Początkowo chciałam ogólnie nakreślić całą sytuację, nie wchodząc w szczegóły i emocje, bo wydawało mi się to zbyt trudne, zbyt osobiste. Jednak nim się obejrzałam, powiedziałam dosłownie wszystko. Bethany i Amy słuchały mnie z zaangażowaniem, dopytywały, pocieszały. Dawały niesamowite wsparcie, pewnie dlatego momentalnie się przed nimi otworzyłam. Myślałam, że mówienie o tym, co mnie spotkało, będzie dla mnie bolesne i trudne, jednak mając przed sobą te dwie pełne empatii i zrozumienia kobiety, które też swoje w życiu przeszły, było mi tak jakoś łatwiej.
Z każdą kolejną sytuacją, jaką przytaczałam, widziałam jak w Bethany rośnie gniew. Jej oczy ciemniały, a pięści zaciskały się przy każdym wymienionym ciosie, jaki dostałam od Caballero. Bałam się litości, jaką mogę zobaczyć w jej oczach, ale przez cały czas był tam obecny chłód i chęć zemsty. W pewnym momencie aż podskoczyłam, gdy Beth poderwała się z fotela i mało nie potykając o stolik, biegiem ruszyła w głąb domu. Spojrzałam nieco wystraszona na Amy, która tylko z uśmiechem dalej sączyła swoją herbatę.
– Nie przejmuj się, to normalne. Bethany odżyła od kiedy przeprowadziła się tutaj. Wcześniej nie spodziewałam się, że jest tak żywiołową osobą, a tu proszę... W jej żyłach płynie czysty ogień, a nie krew – blondynka uśmiechnęła się delikatnie.
– Wyglądała na bardzo zdeterminowaną – zauważyłam. – Na pewno wie, co robi? – Nie znałam Bethany na tyle, by wiedzieć, jak się zachowuje, ale to na pewno nie było normalne. Chociaż ta cała rozmowa do normalnych nie należała.
– Jest dość porywcza, to prawda – westchnęła, odstawiając filiżankę na stolik, przy czym musiała się nieźle nagimnastykować.
– Pomóc? – zapytałam.
– Nie, jeszcze tylko dwa tygodnie i pozbędę się tego cholerstwa – wskazała brodą na lekko poszarzały już gips. – Jedyny minus, jaki z tego będę miała, to to, że Borys przestanie mnie nosić na rękach – zaśmiała się, dobrze wiedzieć, że zaczęło jej się układać. – Wracając do Beth, jest żywiołowa, ale taka jej natura. Tutaj może by sobą. Nic jej nie ogranicza, jeśli coś jej nie pasuje, głośno o tym mówi. Jedyną osobą, która jakkolwiek może nad nią zapanować, jest Aleksander. Może i wygląda przerażająco na pierwszy rzut oka, ale widać, że świata poza nią nie widzi. Ze wzajemnością oczywiście. Czasami mam wrażenie, że to on nad nią panuje, aby po chwili całkowicie zmienić zdanie. Niesamowite jest to, jak oni się nawzajem uzupełniają.
Niespodziewanie z końca holu rozległ się dźwięk tłukącego się szkła, a następnie cała wiązanka prawdopodobnie rosyjskich przekleństw.
– Ja ci dam! Postaw mnie do cholery jasnej! Borys! – do salonu wszedł blondyn z wisząca mu na ramieniu Bethany. – Jeśli mnie zaraz nie puścisz, gorzko tego pożałujesz.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, siostro – zaśmiał się i rzucił brunetką na kanapę.
Bethany siadła wyprostowana niczym struna, poprawiła wchodzące jej do oczu włosy i posłała groźne spojrzenie, śmiejącemu się mężczyźnie.
– I co rżysz – warknęła – Lepiej idź i przyjeb mu ode mnie. Dopilnuj, żeby konał w niesamowitych mękach.
– Jemu już i tak nic nie pomoże, a ty nie powinnaś tam w ogóle schodzić. Słyszałaś, co powiedział Aleks. Załatwiłaś jednego brata, drugi jest jego – stanął ze skrzyżowanymi dłońmi na piersi.
Spojrzałam najpierw na brunetkę, nadal była wściekła niczym osa, a potem na Amy. Ta z kolei wpatrywała się w Borysa jak zaczarowana. Czułam się nieco niezręcznie i obco w tej całej sytuacji. Pochyliłam nieco głowę i utkwiłam spojrzenie we własnych dłoniach. Nadal dzielnie ściskałam filiżankę, chociaż była już pusta od dobrych piętnastu minut.
Głośny śmiech Marco rozniósł się echem po parterze, przez co ponownie spojrzałam na wejście. Po chwili pojawił się w nim mój kuzyn razem z równie wesołym Pierrem. Za nimi weszli pogrążeni w rozmowie Aleksander i Grigorij. Momentalnie zostałam otoczona ramieniem mężczyzny i przyciśnięta do jego klatki.
– Już po nim, odpoczniemy i będziemy zwijać się do domu – Marco wyszeptał w moje włosy.
– Dziękuję – moja odpowiedź była równie cicha, jednak jemu wystarczyła.
– Nie masz za co, wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. To mój obowiązek. Jesteśmy rodziną, tego nic nie zmieni – ucałował delikatnie moją skroń i mocniej ścisnął ramię. – Bublu.
– Nie mogłeś się powstrzymać, co? – szturchnęłam go, lekko się uśmiechając. Ten idiota zawsze umiał poprawić mi humor.
– Jakim cudem nikt nie wiedział o waszym pokrewieństwie... – pokręciła głową roześmiana Bethany. Widocznie obecność męża, rzeczywiście działała na nią uspokajająco.
– Widzisz, moja droga... Każda rodzina ma swoje tajemnice – wzruszył ramionami. – A tak serio to po śmierci mojego ojca, Vitale poczuł się zagrożony, więc przeniósł się do Ameryki, skąd dalej prowadził część interesów. Z czasem nasz kontakt osłabł, aż ostatecznie kompletnie zanikł. Teraz mimo wszystko cieszę się, że odzyskałem chociaż Mel. Adelaide pewnie też będzie szczęśliwa... O! Pomożesz mi w pewnej sprawie – puścił mi oczko – Trzeba będzie kogoś zeswatać.
– Że niby ciebie i Aurelię? – zaśmiał się Borys – Już to widzę.
– Nadal nie mogę uwierzyć, że to ona okazała się być twoją narzeczoną – Beth pokręciła głową. – A tobie nadal nie wybaczyłam, że trzymałeś to przede mną w tajemnicy – dźgnęła Aleksandra palcem w pierś.
– Nadal śpisz na podłodze? – jego brat już prawie zwijał się ze śmiechu – Pantofel – prychnął, ale i jemu się oberwało od swojej kobiety. Widać Amy również się rozkręcała.
– Jak to dobrze, że ja nadal jestem singlem – Pierre przeciągnął się w fotelu z leniwym uśmiechem – Przynajmniej nie mam takich problemów jak wy. Cztery pantofelki.
Już nie wytrzymałam i sama prychnęłam pod nosem. Nie spodziewałam się, że ich towarzystwo pomoże mi odgonić złe myśli, chociaż na chwilę, a jednak udało im się to. Dzięki tym ludziom zaczynałam widzieć światełko w tunelu. Ta pusta skorupka, która się stałam, zaczynała się na nowo powoli wypełniać.
Kolejnego dnia, ponownie siedziałam w samolocie, tylko tym razem był to o wiele przyjemniejszy lot. I krótszy, oczywiście. Marco okazał się dla mnie ogromnym wsparciem. Ciągle mnie zagadywał, wypytywał o przeróżne rzeczy, aby tylko odciągnąć moje myśli od San Diego. Opowiedział trochę o historii swojej i Aurelii, ale nie zdradził za dużo szczegółów. Nadal uparcie twierdził, że to trzeba obgadać przy winie. Jednak bardziej język mu się rozwiązał, gdy poruszyłam temat Adeli. Okazało się, że jej narzeczony, Tristan, zginął trzy lata temu. Od tamtej pory dziewczyna chodzi wiecznie przygaszona. Marco stwierdził, że będę mu potrzebna jako wtyka i mam wybadać teren, bo ponoć moja kuzynka ma cichego wielbiciela...
Aktualnie jestem w stanie zrobić wszystko, by tylko zapomnieć o ostatnich trzech tygodniach, a wyjazd do Rzymu będzie moim punktem startowym.
Koniec tomu trzeciego
No, to by było na tyle. W tej części.
Bardzo wam dziękuję za całe wsparcie, jakie mi okazaliście. Liczę, że historia Melanie przypadła wam do gustu.
Jak już wcześniej pisałam, to nie jest koniec tej serii. Równolegle z tym rozdzialem pojawi się pierwszy do Zemsty Kobiety. Znajdziecie go na moim profilu.
Zapraszam was również do obserwowania mnie zarówno tutaj, jak i na instagramie, gdzie czasami wstawiam relacje z pisania nowych rozdziałów, albo posty dotyczące całej serii.
Ig: kasiunia18_wattpad
CZYTASZ
Uczucia Kobiety
RomanceTom III serii Siła Kobiet Melanie pomimo wątpliwości została w firmie, jednak czy aby na pewno był to dobry wybór? Jedną decyzją przypieczętowała swój los. Od niego nie ma ucieczki. Nie będzie patrzył na twoje uczucia. Schwyta cię, zabawi się, zm...