Violetta's POV
Następnego dnia rano od razu pierwsze co zrobiłam, to zadzwoniłam do Ludmiły. Nie mogłam tego zrobić od razu przy zaręczynach, ponieważ w Argentynie mieli środek nocy i to mogłoby się źle dla mnie skończyć, gdybym obudziła ją. Jednak kiedy odebrała mój telefon, myślę, że cała dzielnica ją słyszała. Była podekscytowana i wyręczyła mnie z zadzwonieniem do reszty przyjaciół. Poprosiłam ją jednak żeby nic póki co nie mówiła mojemu tacie, ponieważ chciałabym mu to oznajmić kiedy będę w Buenos Aires. I niestety nasz tygodniowy pobyt na Malediwach kończył się już jutro. Dlatego dzisiaj przyrządziliśmy sobie sami śniadanie, a następnie wyszliśmy na tył domku.
Musiałam kontrolować siebie żeby cały czas nie patrzeć na pierścionek. Właściwie połowę nocy nie spałam, byłam tym wszystkim cholernie rozemocjonowana. Pokładałam również wszystkie nadzieje w to, że uda nam się przejść przez wszystkie złe chwile, które nas czekają i zaznać małżeństwa. Oczywiście, wszystko w swoim czasie, ponieważ mamy dopiero ledwo dwadzieścia lat i póki co nigdzie nam się nie spieszy.
- Violu? - z zamyśleń po raz kolejny wyrwał mnie mój narzeczony. Spojrzałam na niego i jednocześnie dałam mu znak, że może mówić. - Lecisz do Buenos Aires?
- Tak, na tydzień. Szkoda tylko, że ty nie możesz, ale rozumiem, masz naukę.
- Teoretycznie mógłbym lecieć z tobą, ale ostatnio zrobiło się sporo nieobecności na uczelni... - zaczął, a ja mu przerwałam.
- Nie tłumacz mi się, skarbie. Rozumiem to - uśmiechnęłam się lekko i oparłam z powrotem głowę o leżak i zamknęłam oczy, roztapiając się pod wpływem promieni słonecznych i lekkiego powiewu wiatru.
***
Następnego dnia znaleźliśmy się z powrotem w mieście aniołów. Lekko się stęskniłam, ale bardzo przyjemnie było wypocząć na wyspie, która znajduje się na środku Oceanu Indyjskiego. Jutro natomiast mam już lot do Argentyny i wrócę tutaj ponownie za tydzień. Dzisiaj mam czas na wypranie rzeczy, ponownie spakowanie się i wreszcie wylot.
- Więc Ludmiła wyręczyła cię z zadzwonieniem do wszystkich? - spytał Leon, kiedy siedzieliśmy przy stole i jedliśmy lazanię. Przytaknęłam energicznie głową, uśmiechając się.
- Kazałam jedynie nie informować o tym taty, bo chcę mu to powiedzieć sama kiedy będę w Buenos Aires - odpowiedziałam. Uśmiechnął się lekko. - A ty komuś mówiłeś?
- Tak, zadzwoniłem w międzyczasie do Rossa, a on powiedział reszcie. O planie zaręczyn wiedzieli wcześniej, ale nie sądzili, że tak szybko to się stanie - zmarszczyłam brwi i odłożyłam na chwilę widelec, pochylając się delikatnie w jego stronę.
- Kto jeszcze wiedział o planie "zaręczyny"? - spytałam, a on spojrzał na mnie i przez chwilę nie odpuszczał, wpatrując się w moje oczy aż zaśmiałam się, nie mogąc być tak długo poważną.
- Angie, kochanie - powtórzył mój ruch, pochylając się w moją stronę, jednak tym razem całując mnie.
- I? - podniosłam brew do góry.
- Federico...
- Wiedziałam! - krzyknęłam. - Oszuści! - spojrzał na mnie zdezorientowany. - Nie jestem zła, spokojnie - zaśmiałam się, a on odetchnął i wrócił do jedzenia lazanii.
- Nie wierzę jak mogłam na to wcześniej nie wpaść...
***
Następnego dnia poleciałam do Argentyny. Byłam podekscytowana, ale jednocześnie też zdenerwowana informacją jaką mam powiedzieć tacie. Nikt nie wiedział o tym, że mam przylecieć... no może poza Ludmiłą i resztą przyjaciół. Kiedy wyszłam z samolotu i ponownie mogłam odetchnąć latynoskim powietrzem, uśmiechnęłam się szeroko. Mimo wszystko będę tęsknić i tęsknie za tym miejsce. Mimo tych podróżowań po całym świecie z ojcem to to miejsce uznaję za te, gdzie zawsze będę wracać.
Po wejściu na lotnisko odebrałam z taśmy swój bagaż i skierowałam się do wyjścia. Załapałam się również na szczęście na wolną taksówkę, która zawiozła mnie do domu. Zapłaciłam kierowcy, zostawiając mu napiwek po czym zabrałam walizkę i wysiadłam z samochodu. Uśmiechnęłam się ponownie szeroko kiedy ujrzałam dom, do którego mogę wracać wiecznie i nigdy mi się to nie znudzi. Podeszłam do drzwi i wyciągnęłam klucze po czym otwarłam je, wchodząc jak najciszej do środka z walizką. Było co prawda już dosyć późne popołudnie i było to mało wiarygodne żeby wszyscy już spali. I nie myliłam się ponieważ kilkanaście sekund później z kuchni wyszła Angie.
- Violetta? - zmarszczyła brwi i wpatrywała się we mnie jakby zobaczyła ducha.
- Niespodzianka! - uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do niej po czym mocno przytuliłam. Ciocia objęła mnie i odwzajemniła uścisk.
- Ale jak to, nic nie wspomniałaś, że przylecisz - złapała mnie dłońmi za ramiona i patrzyła w oczy, jednocześnie się uśmiechając. - A gdzie masz Leona?
- Leon został już w Los Angeles, musiał wrócić do nauki. Jest tata?
- W gabinecie - wskazała wzrokiem na drzwi od gabinetu taty. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i chwyciłam ją za dłoń po czym pociągnęłam za sobą, kierując się do gabinetu taty. Zapukałam, a kiedy usłyszałam "proszę" razem z ciocią weszłam do środka.
- Cześć tato - uśmiechnęłam się, a kiedy odwrócił wzrok z laptopa na mnie, najprawdopodobniej również mając wrażenie, że zobaczył ducha. - Tak, to ja, twoja córka.
- Co tu robisz? Tak bez zapowiedzi? - wstał z fotela i podszedł do mnie po czym przytulił mocno, unosząc delikatnie w górę. Uśmiechałam się szeroko i owinęłam go rękoma wokół szyi.
- Chciałam wam zrobić niespodziankę - odpowiedziałam, kiedy odstawił mnie z powrotem na ziemię. - I również coś powiedzieć.
- Jesteś w ciąży? - spojrzałam na tatę jak na wariata i dopiero po chwili pokręciłam energicznie przecząco głową.
- Nie, coś lepszego - uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam również na Angie. - Leon mi się oświadczył! - podniosłam prawą dłoń do góry, na której znajdował się pierścionek zaręczynowy. Angie pisnęła i przytuliła mnie od razu mocno.
- Gratuluję Violu! Nawet nie wiesz jak bardzo na to czekałam - objęłam ponownie ciocię i spojrzałam na tatę.
- A ty tato? - spytałam, na jego twarzy dalej malowało się zdziwienie pomieszane z tysiącem innych emocji.
- Ja... nie wiem co powiedzieć - uniósł na mnie wzrok. - Ale cieszę się, Violu. Po prostu nie mogę uwierzyć w to, że moja malutka córeczka tak szybko urosła - podszedł do mnie i Angie po czym uścisnął nas obie. - Obiecuję ci, że postaram się być najlepszym teściem i dziadkiem - zaśmiałam się cicho na jego ostatnie słowo.
Właściwie to była jedna z niewielu decyzji, na którą mój ojciec zgodził się bez problemu. A przede mną było jeszcze wiele, które potępiał i niejednokrotnie ponosiłam za to swoją odpowiedzialność.
***
Dzisiaj nudniejszy rozdział, ale mogę Wam obiecać, że w następnych powiesicie mnie na krzyżu! :D

CZYTASZ
can we surrender? || leonetta
FanfictionVioletta po wylocie do LA, w pełni rozwinęła się muzycznie. Zostałą pożądaną artystką na całym świecie, a oprócz tego została również modelką. W dalszym rozdziale jej życia, dalej trwał przy niej Leon, który zgodnie z obietnicą zaczął studiować w mi...