Rozdział 28

446 40 5
                                    

Pod rezydencją Juana zastaliśmy istne pobojowisko. Patrząc po śladach świeżej krwi na podjeździe, śmierć zebrała potężne żniwo. Skoro teren wokół domu wyglądał jak poligon, to jak było w środku? Ile osób przeżyło?

Szłam za Grigorijem, nie rozglądając się na boki. Nie chciałam ponownie utrwalać sobie w głowie tych widoków. Wystarczyły mi te ciała spod kliniki. Może nie znałam tych ludzi, ale kojarzyłam ich z widzenia. Tyle mi wystarczy.

Wewnątrz domu, zastaliśmy potłuczone okna, poprzewracane meble i kolejne martwe ciała. Nic już nie prezentowało się tak pięknie, jak rano. Prosto z głównego holu przeszliśmy do salonu, gdzie przywitał nas Pierre. Gauthier był odpowiedzialny za dostanie się do rezydencji i zrobienie pewnych porządków. Oczywiście nie zabił wszystkich, tylko żołnierzy. Takie osoby jak Esteban, drugi zastępca Juana, Tatiana i kilku innych dość wysoko postawionych w hierarchii, nadal byli utrzymywani przy życiu.

– Melanie Shelton. Miło cię znowu widzieć – Kanadyjczyk momentalnie zwrócił na mnie uwagę.

– Ciebie również, chociaż okoliczności nie są zbyt przyjemne – mimowolnie wzrokiem przeleciałam po twarzach pojmanych osób.

– Chodź, zaprowadzisz nas w kilka miejsc – poczułam jego dłoń na swojej talii, przez co momentalnie się spięłam, co on musiał wyczuć. – Wybacz mi – szepnął, tak bym tylko ja to usłyszała.

Skinęłam jedynie głową w odpowiedzi. Nie spodziewałam się ani po sobie takiej reakcji, ani po nim takiego komentarza. Nie powiem, poczułam się nieco pewniej i bezpieczniej w ich obecności. W końcu są to znajomi mojego kuzyna osoby, którym zaufał i powierzył opiekę nade mną. Skoro on mógł to zrobić, ja również mogę. Jeśli nie obdarzę ich zaufaniem, to na pewno zrobię to z Marco. Nie ma podstaw, by go skreślać, szczególnie że wcześniej mieliśmy naprawdę świetny kontakt ze sobą. Chociaż wolałam spędzać czas z jego siostrą, to tak czy tak we czwórkę, przeżyliśmy niezapomniane chwile.

Gdy stanęliśmy na szycie schodów, odezwałam się ponownie.

– Z tego co pamiętam, gabinet jest w tamtej części – wskazałam na korytarz po lewej. – Natomiast po prawej, jest coś w stylu prywatnego apartamentu, większość czasu spędziłam zamknięta właśnie tam. Z tego co pamiętam, były tylko dwie sypialnie, biblioteka, salon i kuchnia. Większość czasu spędzał w innych częściach domu.

– Jest coś, co chciałabyś stąd zabrać?

– Nie, nie mam nic. Jeśli to możliwe, chciałabym jak najszybciej stąd wyjechać – przełknęłam gromadzącą się w moim gardle gulę, na myśl, że gdybyśmy cofnęli się o te kilka dni, Hou pojechałby ze mną.

– Oczywiście. Uporamy się ze wszystkim i możemy jechać na lotnisko. Odstawić cię gdzieś po drodze do Moskwy? Nie powinnaś być teraz sama – zauważył. – Ze względów bezpieczeństwa... Ktoś może cię mieć na celowniku, na pewno Caballero miał więcej ludzi – Pierre wydawał się nieco przejmować moją osobą.

– Na pewno nie chciałabym wracać do Bostonu – powiedziałam to, co leżało mi na sercu – Już wspominałam Grogorijowi – spojrzałam na starszego mężczyznę – że nie mam dobrych kontaktów z rodziną.

– W takim razie proponuję, ale to jeszcze dogadamy z Marco, żebyśmy wszyscy udali się do Rosji. Rossi też się tam pewnie pojawi, to mściwy skurczybyk, nie daruje sobie jeśli nie pobawi się z Caballero. Wtedy będziesz mogła się z nim zabrać do Rzymu. Małe wakacje może dobrze ci zrobią.

Gauthier otworzył przede mną drzwi, które wskazałam jako te prowadzące do gabinetu i przepuścił mnie pierwszą. Zastanawiałam się nad jego propozycją, bo wydawała mi się niezmiernie kusząca. W domu nie czekało na mnie nic, moje mieszkanie było puste i póki co nie wiem, czy rzeczywiście chciałabym całymi dniami siedzieć sama. Jakby nie patrzeć, nie miałam pracy, a do ojca o pomoc się nie zwrócę. Anthony ma swoją rodzinę na utrzymaniu, a poza tym zaraz i tato by się o tym dowiedział.

Nie chciałam zrzucać się komuś na głowę, bo to byłoby dla mnie nie dość, że niezręczne, to i nieco upokarzające, ale chyba nie miałam innego wyjścia. Jeśli Marco zgodzi się, abym poleciała z nim do Rzymu, zrobię to. Może obecność cioci i Adelaide pomoże mi uporać się ze wszystkim. Od zawsze brakowało mi kobiecego wsparcia. Mama tańczyła pod dyktando taty, kiedy jeszcze mieszkałam razem z nimi. Później, co prawa, złapałam jakiś kontakt z bratową, ale nie spędzałyśmy razem za wiele czasu. Przyjaciółek nie miałam, tylko te ze szkoły, ale teraz każda ma swoje życie, a umówić się po pracy na jakieś spotkanie, graniczy z cudem. Jako taki kontakt miałam z Amy, gdy jeszcze pracowałam jako jej asystentka. Ale potem wszystko się wywróciło do góry nogami.

W tym domu nie spotkało mnie nic dobrego. Każdy był moim wrogiem, każdy chciał mnie wykorzystać do własnych celów. Juan jako środek do zemsty i zaspokojenia własnych pragnień, bo tym tak naprawdę dla niego byłam. Zabawką. Nie liczył się z moimi uczuciami, nie patrzył na mój komfort. Zapragnął mojego ciała, więc je sobie wziął. Esteban mam wrażenie, że momentami widział we mnie człowieka, ale czy jego czyny nie były przypadkiem poparte jego statusem. Przecież jako prawa ręka i zastępca Caballero musiał mieć identyczne priorytety co on. Inaczej już dawno, Juan by go odstrzelił. Była jeszcze Tatiana. Kobieta zagadka. Po dzisiejszej rozmowie nie wiem, co o niej sądzić. Jeszcze wczoraj powiedziałabym, że pała do mnie nienawiścią, chociaż niczym jej nie zawiniłam. Ale rano, dała mi tę kopertę...

– A właśnie – zwróciłam uwagę buszujących po gabinecie mężczyzn na siebie. – Dzisiaj rano, przed samym wyjazdem do miasta, odbyłam dość ciekawą rozmowę z Tatianą.

– To siostra Caballero, jak rozumiem – doprecyzował Grigorij, a ja tylko skinęłam głową w potwierdzeniu.

– Zagadała mnie, gdy byłyśmy tylko we dwie w holu. Nie chciała, aby Juan usłyszał, o czym rozmawiamy. Początkowo zachowywała się normalnie jak na nią. Rzuciła kilka niemiłych komentarzy... Potem jednak zaczęła wypytywać o urodziny Marco. Czy był tam Romanov, czy wiem, jak wyglądają? Potem powiedziała, że podsłuchała rozmowę Juana i wie, że ktoś się po mnie zjawi. A gdy tak się stanie, mam wam przekazać to – wyciągnęłam zza paska od spodni białą kopertę i przekazałam dla Gauthiera.

– Otwierałaś?

– Nie. Nie wiem też, co tam jest. Powiedziała tylko, że za bezpieczeństwo dziecka jest w stanie zdradzić własną rodzinę, a ta koperta ma trafić w ręce któregoś Romanova. Potem przeszkodził nam Juan, chyba coś podejrzewał, bo wypytywał i Tatianę i mnie. 


Ig: kasiunia18_wattpad

Uczucia KobietyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz