Cuatro

712 33 14
                                    

Specjalna dedykacja dla mojego brata, który nie wierzy w możliwości swojej siostry, miłego czytania kochanie :)❤️
***
Violetta's POV

Przez następny miesiąc ciężko ćwiczyłam z tancerzami oraz choreografem. Odbywałam częstsze próby śpiewu, aby moje struny głosów były w pełni gotowe na wysiłek jaki je czeka. Jednak spędzałam dużo czasu z Leonem, a nawet i jego przyjaciółmi. Zdecydowanie mogę już stwierdzić, że Leah przekonuje mnie najbardziej. Taliyah mierzy mnie przeszywającym wzrokiem, co mnie irytuje coraz bardziej, bo nie mam pojęcia o co może jej chodzić. Ross nie zaprzestaje ze swoimi odzywkami, a ja już na to nie reaguje. David za to jest prawie dla mnie jak brat, doradzi, rozśmieszy no i przede wszystkim wspiera. Zżyłam się z nim oraz Leah najbardziej.

— Wolisz zacząć od Stanów, Ameryki Południowej czy Europy? — wyrwała mnie z zamyśleń Monica. Spojrzałam na nią, a następnie na kartkę, którą miałam przed sobą.

— Uh... myślę, że od Argentyny. Później Europa i na końcu Stany — odpowiedziałam. Przytaknęła.

— Chcesz darmowy koncert w Argentynie? — zerknęła na mnie, notując coś na swojej kartce.

— Tak! — zgodziłam się od razu. Moim marzeniem było od zawsze zrobić koncert, na który mogliby przyjść wszyscy moi fani, bez wyjątku. Chciałabym kiedyś dokonać tego, żeby zobaczyć ich wszystkich w jednym miejscu.

— Dobrze. Po Argentynie proponuję przejść do Urugwaju, Brazylii, Peru, Chile oraz Meksyku — powiedziała. — Następnie w Europie zaczęlibyśmy od Francji, poprzez Czechy, Niemcy, Polskę, Włochy, Hiszpanię i jeśli byś chciała również Rosję — zerknęła na mnie, a ja przytaknęłam. — Nad Stanami się jeszcze zastanowimy, mamy na to więcej czasu — dodała i skończyła notować wszystko na swojej kartce.

— Kiedy dostaniemy odpowiedzi o koncertach? — spytałam, zerkając na jej kartkę.

— Do dwóch tygodni. W tym czasie możesz udać się odpocząć na jakieś wakacje chociażby z Leonem lub polecieć do Argentyny. Po powrocie zaczynamy ponownie ćwiczyć i już na pełnej parze przygotowywać się do trasy — odpowiedziała, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytuliłam ją, piszcząc lekko z ekscytacji.

— Dziękuję Monica, dziękuję, dziękuje! — automatycznie wstałam i wzięłam ze stolika kartkę oraz telefon, a do ręki torebkę. — Do zobaczenia za dwa tygodnie! — dodałam na odchodne i po chwili wybiegłam z jej mieszkania. Od razu zbiegłam do samochodu i widząc, że akurat Leon będzie kończył zajęcia, ruszyłam w kierunku jego uczelni.

Wiadomość, którą powiedziała mi moja menadżerka zdecydowanie poprawiła mi nie tylko humor, ale również i całe następne dwa tygodnie. Już czuję ten tygodniowy wypoczynek na Malediwach i drugi tygodniowy pobyt w Argentynie u taty. Jestem niecierpliwą osobą, dlatego musiałam od razu powiedzieć wszystko Leonowi.

Dwadzieścia minut później znalazłam się pod jego uczelnią. Położyłam ręce na dachu auta i stałam oparta wpatrując się dokładnie kto wychodzi z budynku. Wreszcie gdy zobaczyłam Rossa i Daniela, wiedziałam, że Verdas również musi tam być. Nie myliłam się, bo dosłownie kilka sekund później wyłonił się. Uśmiechnęłam się szeroko i skierowałam się w jego stronę. Był kompletnie zagadany przez chłopaków i jedynie zauważyła mnie Leah z Tayliah, które nie odezwały się słowem, prawdopodobnie widząc co zamierzam zrobić. Podeszłam do niego od tyłu i zakryłam dłońmi oczy. Zdezorientowany Ross spojrzał na mnie, a ja ruchem ust pokazałam mu, że ma być cicho.

- Leah, no proszę cię, przecież wiem, że to ty - odezwał się Leon. Powstrzymałam się przed cichym zaśmianiem.

- Zgaduj dalej - odpowiedziałam.

- Violetta? - położył swoje dłonie na moich i ściągnął je ze swoich oczu po czym odwrócił się. Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go w usta, zarzucając ręce na barki. Odwzajemnił pocałunek od razu i objął mnie w talii, przyciągając do siebie. - Co tutaj robisz?- spytał, kiedy oderwaliśmy się od siebie.

- Chciałam ci zrobić niespodziankę, ponieważ mam dwutygodniowy urlop i pomyślałam, że polecielibyśmy w tym czasie do Argentyny i na Malediwy troszkę odpocząć... - uśmiechałam się szeroko przez cały czas. Westchnął.

- Wszystko super kochanie, ale co z uczelnią? - podniósł brew do góry.

- Uczelnia w tym momencie to najmniejszy problem, lecimy na Malediwy i nie obchodzi mnie żadna szkoła. Tylko ty, ja, plaża, słońce i woda, rozumiesz? - patrzyłam mu w oczy. Patrzył przez chwilę w ciszy w moje oczy aż zmięknął i przytaknął, zgadzając się na moją propozycję. Pisknęłam cicho i przytuliłam się do niego mocno.

- Obiecuję, że nic poza nami nie będzie istnieć - wyszeptałam do jego ucha.

***

Dosłownie mówiąc, w nocy wylecieliśmy z Los Angeles na Malediwy. Czekało na nas kilkanaście godzin lotu i dwie przesiadki. Niestety nie ma tam bezpośredniego lotu, dlatego musieliśmy poradzić sobie na inny sposób. Od tamtej pory, mimo, że nie wyspałam się, byłam w świetnym humorze. Tak bardzo mi brakowało odpoczynku, artysta tak naprawdę pracuje codziennie. I nawet to nie od niego zależy kiedy może zrobić sobie „wolne".

Dwanaście godzin później, znajdowaliśmy się na wyspie. Było pięknie, tak jak było na zdjęciach, a wokół znajdująca się woda po prostu zapierała oddech w piersi.

- Leon, tu jest przepięknie - powiedziałam i spojrzałam na niego. Spostrzegłam go na tym jak robił mi zdjęcie. Uśmiechnęłam się - czemu robisz mi zdjęcia?

- Uwielbiam widzieć kiedy jesteś tak szczęśliwa, zostawiam pamiątkę - uśmiechnął się. Przygryzłam wargę. Po chwili ruszyliśmy do naszego domku „na wodzie". Obok znajdowały się kolejne domki, a od tyłu domku można było bezpośrednio dostać się do wody.

Od razu po wejściu, zostaliśmy przywitani przez szampana w lodzie i dwoma kieliszkami. Obok znajdowała się łazienka, a kuchnia była połączona razem z sypialnią. Nasze łóżko było ustawione, tak, że leżąc mieliśmy bezpośredni widok na ocean. Po przedostaniu się na tył domku zobaczyłam siatkę, coś w stylu hamaku na drzewie. Były również schodki do wody, a wcześniej dwa leżaki oraz stoliczek.

- Chyba trafiliśmy do raju - odezwałam się do Leona, wchodząc z powrotem do środka. Szatyn uśmiechnął się i otworzył szampana, a następnie nalał do kieliszków. Podał mi jeden i objął w talii, przyciągając do siebie.

- Za nas, za nas wspólny czas i za to miejsce, w którym było dane nam przyjechać - powiedział, a ja uśmiechnęłam się i napiłam się szampana. Po tym pocałowałam mocno Leona w usta i podeszłam do walizki po strój kąpielowy. Kiedy wygrzebałam już go z walizki, skierowałam się do łazienki. Podczas przebierania się, spojrzałam na siebie w lustrze i uśmiechnęłam się szeroko sama do siebie.

can we surrender? || leonetta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz