Violetta's POV
Sparaliżowało mnie. Ja naprawdę się nie przewidziałam. Wypuściłam westchnienie spomiędzy ust, mrugając kilkukrotnie gdy Verdas ruszył do klatki schodowej. Mój Leon.
Czy naprawdę byłam tak wielką idiotką, myśląc, że poradzimy sobie z tym wszystkim? W przypływie emocji nawet nie zdążyłam przypatrzeć się kobiecie, bo nim otrzeźwiałam, ona już odjechała spod budynku taksówką.
Starłam szybko dłońmi mokre ślady po łzach z policzek po czym odsunęłam od okna i poszłam zajrzeć do łazienki do dziewczyn.
- Żyjecie? - odezwałam się, starając brzmieć normalnie gdy oparłam się ramieniem o framugę. Ferro spojrzała na mnie niczym zaczarowana, gdy pochylała się nad kiblem a Włoszka przytrzymywała jej blond kłaki.
- Mhm - mruknęła ta bardziej poszkodowana wymiotowaniem z tej dwójki. Uśmiechnęłam się kącikiem ust, chwilę później słysząc zgrzyt klucza w drzwiach. Proszę, nie.
Udawałam skupioną w słuchaniu o tym, co mówiła w lepszym stanie Francesca, ale w tej samej chwili ręce Leona owinęły się wokół mojej talii a przy tym złożył całusa na mojej głowie.
- Jak się bawiłaś? - zapytał cicho, głaszcząc delikatnie kciukiem mój brzuch, na którym splótł swoje dłonie. Przymknęłam powieki. Dziewczyny kompletnie nas nie słuchały, pogrążone w swoim, procentowym świecie.
- Dobrze... bardzo dobrze - skłamałam ze spokojem. Nigdy nie chciałam go okłamać.
***
Moją formą terapii poza spotkaniami u psychologa było pisanie piosenek. Zakładałam słuchawki na uszy, puszczałam coś, co lubiłam słuchać czy inną klasyczną muzykę, na kolanach układałam notatnik a przy tym bawiłam się w ręce długopisem lub ołówkiem. Cały notatnik był przepełniony różnymi pierdołami, które nie miały ładu i składu, ale często wyciągałam z każdych takich bazgrołów pojedyncze zdania, które ostatecznie dawały mi spójną całość.
- Cholera... - westchnęłam cicho sama do siebie i zdjęłam w końcu słuchawki z głowy, odkładając je na stolik. Moje myśli od tamtego wieczoru wirowały we wszystkich kierunkach i nie potrafiłam ich uspokoić. Leon nie pisnął o niczym słówkiem. Nie chciałam na niego mimo wszystko naskakiwać, bo przyszło mi też do głowy, że może nie było to nic ważnego i nie chciał mnie jeszcze w tym momencie denerwować.
Zerknęłam w bok na komodę, gdzie leżał smartfon szatyna. Wydał z siebie wibrację, informując o nowej wiadomości i chyba pierwszy raz w życiu odczułam chęć zajrzenia do środka. Nosz cholera, Castillo. Nie wydurniaj się.
Skrzywiłam usta sama do siebie przez głupie myślenie.
Angie i mój tata od kilku dni proponowali mi wyjazd na wieś, gdzieś do ustronnego miejsca, gdzie otoczona jedynie łonem natury i najbliższymi w spokoju dojdę do siebie. Z jednej strony chciałam, ale z drugiej... media i cały ten świat wiedziały co się stało. Nie czytałam jednak nic, nie chcąc się dołować czy dobijać jeszcze bardziej. Wiedziałam też, że fajni się martwią i Leon zgodnie z moją prośbą puścił tylko krótką wiadomość skierowaną do nich.
Kolejne wibracje.
Przygryzłam wnętrze policzka, zerkając przy tym na drzwi od łazienki, które w dalszym ciągu były zamknięte a szatyn brał prysznic. Raz kozie śmierć.
Wstałam z kanapy i złapałam za telefon, gdy tylko podeszłam do komody. Verdas najwidoczniej mi wciąż ufał, bo hasło wciąż było to samo a nasze zdjęcie z zaręczyn na tapecie. Doskonale to pamiętałam. Piękne dni, piękny czas... który niestety już nie wróci. Teraz próbowałam się odciąć od wydarzeń z przeszłości.
"Haha, masz rację. Do zobaczenia, Li. :)"
Zmarszczyłam lekko brwi i spojrzałam na nadawcę. Emily. Czy ja w ogóle taką znam? I co to w ogóle za pierdolone przezwisko czy inny skrót Li?
Nie miałam jednak dużo czasu na analizę czy odczytanie starszych wiadomości, bo słyszałam, że chłopak wychodzi więc jak najprędzej odłożyłam telefon tak jak leżał zanim go wzięłam do rąk.
- Viola? - odezwał się Meksykanin, wychylając do salonu, gdzie zdążyłam wrócić na swoje miejsce na kanapie.
- Tak? - uniosłam wzrok na niego, poprawiając kosmyk włosów za ucho. - Wychodzisz gdzieś? - dopytałam ciekawa jego odpowiedzi.
Emily, Emily... cholera, Verdas taką zna?
- Taaa... - przeciągnął, poprawiając ręcznik na biodrach po czym założył zegarek na nadgarstek a także zabrał z mebla telefon. Z jego wilgotnych włosów kapały kropelki wody na tors. Przełknęłam cicho ślinę. - Diego przyjechał na chwilę z Hiszpanii. Chciałby się spotkać - dodał, a ja w ogóle zdębiałam.
Skłamał. Leon skłamał.
- Cóż... - zaczęłam dość niepewnie i przygryzłam wnętrze policzka. - Skoro widzisz się z Diego to może mogłabym iść z tobą? Trochę już męczy mnie siedzenie w tych ścianach - odparłam, czym wyraźnie go zaskoczyłam choć szybko ukrył zdziwienie pod maską braku emocji na twarzy.
Westchnął cicho i podszedł do mnie po czym złożył całusa na środku czoła a jego dłoń objęła mój policzek.
- Bardzo chętnie, Vi, ale nie będziemy mieli dużo czasu. Ostatnio widziałaś się z Fran i Ludmiłą. Jeśli chcesz kogoś innego do towarzystwa to może zadzwonię? - powiedział, patrząc mi w oczy.
Czy to była ta sama kobieta co tamtego wieczoru?
Uśmiechnęłam się delikatnie do szatyna, niemalże niewidocznie i lekko pokręciłam głową, spuszczając wzrok z jego oczu. - Nie trzeba...
Uśmiechnął się lekko i musnął moje usta.
- Kocham cię - szepnął. Poczułam uścisk w sercu. Sama już nie wiedziałam czym był spowodowany. Znów zaczęły we mnie buzować sprzeczne emocje.
- Ja ciebie też - odszeptałam w jego usta.
Verdas w końcu wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie samą z moimi natrętnymi myślami. Nie chciałam mówić o tym wszystkim komukolwiek, bo nie chciałam wyjść na kretynkę. Zresztą... czy ktokolwiek poparłby mnie? Dziewczyna z urazem na psychice po ostatnich wydarzeniach szybko mogła sobie coś uroić przez traumę, prawda?
Z westchnieniem przytuliłam do siebie podkulone kolana przyciśnięte do piersi. Oparłam policzek o jedno z nich i zamknęłam oczy.
Błagam, Leon. Nie rób niczego, przez co nie będziemy mogli dotrwać jutra.
CZYTASZ
can we surrender? || leonetta
FanfictionVioletta po wylocie do LA, w pełni rozwinęła się muzycznie. Zostałą pożądaną artystką na całym świecie, a oprócz tego została również modelką. W dalszym rozdziale jej życia, dalej trwał przy niej Leon, który zgodnie z obietnicą zaczął studiować w mi...