Melanie
Zajmowałam swoje dotychczasowe miejsce pracy, po cichu licząc, że nowy prezes mnie nie zwolni. Decyzja Bethany o sprzedaniu firmy była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, jednak mimo wszystko zostałam. Część pracowników, jak i członków zarządu od razu po ogłoszeniu sprzedaży złożyła swoje wypowiedzenia. Doskonale ich rozumiałam. Plotki, jakie krążą o są niekiedy przerażające. Choć pewnie większość z nich jest albo mocno podkoloryzowana, albo zwyczajnie wyssana z palca.
Wybiła ósma, zaraz miały się otworzyć drzwi windy, a z nich powinien wyjść nowy właściciel firmy – Juan Caballero wraz z nowo mianowanym prezesem, którego imienia nadal nikt nie poznał.
Z nieoficjalnych źródeł dowiedziałam się, że sam Caballero nie zabawi długo w Bostonie. Krąży plotka, że zostanie około tygodnia, aby osobiście dopilnować wszystkich formalności, a potem wróci do San Diego. Kadrowa twierdzi, że robi tak za każdym razem, gdy wykupuje jakąś firmę. Nie wiem, skąd ona ma takie rewelacje, jednak nie mnie to oceniać.
– Musimy jak najszybciej uzbierać zarząd i zwołać zebranie – usłyszałam niski, męski głos, gdy tylko drzwi windy się rozsunęły. – Mam nadzieję, że poradzisz sobie z tą firmą, Ramonie.
– Nie takie rzeczy w życiu robiłem – donośny śmiech rozniósł się po całym piętrze – Dobrze wiesz, że to nie pierwszy raz... Pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu z prawnikiem? Umówiłem nas za lunch.
– Oczywiście, że pamiętam. Liczę, że wybrałeś najlepszego z najlepszych. Nie chcę żadnych błędów, nie w tym przypadku.
Nagle ton jego głosu zmienił się z luźnego na taki, który mrozi krew w żyłach.
– Witaj, serduszko – Caballero staną przede mną w pełni swojej chwały i z tym uśmiechem, który wywoływał we mnie ciarki. – Mam nadzieję, że nie tęskniłaś za bardzo.
– Nie miałam za czym, panie prezesie – odparłam hardo i uniosłam wyżej brodę.
– Hmm – mruknął – Melanie, poznaj proszę nowego prezesa Caballero Interiors, mojego dobrego przyjaciela Ramona Ortegę.
Wskazał na stojącego za nim mężczyznę. Ten uśmiechnął się do mnie w dość naturalny, niewymuszony sposób. Był pewnie niewiele starszy od Caballero, jednak równie przystojny co on. Obaj prezentowani się niczym dwójka modeli z najnowszego wydania magazynu o modzie męskiej.
– Miło mi cię poznać, mi reina. Jesteś prawdopodobnie najpiękniejszą kobietą, jaką dane mi było w życiu poznać – jego komentarz dosłownie zcina mnie z nóg.
Stoję, gapiąc się na niego szeroko otwartymi oczami i nie dowierzam w to, co usłyszałam. Lekkie chrząknięcie wybija mnie z szoku, więc przenoszę swój wzrok z zadowolonego Ramona na już mniej szczęśliwego Caballero.
– Wracaj do pracy, Melanie. Poodpisuj na maile, czy co tam zwykłaś robić – machnął ręką. – A! I przynieś nam kawy. Ciemnej i gorzkiej.
– Oczywiście, coś jeszcze? – starałam się opanować drżenie głosu, jednak będąc pod czujnym spojrzeniem właściciela firmy, nie mogłam pozbierać się do kupy.
– Później będę chciał z tobą zamienić kilka zdań, więc nigdzie się stąd nie ruszaj. Zrozumiano?
– Jak najbardziej – przytaknęłam, modląc się w duchu, żeby już sobie poszli.
– Świetnie – uśmiech powrócił na jego przystojną twarz. – To do roboty, serduszko.
Juan Caballero razem ze swoim znajomym zniknęli za drzwiami do gabinetu. Jezusiu najsłodszy, co to za człowiek? Mam nadzieję, że wyjedzie stąd jak najszybciej. Wolę się użerać z jednym facetem, co uznaje siebie za boga, niż z dwoma naraz.
Wyrywam się z otępienia i ruszam do pobliskiej kuchni. Wyjmuję z szafki dwie filiżanki te, które kiedyś były przeznaczone dla gości przychodzących na spotkania z panią prezes. Wątpię, żeby ci dwaj chcieli popijać kawę z kubka w kształcie królika, który wcześniej upodobała sobie Bethany. Albo ze szklanki w stokrotki, którą zawsze wybierała Amy.
Podstawiam obie filiżanki pod ekspres do kawy i klikam odpowiedni guzik.
– Czarną i gorzką – przedrzeźniam pod nosem – Jak twoja dusza, panie perfekcyjny. Niech ci w gardle stanie.
Układam obie filiżanki na spodkach. Dokładam łyżeczki i w razie czego, gdyby któryś z nich wolał jednak „czarną i słodką" dostawiam cukierniczkę. Podnoszę tackę i ustawiam ją sobie wygodnie na przedramieniu. Lata pracy w gastro jednak na coś się przydały.
Ruszam dość pewnym krokiem w stronę gabinetu prezesa. Moje szpilki odbijają się głuchym dźwiękiem i roznoszą po całym piętrze. Przed wejściem do środka, pukam trzy razy, mam nadzieję, że wystarczająco głośno.
Wchodzę do środka po usłyszeniu zaproszenia i nie oglądając się na mężczyzn, ustawiam tacę na stoliku do kawy, tuż przed biurkiem. Rozkładam wszystko na szklanym blacie i nawet ustawiam odpowiednio filiżanki, aby uszkami były zwrócone w odpowiednią stronę. Gdy już na serio nie mam co przy nich poprawiać, prostuję się. Zgarniam tace pod pachę, jak to zwykłam robić w kawiarni, w której pracowałam w czasach studenckich i spoglądam na stojących przede mną mężczyzn.
Ramon opiera się przedramionami o oparcie fotela i uśmiecha do mnie w ten swój charakterystyczny sposób, który powoduje, że wzdrygam się za każdym razem, gdy tak na mnie patrzy. Natomiast Caballero dotychczas stał chyba tyłem do gabinetu i wyglądał przez okno, jednak od momentu gdy weszłam, musiał patrzeć w moim kierunku, bo był ustawiony przodem do mnie, a bokiem do szyby. Jednak jego wzrok, o matko, wyrażał jeszcze więcej niż spojrzenie Ortegi. Jeśli sądziłam, ze to Ramon rozbierał mnie wzrokiem, to Juan musiał mnie nim dosłownie pieprzyć.
– Jeśli to wszystko, to ja już pójdę – zaczęłam wycofywać się w stronę drzwi.
Stawiałam dość drobne kroczki, jednak nie odważyłam się odwrócić plecami do tej dwójki. To byłoby zbyt niebezpieczne. A na dodatek pokazałoby im, że mają nade mną jakąkolwiek przewagę.
Im bliżej byłam wyjścia, tym szybciej oddychałam. Nawet nie wiem kiedy, moje serce zaczęło tak szalenie bić. Gdy mogłam już wymacać wyciągniętą za siebie dłonią klamkę, obróciłam się gwałtownie i czym prędzej czmychnęłam na korytarz.
I chuj bombki strzelił z moim nieokazywaniem strachu!
Oparłam się plecami o grube, drewniane drzwi i pozwoliłam swoim ramionom opaść wzdłuż ciała. Wzięłam kilka głębokich wdechów, policzyłam stado owieczek, po czym przyłożyłam dłonie do rozgrzanych policzków.
– Ja tu oszaleję!
Za dużo testosteronu, jak na tyle metrów kwadratowych. Do tego te cholerne idealnie dopasowane garnitury! Ten zarost u Caballero, pięknie wymodelowany, aż się prosi, żeby otrzeć się o niego policzkiem.
– Kurwa! – klepnęłam się otwartą dłonią w policzek – Ogarnij się kobieto! O czym ty od cholery myślisz?!
Jak się podoba pierwszy rozdział?
Chciałam pogratulować osobom, które domyśliły się, kto w tej części będzie grał pierwsze skrzypce. Nawet jeśli odgadły tylko jedną z postaci.
Co do częstotliwości dodawania rozdziałów... Myślę, że póki się nie rozkręcę, to raz w tygodniu. Z czasem może pojawią się po dwa rozdziały na tydzień. Ciężko mi przewidzieć, szczególnie że od października wracam na uczelnię.
CZYTASZ
Uczucia Kobiety
RomanceTom III serii Siła Kobiet Melanie pomimo wątpliwości została w firmie, jednak czy aby na pewno był to dobry wybór? Jedną decyzją przypieczętowała swój los. Od niego nie ma ucieczki. Nie będzie patrzył na twoje uczucia. Schwyta cię, zabawi się, zm...