Diecinueve

315 10 3
                                    

Violetta's POV

W momencie kiedy kolejnego poranka otworzyłam oczy, a to co przed sobą nie było szpitalną ścianą ani piwnicą Nathaniela, oddychałam z ulgą. Każdego wieczora odkąd wróciłam do mieszkania kładłam się z obawą, że to było dobry sen a ja zbudzę się rano by wrócić do koszmaru. Nie tak wyobrażałam sobie życie. Chciałam spełniać marzenia, a nie leczyć swoją psychikę... pod warunkiem, że kiedykolwiek wyjdę z tego co przeżywa moja głowa. 

- Vi, śniadanie - drzwi do pokoju gościnnego się otworzyły, a ja drgnęłam, zauważając, że wciąż stałam przy oknie i gapiłam się tępo w jeden punkt za oknem. Zamrugałam nieco szczypiącymi oczami a potem zerknęłam na Leona, którego głowa wychylała się zza drzwi i kiwnęłam głową w odpowiedzi. On wycofał się, zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam cicho. 

Co było między mną a Leonem? Jeszcze ciężej było stwierdzić. Wiedziałam, że szatyn się stara, ale nawet moje serce nie było zdolne do pracy. Kiedyś na sam jego widok byłam w stanie robić salto sercem, a przy okazji akrobacje żołądkiem, ale teraz czułam... pustkę. 

Z piżamy przebrałam się jedynie w takie proste ubrania jak oversizeowa bluza oraz dresy, pierwsze lepsze skarpetki z szuflady i wyłoniłam się z pokoju. Słyszałam ulubione utwory Leona z kuchni. W tym i moje. Uśmiechnęłam się słabo, a potem niepewnie ruszyłam właśnie w tamtym kierunku. Zastałam mojego narzeczonego w szarych dresach, który bez koszulki poruszał biodrami na boki w rytm muzyki. Skrzyżowałam ręce i nie chcąc mu przeszkadzać oparłam się o framugę, obserwowałam go. 

Przez głowę przelatywało mi wiele wspomnień. I żałowałam, że nie potrafiłam w tamtym momencie cofnąć się właśnie do tego czasu. Boże, życie byłoby wtedy stokroć łatwiejsze...

- Viola? No siadaj jedz - i znów przyłapał mnie na nagłym zamyśleniu. Oderwałam wzrok jeszcze kilka chwil wcześniej od jego pleców, teraz stał do mnie przodem z patelnią w dłoni a ja gapiłam się na jego umięśniony tors. 

- Tak, tak, już - odparłam pospiesznie i zajęłam miejsce. - Dziękuję - dodałam krótko i zabrałam się nieco na siłę za jedzenie jajecznicy. To mistrzostwie dzieło kulinarne Verdasa straciło dla mnie na znaczeniu. Jak wszystko dookoła.

- Jak dzisiaj spałaś? - zagadał, siadając naprzeciwko. Zerknęłam na niego przelotnie, sięgając po kromkę chleba z talerza. 

- Całkiem... nieźle. 

- Nieźle? - dopytał, zaczynając jeść swoją porcję. - To znaczy, że niedługo wrócisz do sypialni? - spytał, a ja momentalnie się spięłam. Najwidoczniej zauważył to, bo już rozchylił usta by zapewne mnie przeprosić, ale mu przerwałam. 

- Jeszcze nie jestem gotowa, Leon. Chciałabym, ale... to wymaga ode mnie więcej niż jestem w stanie teraz znieść - odpowiedziałam cicho i po prostu skupiłam się na jedzeniu. Meksykanin kiwnął jedynie głową, a potem śniadanie już minęło w ciszy. Pomogłam mu z brudnymi naczyniami chowając je do zmywarki. Następnie spojrzał na mnie gdy wrzucił do niej kapsułkę i włączył program mycia. 

- Idę dzisiaj na drinka. Przyjdzie do ciebie Ludmiła i Francesca, poradzicie sobie? - patrzył na mnie uważnie. Uniosłam brwi i przygryzłam wnętrze policzka. Z kim miał iść? 

- Jasne - powiedziałam, choć miałam ogromną ochotę dopytać o to kto miał mu towarzyszyć tego wieczoru. Jednak zamilczałam, uznając, że cóż, lepiej jak wyjdzie do ludzi i będzie miał z kim porozmawiać niż siedzieć z Castillo, która od pewnego czasu wiecznie użala się nad sobą i przeżywa niczym wewnętrzną żałobę. A może to ja zbyt surowo oceniałam samą siebie... 

Leon pochylił się i niepewnie, choć czule złożył pocałunek na moim czole. Poczułam ciepło w sercu, ale jednocześnie boleśnie mnie ścisnęło. Posłał mi zaraz po tym ciepły uśmiech, a ja zdążyłam zaciągnąć się jego zapachem zanim odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość. 

***

I jak Leon powiedział, tak było. Chwile po dziewiętnastej do mieszkania wpadły te dwie wariatki, które tymczasowo miało pełnić funkcję mojego narzeczonego i zajmować mi czas. 

- Nie rozwalcie mieszkania, nie wypijcie wszystkiego alkoholu z barku... - zaczął wymieniać aż dostał z kapcia w ramię od Ferro. 

- Przestań tyle gadać i spadaj stąd. Rzadko dzielisz się z nami Castillo, więc pozwól nam to wykorzystać w stu jeden procentach - pomachała lekko dłonią, pokazując mu tym samym gest, że ma się stąd zmywać w tym momencie.

- Viola...

- Idź, Leon - przerwałam tym razem mu ja. Posłałam słaby uśmiech. - I baw się dobrze. Zobaczymy się rano... albo jak wrócisz, jeśli dziewczyny nie zdążą mnie uśpić swoim towarzystwem - dodałam na co zostałam szturchnięta przez Cauviligię w ramię. Nieco rozbawiona zerknęłam w jej kierunku, a Włoszka w odpowiedzi wytknęła mi język. 

- Do zobaczenia - już odpuścił swoje wywody, ostatecznie przed wyjściem spojrzał na mnie z troską w oczach i wreszcie zniknął. Blondynka zadowolona w zupełności wstała i cóż, dobrała się do barku Verdasa. Pochyliła się i otworzyła szafkę z uśmieszkiem:

- Wino, whisky a może rum?

***

Nie wiem, którą godzinę wskazywał zegarek gdy cała nasza trójka została postawiona w wyborowe nastroje przez pomieszanie wina z whisky Leona. Nie myślałam o konsekwencjach alkoholu w momencie gdy kolejne krople trunku lądowały w moim ustach, a potem procenty w żyłach. Potrzebowałam się... wyluzować. I co najbardziej zaskakujące, wytrzymałam najdłużej z twardą głową. 

Podczas gdy przyjaciółki żałowały zmieszania ze sobą dwóch alkoholi w orkiestrze przy toalecie, ja stałam przy oknie i znów byłam zamyślona. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie tak naprawdę odcinałam się od rzeczywistości i biegłam wyobraźnią dalej niż mogłam przypuszczać. 

Tym razem moją uwagę zwróciły światła samochodu, które oświetlały ciemność poza lampami. Wjechał na teren osiedla blokowego i zatrzymał się przed drzwiami wejścia do naszego budynku. Nieco zmarszczyłam brwi gdy najpierw zobaczyłam jak wysiada z niego kobieta, a zaraz za nią z drugiej strony... Leon. Przełknęłam cicho ślinę. 

Wymienili ze sobą kilka słów i o zgrozo, aż zaczęłam żałować, że mimo otwartego okna mówili nieco za cicho a ja nie mogłam nic przez to usłyszeć. Jednak to przestało mieć znaczenie gdy zobaczyłam jak ich usta złączyły się w jedność. Momentalnie zapomniałam jak się oddycha, moje oczy napełniły się łzami, ale ciało zostało sparaliżowane. Zimnymi palcami dotknęłam szyby, przez którą ich obserwowałam, czując jak kilka słonych łez potoczyło się po moich policzkach. 

can we surrender? || leonetta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz