową na kanapę. Skinęłam i poszłam do salonu, gdzie się położyłam.
Nie wiem ile tak leżałam, ale przyszedł do mnie Martin w pełni ubrany.
— Zbieram się do szkoły — powiedział i cmoknął mnie w czoło. — Przyniosę ci notatki — dodał, na co pokiwałam głową i już go nie było.
Nasza relacja nagle stała się taka inna. Dziwna, że tak powiem. Słodkie jest to, że całuje mnie w czoło, jednak dla mnie jest to wszystko dziwne. Nie wiem co będzie dalej.
— Przyniosłem ci herbatę — podszedł do mnie Vince z kubkiem. Położył go na stoliku i pogłaskał mnie czule po głowie. — Wszystko w porządku?
— Tak, Vince — uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
— Vivien, a co z Oliverem? Dalej za tobą chodzi? — zapytał niepewnie.
O nie.
— Wszystko w porządku — odpowiedziałam. Nie chcę go martwić.
— Na pewno? — dopytywał, na co skinęłam głową. Odetchnął z ulgą.
— To dobrze, posuń się — powiedział, więc przesunęłam się robiąc mu miejsce. Usiadł koło mnie, a moją głowę położył sobie na kolanach. Przełączył kanał i zaczęliśmy oglądać spongeboba.
Tak, mój brat, którego wszyscy się w firmie boją, ogląda spongeboba. Śmieszne, c'nie?
Nawet nie wiem, kiedy pogrążyłam się we śnie. Czując ciepło od Vinca i jak głaska mnie czule po głowie, po prostu odpłynęłam.
CZYTASZ
Empire Of Power
Novela Juvenil"I mimo, że świat mi się zawala, to czuję, jak on próbuje chociaż trochę go odbudować" ©z.autorka, 2022