Violetta's POV
Miałam wrażenie, że samobójstwo to jedyna ucieczka od tego wszystkiego. Nie byłam tak silna psychicznie, a po tym co mi zrobił straciłam do siebie szacunek, jakiekolwiek uczucia, które czułam względem siebie. Co ciekawsze, szkło trafiło w moje ręce po tym jak biedny ptak wleciał w okno. Sam poniósł śmierć no i... w zasadzie prawie mu towarzyszyłam. Gdy wykrwawiałam się, straciłam przytomność. Nathana wtedy nie było obok mnie. On by mi na to nie pozwolił, by jeszcze się nade mną znęcać. Psychicznie i fizycznie.
Potem nagle czułam się jakbym trafiła do jakiejś krainy. Miałam mętlik w głowie, bo docierały do mnie głosy, ale jak przez mgłę. Nie potrafiłam rozpoznać kto to, co mówi i czego chce. Przez moment pomyślałam, że to niebo, ale pewnie już bym zobaczyła Jezusa... czy coś. Poniekąd to był beztroski moment, ale nie miałam kontroli nad swoim ciałem, nad tym "światem", w którym się znajdowałam. Jakbym była uwięziona w szklanej kuli.
Nie miałam pojęcia ile czasu minęło, gdy zaczęłam się wybudzać. Słyszałam nieco wyraźniej głos Leona, próbowałam nawet mu odpowiedzieć, ale nagle jakbym straciła głos. To było chore uczucie.
W pewnym momencie gwałtownie nabrałam powietrza do płuc i otworzyłam szeroko oczy. Do moich uszu dobiegł dźwięk jakiejś maszyny. Kilka sekund później nad sobą zobaczyłam lekarza i pielęgniarkę, którzy tak naprawdę rozmazywali mi się. Znów czułam jakbym odpływała. Założyli mi maskę tlenową na twarz. Uspokoiłam się, ale wyłączyłam ze świadomości. Czułam, że gdzieś tam obok ktoś może być. I tyle. Dopiero po, jak domniemałam, kilku minutach poczułam się lepiej. Ponowiłam próbę otworzenia oczu i tym razem nie rozmazywał mi się obraz. Zerknęłam w bok, gdzie zobaczyłam Leona. Jego głos powoli wyostrzał się dla mojego słuchu.
- Viola, słońce, jak się czujesz? - jego zatroskany głos otulał moje uszy. Chciałam się lekko uśmiechnąć, ale jedyne co zrobiłam to ścisnęłam jego dłoń. - Przepraszam cię za wszystko. Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się o ciebie martwiłem.. - wyszeptał i musnął ustami wierzch mojej dłoni.
Rozchyliłam usta żeby coś odpowiedzieć, ale jedyne co zrobiłam to nabrałam kolejny wdech przez maskę tlenową.
- Nie, nie... nic nie mów. Masz odpoczywać... - łza spłynęła po jego policzku. Starł ją. - Tak się cieszę, że znów tu jesteś... ze mną. Moja Vi - uśmiechał się przez łzy. Spróbowałam przełknąć ślinę, ale bolał mnie przełyk. Co jest do cholery? Powoli podniosłam drugą dłoń i wskazałam palcem na butlę z wodą. Bardzo chciało mi się pić. Zrozumiał mój gest i poszedł po nią, nalewając do kubeczka.
- Ale musisz pić ostrożnie przez słomkę, wiesz? Minęło zbyt wiele czasu, kochanie.. - wyszeptał, wracając do mnie.
***
Po kilku dniach poczułam się lepiej. Ciągłe kroplówki zrobiły swoje. Jak się dowiedziałam, miesiąc przeleżałam w śpiączce. Dla mnie to było raptem dziesięć minut. Odwiedzili mnie już chyba wszyscy. Monika, tata, Angie, Fran, Camila, Federico, Ludmilla i reszta. Widziałam troskę w ich oczach. A ja niewiele mówiłam. Po prostu jeszcze byłam oszołomiona i nie byłam sobą.
- Hej, Vi - do sali wszedł Leon. Podszedł do mojego łóżka i położył dłoń na moim udzie, pochylając się do pocałunku. Momentalnie drgnęłam i się odsunęłam. Zabrał dłoń. - Przepraszam... zapomniałem - szepnął i usiadł na krześle obok. - Jak się czujesz?
- Trochę lepiej.. - szepnęłam i upiłam łyk wody przez słomkę. - Co z Nathanem? - zapytałam po raz pierwszy o niego. Wcześniej też nikt mi nie podał informacji co z nim. Lekko zmarszczył brwi, słysząc moje pytanie.
- Czekali aż się wybudzisz... jeszcze nie, ale wkrótce będziesz musiała złożyć zeznania żeby sprawa ruszyła. Na razie siedzi w areszcie - odparła spokojnie i podrapał się po policzku. No tak. Zeznania.
- Muszę je składać? - westchnęłam cicho. Nie miałam najmniejszej ochoty opowiadać o tym, co mnie tam spotkało. Myślę, że nikt by nie chciał.
- Musisz, Violu... ale jeśli tylko będziesz potrzebować, będzie przy tobie psycholog czy ktoś inny. Na przykład ja - uśmiechnął się słabo. Co to, to nie. Nie chciałam żeby Leon to słyszał. Już i tak pewnie ma obrzydzenie do mnie, wiedząc, że on... robił to co robił. Pokiwałam głową na jego słowa, nic konkretnego nie odpowiadając. Miałam tu zostać przynajmniej jeszcze z tydzień. Ewentualnie wyjdę szybciej jeżeli moje wyniki badań szybko się poprawią.
Leon nie zabawił długo u mnie. Wiedział, że to wszystko jeszcze jest dla mnie ciężkie. A ja potrafiłam przez dłuższy czas patrzeć w jeden punkt na ścianie, zamyślona. Z lekka, przerażające. Naprawdę nie czułam się sobą. Następne dni odwiedzali mnie tylko Ludmi, Fran, tata i Angie. Leona brak. Może naprawdę mu się już nie podobam? A może znalazł lepszą ode mnie? Nawet jeśli... cieszę się. Ja jestem do niczego.

CZYTASZ
can we surrender? || leonetta
FanfictionVioletta po wylocie do LA, w pełni rozwinęła się muzycznie. Zostałą pożądaną artystką na całym świecie, a oprócz tego została również modelką. W dalszym rozdziale jej życia, dalej trwał przy niej Leon, który zgodnie z obietnicą zaczął studiować w mi...