Uno

971 33 9
                                    

Violetta's POV

Decyzja była wręcz natychmiastowa. Następnego dnia znalazłam się już w Buenos Aires, z lotniska w drodze do szpitala. Angie nie chciała mi nic powiedzieć, stwierdziła, że to nie jest rozmowa na telefon i porozmawiamy jak już będę w kraju. Napisałam przed wylotem z LA krótkiego sms-a o tym, że mój tata jest w szpitalu i wylatuję. Mam nadzieję, że to nie jest nic strasznego, nie mogę go stracić. Z rodziców, on jedyny mi został. Niestety Leon musiał zostać w Stanach, ponieważ skoro studiuje to nie może zawalać nauki. Niby sprawa wyższa, ale z przykrością muszę powiedzieć, że coraz bardziej już nie ma różnicy w tym czy jestem z nim, czy nie. Straciłam z nim okropnie bardzo kontakt w ostatnich miesiącach.

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił kierowca taksówki, tym samym wyrywając mnie z zamyśleń. Powróciłam do świata żywych i z kieszeni kurtki wyciągnęłam odpowiedni banknot po czym podałam go mężczyźnie. Podziękowałam i zabrałam walizkę po czym w szybkim tempie skierowałam się do recepcji, która ku mojemu szczęściu nie była w kolejkach. Najważniejsze teraz było dla mnie jak najszybsze dostanie się do taty.

- German Castillo, w której sali leży? Jestem jego córką, Violetta Castillo - pochyliłam się lekko w stronę kobiety siedzącej za meblem. Spojrzała na mnie i zerknęła do komputera.

- Dwieście dwanaście, drugie piętro - odpowiedziała, a ja grzecznie przytaknęłam i ruszyłam do windy. Wtem przypomniałam sobie, że winda jest tylko dla pracowników i pacjentów. Przeklęłam pod nosem i wtargałam swój bagaż na drugie piętro. Od razu zaczęłam szukać sali z numerem 212, jednak bardziej to zadanie ułatwiła mi ciocia, która siedziała na krzesełku obok sali. Zostawiłam walizkę i od razu przytuliłam ją.

- Ciociu, co z tatą? - objęła mnie mocno, a następnie ujęła dłońmi moją twarz.

- Viola, tak się cieszę, że tak szybko przyjechałaś - uśmiechnęła się smutno - lekarze nie postawili jeszcze diagnozy. Twój tata nagle zemdlał i póki co lekarze podejrzewają problemy z sercem, ale okazały się jeszcze skutki uboczne tego - westchnęłam i usiadłam na krzesełku obok niej. Wplotłam palce we włosy i tępo wpatrywałam się w podłogę. Gdzie ja byłam, kiedy on mnie potrzebował?

- Leona nie ma? - spytała, a ja poczułam cholernie ciężkie uderzenie w serce. Przymknęłam powieki i pokręciłam przecząco głową. Boli mnie temat Leona.

- Ma studia, nie mógł przyjechać - odpowiedziałam cicho. - Między nami zresztą też nie jest ostatnio zbyt dobrze. Płyta, trasa, to wszystko mnie przerasta. Nie daję sobie z tym rady, nie potrafię odbudować tej relacji, która między nami... wypala się - dodałam, czując napływające łzy do oczu. W dodatku tata jest wisienką na torcie z tym wszystkim.

- Może skorzystaj z tego, że póki co jesteś w Argentynie, a nie w Los Angeles i poproś Leona żeby tutaj przyleciał? Nie uwierzę w to, że nie może zrobić sobie chociaż tygodniowej przerwy od nauki - położyła dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam na nią i pokręciłam przecząco głową ponownie.

- Ma ważne egzaminy, przynajmniej tak mi mówił - prychnęłam cicho pod nosem. - Wkrótce miałam po takim czasie poznać wreszcie jego przyjaciół, ale patrząc na obecną sytuację, to pewnie przesunie się na inny termin - ciocia zaśmiała się. Spojrzałam na nią niezrozumiałym wzrokiem, a ona jedynie wzruszyła ramionami.

- On cię i tak kocha i przynajmniej z tego co wiem, nie zamierza zostawić - uśmiechnęłam się lekko, tym samym dziękując jej za te słowa. Ona zawsze wie jak poprawić mi humor.

- Pani Castillo - z sali, w której leży mój tata wyszedł lekarz. Spojrzał na mnie i przewrócił kartkę w papierach - pani jest córką?

- Tak, właśnie przyleciałam - wstałam z krzesełka razem z ciocią. Lekarz westchnął i wskazał dłonią na swój gabinet. Skierowałyśmy się do niego i usiadłyśmy tradycyjnie jak w gabinetach lekarskich na krzesełkach naprzeciwko biurka doktora. Mężczyzna usiadł i splótł palce ze sobą, kładąc ręce na biurko. Patrzył na nas i dopiero po chwili się odezwał.

- Pan Castillo choruje na niewydolność serca. Uprzedzając pytania, okazało się, że jako dziecko miał również problemy z sercem. Z czasem ustąpiły i pacjent był zdrowy. Jednak przez stres, bezsenność problemy z sercem powróciły. Szacujemy, że od dłuższego czasu pan German wiedział o swoim pogarszającym się stanie zdrowia i przyjmował pewne leki, które nie pomogły. Póki co, to są główne przyczyny. W tym przypadku pojawiło się też ryzyko zawału serca. Musi pani kontrolować swojego męża i przede wszystkim kazać mu dużo odpoczywać. Ograniczyć spożywanie kofeiny, palenie papierosów lub inne używki, inaczej skończy się to niestety śmiercią - powiedział, a ja przeżegnałam się w duszy. Jak mój ojciec mógł być tak cholernie egoistyczny i nieodpowiedzialny? Sam wielokrotnie powtarzał mi, że jeżeli czuję, że coś dzieje się nie w porządku z moim zdrowiem to mam go o tym informować. Tymczasem on postanowił być pieprzonym egoistą, narażając swoje życie na stracenie.

- Da się to wyleczyć, prawda? - spytałam pierwsza. Lekarz ku mojemu szczęściu przytaknął.

- Są coraz bardziej skuteczniejsze na to metody i myślę, że jeżeli pani ojcu będzie zależało na zdrowiu, to wyleczymy to.

- Dziękuję doktorze - odparłam i razem z Angie wstałam po czym wyszłyśmy z gabinetu. Spojrzałam na ciocię i zobaczyłam w jej oczach łzy.

- Angie, co się stało? - położyłam dłoń na ramieniu kobiety, a ona pokręciła przecząco głową i po prostu się do mnie przytuliła. Zdziwiona objęłam ją, a kiedy odsunęła się ponowiłam swoje pytanie.

- Czuję się temu winna, Violu. German powiedział mi, że nie czuje się najlepiej w ostatnim czasie, a ja to zlekceważyłam, tłumacząc sobie i jemu, że to pewnie przez stres, który ostatnio panował w firmie. To moja wina - odpowiedziała przez łzy. Westchnęłam i przyciągnęłam z powrotem ciocię do siebie, a ona zaczęła płakać w moje ramie. Mój wzrok powędrował na leżącego tatę. Przymknęłam powieki i przełknęłam ślinę, zdając sobie sprawę, że niedługo i tak będę musiała wracać, ponieważ zorganizowanie trasy koncertowej się samo nie zrobi. I choć tego bardzo nie chcę to muszę. Wolałabym zostać tutaj i mieć pod kontrolą stan zdrowia taty. Zdaję sobie sprawę również z tego, że częściowo jest to moja wina. Wielokrotnie razem z Angie w ostatnim czasie próbowali się do mnie dobijać, jednak ja byłam zbyt zajęta.

- Ja też zawiniłam, Angie - szepnęłam, czując spływającą łzę po policzku.

***

can we surrender? || leonetta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz