1,5 roku później
Violetta's POV
- Cześć kochanie! Kiedy możemy cię odwiedzić? Oddzwoń proszę, to kolejna wiadomość głosowa w tym tygodniu - westchnęłam cicho i rozłączyłam połączenie z pocztą głosową. Wplotłam palce we włosy i postanowiłam odpisać mamie. Wiadomość nie była zbyt długa, mam przerwę pomiędzy nagrywaniami dodatkowej, specjalnej piosenki na moją zbliżającą się pierwszą, solową trasę koncertową.
- Violu, słuchaj, właśnie dostałam wiadomość o propozycji sesji w Madrycie. Co sądzisz? - w pokoju pojawiła się moja menadżerka, Monika. Spojrzałam na nią smętnie.
- Monika, spuścimy trochę z tępa. Nie radzę sobie już tym - odpowiedziałam lekko zachrypniętym głosem. Spojrzała na mnie i położyła dłonie na biodrach.
- Nie możemy sobie pozwolić teraz na przerwę. Violetta, jeszcze półtora miesiąca do twojej trasy, liczę, że weźmiesz to bardzo mocno do siebie - odparła, a ja głośno westchnęłam i przymknęłam powieki. W tym momencie chciałabym położyć się do łóżka i zapaść w głęboki sen, a najlepiej to jeszcze przytulić do Leona.
- Wiem, Monika, ale ja też potrzebuję odpoczynku. Nie mam czasu na odpoczynek, zobacz co dzieje się z moim gardłem - złapałam się lekko dłonią za gardło i odchrząknęłam cicho. Cmoknęła cicho ustami i kucnęła przede mną po czym położyła dłonie na moich kolanach. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w jej niebieskie tęczówki.
- Uprzedzałam cię, że czeka nas wyczerpujący czas. Musimy dokończyć nagrywanie piosenki i nie zapominaj, że już jutro jest pierwsza próba do trasy - podniosła brwi do góry, a ja nie zważając na to, że właśnie kuca przede mną, wstałam i sięgnęłam dłonią po torebkę oraz kurtkę.
- Wybacz, ale nie mam siły na dalsze nagrywanie. Dokończymy innym razem, jestem zmęczona, a mój głos jest zachrypnięty - powiedziałam cicho i od razu ruszyłam przed siebie do wyjścia. Słyszałam za sobą jej gorączkowe nawoływania, ale zanim do mnie doszła ja zdążyłam wsiąść do samochodu i w szybkim tempie odjechać.
Jechałam do domu, łokciem opierając się o szybkę i dłonią opierając głowę. To zdecydowanie nie były dla mnie dobre dni, a fakt, że wracam do domu o tak wczesnej jak dla mnie godzinie jest wręcz niesamowite. Czuję się przytłoczona tym obowiązkiem, który na mnie ciąży. Chciałabym wreszcie móc normalnie spędzić czas z moim chłopakiem, którego od kilku miesięcy bardzo zaniedbuję. Mimo tego wciąż trwa przy mnie za co jestem mu ogromnie wdzięczna.
Wreszcie po dwudziestu minutach wyszłam z samochodu i od razu ruszyłam do windy. Kliknęłam numerek pięć i czekałam aż winda zawiezie mnie na odpowiednie piętro. Od razu po wyjściu z windy skierowałam się do drzwi, które jak się okazało, były otwarte. To sugerowało, że Leon jest w domu.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, kiedy po wejściu do mieszkania poczułam cudowny zapach mojego ulubionego dania. Czym prędzej ściągnęłam buty i kurtkę i powędrowałam do kuchni, gdzie zastałam Leona w roli głównej jako kucharza. Podeszłam do niego i oplotłam w pasie, przytulając do jego pleców od tyłu.
- Viola? - w jego głosie usłyszałam zdziwienie.
- Tak - odparłam cicho. Zielonooki położył swoje dłonie na moje i wziął z siebie po czym odwrócił się do mnie tak, że teraz przytulałam się do jego torsu. Szatyn przytulił mnie mocno i pocałował w czoło, co wywołało - jak zawsze i nadal - wybuch motyli w moim brzuchu.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo się cieszę, że cię widzę, skarbie - powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Tak dawno nie jadłem razem z tobą obiadu, słońce.
- Przepraszam, Leon. Ja już sama mam tego dosyć, jestem zmęczona, zaniedbuję wszystkich. To nie tak ma i miało wyglądać - odsunęłam się lekko do niego, tak, że mogłam patrzeć w jego oczy. Położył dłoń na mój policzek i zaczął gładzić, przymknęłam powieki na ten gest i swoją dłoń położyłam na jego. Pochylił się i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam pocałunek, jednak po chwili zaczęła wylewać się z garnka woda. Odsunęłam się do Leona i pozwoliłam mu opanować sytuację, podśmiewając się lekko pod nosem z zaistniałej sytuacji.
- Myślę, że skoro śmiejesz się, to możesz pomóc mi to naprawić? - zerknął na mnie, a ja uniosłam dłonie w geście obronnym.
- Nic nie zrobiłam - stanęłam w własnej obronie. Szatyn zaśmiał się i odwrócił całkowicie w moją stronę.
- No właśnie, nic nie zrobiłaś - uśmiechnęłam się, zagryzając wargę i spuściłam lekko głowę w dół.
- To ty jesteś bardziej kreatywniejszy z nas dwóch, więc radź sobie - powiedziałam i czmychnęłam do salonu, gdzie rzuciłam się na kanapę. Doskonale zdaję sobie sprawę, że i tak czy owak, później czeka mnie kara łaskotania przez szatyna. To jego najskuteczniejsza broń, ona niestety zawsze działa.
***
Wieczorem wielokrotnie dobijała się do mojego telefonu Monika.To głupio zabrzmi, ale nie chciałam dać żadnego oznaku życia, żeby nie zostać jeszcze bardziej dręczona przez nią. Jednak dzięki mojemu sprzeciwu dzisiaj, spędziłam wspaniałe południe i po południe z moim chłopakiem. Pierwszy raz od dłuższego czasu zjedliśmy wspólnie obiad, a następnie przeleżeliśmy resztę czasu, oglądając i rozmawiając. Jednak mimo wszystko muszę jutro udać się na próbę tańca do trasy. Dowiedziałam się również od Leona, że jutro wieczorem przychodzą jego przyjaciele, których wreszcie wypadałoby poznać. Decyzja zapadła, więc nawet nie miałam już możliwości żeby chociażby odmówić.
Leżąc i czekając aż Leon wykąpie się, zaczęłam myśleć o wszystkich wydarzeniach, które były w ostatnich miesiącach. Wyleciałam tutaj tylko po to, aby nagrać płytę, ale rozpoczęło to jednocześnie bardzo szybki rozwój mojej kariery. Były upadki, ale później za każdym razem, podnosiłam się z dwa razy większą siłą. Tym razem jednak nie mam siły, aby podnieść się i upaść. Po zrealizowaniu najbliższych zaplanowanych rzeczy, wezmę Leona i chociaż na tydzień wylecę do Argentyny. Do Ludmiły, Federico, chociażby nawet do Camili i może nawet uda mi się tam spotkać Francescę, która jest we Włoszech lub Diego, który wyleciał do Hiszpanii. Niezmiernie za nimi tęsknię, są wciąż moimi najlepszymi przyjaciółmi i dziękuję przy każdej okazji za to, że ich przy sobie mam. Są moją drugą rodziną.
Wtem zaczął dzwonić mój telefon, jednak tym razem nie była to Monika. To była Clara.
- Viola, musisz wracać do domu - odezwała się roztrzęsionym głosem.
- Ciociu, wszystko w porządku? - odruchowo podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Twój tata jest w szpitalu.
***
Hejka!
Witam Was w drugiej części przygody Leonetty. Mam nadzieję, że prolog Wam się spodobał i druga część spodoba Wam się tak równie bardzo jak pierwsza. Jestem ekstremalnie podekscytowana, ponieważ mam dużo pomysłów, które tylko wciąż czekają na realizację.
Chciałabym również powiedzieć, że nazwy rozdziałów będą w języku hiszpańskim!
CZYTASZ
can we surrender? || leonetta
FanficVioletta po wylocie do LA, w pełni rozwinęła się muzycznie. Zostałą pożądaną artystką na całym świecie, a oprócz tego została również modelką. W dalszym rozdziale jej życia, dalej trwał przy niej Leon, który zgodnie z obietnicą zaczął studiować w mi...