Melanie
Nie udało się.
Za mało się starałam.
Obudziłam się w sypialni, gdy za oknem było już ciemno. Byłam sama w pokoju, chociaż słyszałam głosy dobiegające zza drzwi. Do mojej dłoni była podłączona kroplówka, a tuż obok, na szafce nocnej stał wyłączony kardiomonitor. Czułam bolesne pulsowanie w głowie i nieciekawy posmak w ustach. Nie mam pojęcia, jak mnie odratowali, skoro wydawało mi się, że Juan nie wróci do pokoju aż do wieczora.
Niespodziewanie drzwi do sypialni otworzyły się z głuchym kliknięciem, a do środka dostało się światło z korytarza. Musiałam zmrużyć oczy, żeby zobaczyć, kto właśnie wszedł, bo jedyne co widziałam to męska sylwetka.
– Widzę, że nareszcie zaszczyciłaś nas swoją obecnością – teraz już byłam pewna, co do osoby. – Powiesz mi, co to miało być?
Juan wydawał się wściekły. Co raz to zaciskał, to prostował palce. Swoim spojrzeniem wypalał we mnie dziurę, przez co niepewnie poprawiłam się na łóżku. Podniosłam się do pozycji półsiedzącej i postanowiłam stawić czoła mężczyźnie.
– Ostrzegałam cię wczoraj – zaczęłam, a mój głos był ochrypły i słaby. – Mówiłam, że jak tylko mnie skrzywdzisz, to się zabiję.
– Ja również ci mówiłem, co się stanie, jak to zrobisz – podszedł jeszcze bliżej i nachylił się nade mną tak, że musiał oprzeć się dłonią o poduszkę.
Nieprzyjemne dreszcze przeszły moje ciało na wspomnienie jego groźby. Nie... Nie zrobi tego.
– Widzę, że pamięć ci wróciła. To dobrze, może następnym razem zastanowisz się nad swoim kolejnym krokiem.
Caballero złapał mnie mocno za nadgarstek lewej ręki i jednym szarpnięciem, odpiął kroplówkę. Pociągnął mnie w swoją stronę, przez co zmuszona byłam stanąć na równe nogi. Momentalnie rzuciło mi się w oczy, że ktoś musiał mnie przebrać, ponieważ znowu byłam ubrana w lekką, bawełnianą koszulę nocną. Mężczyzna ruszył do wyjścia z sypialni, nie puszczając mojej ręki. Praktycznie biegłam, chcąc nadążyć za jego szybkim krokiem. Przeszliśmy przez korytarz i salon, aż nie zatrzymaliśmy się przy barierkach na końcu tarasu.
– Spójrz w dół – zostałam popchnięta na chłodny metal, a tuż po tym Juan zablokował mi możliwość ucieczki, stając za mną i dociskając mnie jeszcze mocniej.
Przeniosłam spojrzenie na trawnik przede mną. Widziałam tam Tatianę razem z Estebanem. Mężczyzna nie wyglądał na zadowolonego, a gdy spojrzał w naszą stronę, odniosłam wrażenie, że nie czuje się dobrze w sytuacji, w której się znalazł. Jego żona natomiast, stała tam z wielkim uśmiechem i ramionami zaplecionymi na piersi. Nie patrzyła w stronę balkonu, jednak czułam, że ona zdaje sobie sprawę z naszej obecności.
W pewnym momencie zorientowałam się, że pewnie ta dwójka nie jest jedynym powodem, dla którego Caballero wyciągnął mnie na balkon. Rozejrzałam się pospiesznie po ogrodzie, aż nie trafiłam na Houstona. Stał przywiązany sznurem do belki wbitej w ziemię.
– Nie – szepnęłam, a nogi ugięły się pod moim ciężarem. – Nie zrobisz tego.
– Ja nie – przyznał, trzymając usta blisko mojego ucha. Juan mocniej chwycił mnie w biodrach, jeszcze bardziej dociskając do poręczy, dzięki czemu miał wolną jedną rękę. – Ty to zrobisz, serduszko.
Moim oczom ukazała się trzymana przez niego w prawej dłoni czarna broń. Metal błyszczał złowieszczo w świetle nocnych lamp otaczających posiadłość. Zaczęłam gwałtownie kręcić głową na boki. Nie, to nie może się tak skończyć.
– Ostrzegałem cię, Shelton. Każda próba to jeden trup w twojej rodzinie.
Caballero oderwał swoje dłonie ode mnie i już tylko ciężarem swojego ciała, utrzymywał mnie w miejscu. Przeniósł swoje dłonie na moje i wyciągnął je przed siebie, razem z bronią. Odblokował ją i wymierzył prosto w nic nieświadomego Hou.
– Nie, proszę. Tylko nie on.
Nawet gdybym chciała, nie miałam w sobie tyle siły, aby odepchnąć mężczyznę. Każdy najmniejszy ruch wymagał ode mnie nie lada wysiłku. Dodatkowo do oczu zaczęły napływać mi łzy, więc obraz przed sobą miałam całkowicie zamazany. Poczułam, jak mój palec wskazujący jest nakierowywany na spust, Juan nie odpuszczał i trzymał mnie mocno przypartą do balustrady.
Wyczułam, że zwiększa swój nacisk na broni, aż w końcu ta wypaliła, odrzucając nas nieco w tył. Mój krzyk zmieszał się z hukiem wystrzału i skomleniem Houstona. Opadłam na kolana, zanosząc się histerycznym płaczem. Skuliłam się na płytkach, przyciągając nogi jak najbliżej klatki, chociaż taki ruch wywoływał niemały ból w moim ciele.
Juan
Stałem nad zwiniętą w kłębek Melanie i obserwowałem, jak żałośnie zawodzi po tym psie. Powtarzałem, ostrzegałem, że każda jej próba odebrania sobie życia, nie tylko sobie, będzie surowo przeze mnie karana. Jednak ona uparcie wykorzystała pierwszą lepszą okazję, do tego nieudolnie. Chociaż, gdyby nie to, że Esteban zajrzał do sypialni, jej próba mogłaby odnieść sukces. Jednak szybka reakcja, pozwoliła na przywrócenie ją do żywych, chociaż nie obeszło się bez konsekwencji. Melanie musi teraz uważać również na wątrobę, ponieważ poważnie uszkodziła ją lekami przeciwbólowymi, których się nałykała. A gdyby do nich dodała jeszcze te nasenne...
– Sprzątnij go – poleciłem Estebanowi, widząc, jak mężczyzna nieustannie wpatruje się w truchło psa.
Zbliżyłem się do kobiety i jednym ruchem podniosłem ją. Byłem gotowy na szarpanie się z nią, groźby, na ogólny sprzeciw. Jednak nie dostałem nic, jakby nie zauważyła, że ją trzymam.
Skierowałem się do sypialni, gdzie położyłem ciągle płacząca Melanie na łóżku, na nowo podłączyłem kroplówkę, a do tego podałem dożylnie odpowiednie leki. Po nich powinna przespać minimum dobę. Będę miał trochę czasu na pozałatwianie pewnych spraw, bo kolejne dni aż do soboty, nie odstąpię jej na krok. Musi być gotowa do wylotu, innej opcji nie ma.
Wziąłem szybki prysznic, pogasiłem światła w sypialni i dołączyłem do śpiącej już w łóżku Shelton.
Zapraszam na mojego instagrama, gdzie czasem zdarzy mi się wrzucić jakiś urywek z akurat pisanego rozdziału.
CZYTASZ
Uczucia Kobiety
RomanceTom III serii Siła Kobiet Melanie pomimo wątpliwości została w firmie, jednak czy aby na pewno był to dobry wybór? Jedną decyzją przypieczętowała swój los. Od niego nie ma ucieczki. Nie będzie patrzył na twoje uczucia. Schwyta cię, zabawi się, zm...