Dieciséis

806 27 22
                                    

Leon's POV

Chodziłem w te i z powrotem po szpitalnym korytarzu. Modliłem się o moją narzeczoną, aby przeżyła. Ten skurwysyn nie miał prawa jej tego robić, ona po prostu na to nie zasłużyła. Byłem bliski wybuchu płaczu, starałem się ze wszystkich sił zachować spokój chociaż dla taty Violetty oraz Angie, którzy już byli w rozpaczy. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Według tego co udało się ustalić, Vi próbowała popełnić samobójstwo. Moja kruszynka. Przeżywała tam katusze. Winiłem się po części za to. Może gdyby wtedy nie wyszła z sali, wszystko byłoby inaczej.

- Doktorze! - zawołałem mężczyznę, gdy tylko zobaczyłem jak wyszedł z jej sali. W przeciętnym wieku facet zatrzymał się i spojrzał na mnie. 

- Słucham? - spytał i poprawił okulary na nosie. 

- Co z Violettą? Będzie wszystko okej? Udało wam się zatamować krwawienie? - pytanie za pytaniem leciało z moich ust. Lekarz westchnął i uniósł otwartą dłoń bym stonował i przestał choć na moment. 

- Nie mogę udzielić panu takich informacji. Potrzebuję konsultacji z rodziną - powiedział spokojnie. Westchnąłem ciężko. 

- Niech pan będzie człowiekiem. To moja narzeczona, bardzo się o nią martwię - patrzyłem na niego zrozpaczonym spojrzeniem. Jakby na ratunek obok nagle pojawił się German. Lekarz zaprowadził go do swojego gabinetu podczas gdy mi kazano zaczekać na korytarzu. Usiadłem z powrotem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nie minęła jednak długa chwila kiedy do moich uszu dobiegły nawoływania mojego imienia od znajomych głosów. To była Francesca, Camila, Ludmiła i jak mniemałem wraz z nimi byli Diego oraz Federico. Wszyscy po prostu nagle pojawili się w jednym miejscu. 

- Leon, co się dzieje? Gdzie jest Violetta? - przede mną ukucnęła Francesca, która położyła dłonie na moich udach próbując spojrzeć w oczy. 

- Nic nie wiem - szepnąłem. Moje oczy nagle tak po prostu naszły łzami. Włoszka złapała moje dłonie w swoje i patrzyła w oczy ze smutnym uśmiechem, gładząc kciukami wierzch moich dłoni. 

- Wszystko będzie dobrze, Leon. Violetta jest cholernie dzielną dziewczyną - szepnęła. Gdyby była tak cholernie silna nie próbowałaby popełnić samobójstwa. Albo po prostu to co się stało, sprawiło że stała się okropnie słaba. 

- German, co z Violą? - odezwała się Camila. Uniosłem wzrok na nich i Germana, który z dziewczyny przeniósł wzrok na mnie. 

- Udało się zatamować krwawienie. Póki co stan jest stabilny, choć i tak według lekarzy to cud, że przeżyła - szepnął. Podziwiałem go. Ja nie potrafiłbym tego powiedzieć. Nie potrafiłbym w ogóle dopuścić do siebie myśli, że mogłem stracić moją przyszłą żonę. 

***

Spędziłem noc w samochodzie na parkingu szpitalnym. Nie było to wygodne doświadczenie, ale musiałem mieć pewność, że nie grozi jej niebezpieczeństwo. Sam nie wiedziałem już zresztą co o tym wszystkim myśleć. Może po prostu Nathan miał problemy psychiczne i zamiast więzienia potrzebował dobrego specjalisty? Nie żeby teraz miał ochotę go tam wysłać, jest u mnie skończony za to co zrobił Vi. Mojej Vi. Obudziłem się, dysząc głęboko. Był już ranek dlatego czym prędzej wyszedłem z pojazdu i w szybkim tempie rozbudziłem się. Po chwili byłem już w szpitalu, kierując się do sali ukochanej. Tam jednak nie zastałem niczego innego. Ułożenie jej ciała było w tej samej pozycji co wcześniej a oczy zamknięte. 

Gdybym mógł wykrzyczałbym do niej żeby się obudziła, ale zamiast tego to lekarze uznaliby mnie za niesprawnego psychicznie i zamknęli w psychiatryku. Nagle ni stąd, ni z owąd obok mnie pojawiła się Emila. Była ostatnią osobą, której bym się tutaj spodziewał. To była jednak z tancerek Violetty na trasie, która w ostatniej chwili zrezygnowała, kiedy bardzo pokłóciły się. Nie sądziłem, że się tutaj pojawi.

- Co tutaj robisz? - spytałem bez żadnego powitania. To musiało trochę dziwnie wyglądać. Wczorajsze ubrania, nieumyta twarz i nieogolony zarost wraz z rozczochranymi włosami. Castillo powiedziałaby, że to urocze. 

- Jak to co? Mimo wszystko nie mogłam jej tak zostawić - spojrzała na mnie jakby była oburzona w ogóle tym, że o coś takiego zapytałem. - Co z nią? - odezwała się po chwili ciszy, którą spowodowała brak mojej odpowiedzi. 

- Stabilnie - westchnąłem. - Jest w śpiączce, nie wiemy kiedy się wybudzi - dodałem, opierając się ramieniem o wejście do sali. Ta przytaknęła i weszła do sali po czym odłożyła kwiaty, które przywiozła na szafkę obok łóżka dziewczyny. Obserwowałem uważnie jak lekko pogłaskała jej nieruchomą dłoń i coś powiedziała cicho pod nosem. Po tym odwróciła się i bez żadnego słowa wyszła z sali. Sam w tym czasie wszedłem do środka i usiadłem obok jej łóżka, chwytając w swoje dłonie jej. 

- Wróć do mnie - szepnąłem krótko i musnąłem czule ustami jej chłodną dłoń. 

***

Emilie gra Emila Mernes jakby ktoś był zainteresowany jej postacią :P. 

can we surrender? || leonetta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz