rozdział trzeci

4.2K 149 7
                                    

Przez kolejne dwa tygodnie, Claire i James próbowali namówić nas na wspólne spędzanie czasu. Każdego dnia dość mocno podkreślali, że już za niespełna miesiąc zostaniemy rodziną i żonglowali przydomkami jej członków, jak im wygodnie.

- Agnes, zawołaj brata na obiad! - Claire zawołała z kuchni, akurat gdy wychodziłam na plażę.

- Myślę, że już sam Cię usłyszał.

- A Ty dokąd? - zapytała, zatrzymując mnie w progu. - Znów nie będziesz z nami jadła?

- Nie jestem głodna, wolę popływać - rzuciłam, zgarniając z komody ręcznik i wyszłam na zewnątrz.

- Nie możesz wiecznie się dąsać! - zawołała za mną, robiąc kolejną scenę. - Twój ojciec nie chciałby tego!

Stanęłam, jak wryta. Odwróciłam się powoli w jej kierunku i potrzebowałam całego pokładu samokontroli, by nie podbiec do niej i nie przywołać do porządku.

- Jak śmiesz w ogóle o nim wspominać? - wysyczałam, z trudem panując nad sobą. - Jeszcze dobrze nie ostygł, a Ty już zaczęłaś swoje pierwsze randki. Z domu nie zabrałaś nic, by o nim pamiętać, a wiem to, bo wszystko, co z nim związane zabrałam ja! Nie przepłakałaś za nim choćby jednej pieprzonej nocy, bo niemal każdą bzykałaś się z przypadkowymi kolesiami, więc nie mów mi, kurwa, czego mój ojciec by chciał, bo jestem niemal pewna, że wydając ostatnie tchnienie myślał tylko o tym, że zostawia mnie samą!

Wybałuszyła przeszklone oczy, rozglądając się dyskretnie na boki i bez słowa schowała się w domu, zatrzaskując za sobą cicho drzwi. Rzadko kiedy przeklinałam w jej obecności, ale gdy już mi się to zdarzyło, nigdy nie zwróciła mi uwagi, jak normalna matka. Dla niej ważniejsze było to, czy nikt nie słyszał i nie zszargałam przy tym o niej opinii.

Kątem oka dostrzegłam, że z naszego wspólnego balkonu na pierwszym piętrze, wpatruje się we mnie Noah. Rzuciłam mu krótkie, pełne niechęci spojrzenie, którego wyjątkowo nie odwzajemnił, po czym ruszyłam przed siebie, jeszcze bardziej wściekła. Wolałabym, by rzucił pod moim adresem jakąś kąśliwą uwagę, niż patrzył na mnie, jakby rozważał litowanie się nad moim podłym losem.

Dziś na plaży było więcej ludzi niż zazwyczaj. Być może dlatego, że po tym weekendzie rozpoczynają się zajęcia i każdy chciał nasycić się ostatnimi chwilami beztroski. Tym razem nie brałam telefonu ze sobą, by nie zerkać co chwilę na miejsce, w którym go zostawiam, a patrząc na coraz bardziej tłoczącą się plażę uznałam, że była to dobra decyzja. Nie potrafiłabym się skupić na wodzie, zerkając co chwilę w kierunku pozostawionych rzeczy, chociaż... komórka służyła mi głównie do sprawdzania godziny i ignorowania setek nieodebranych połączeń od Mii.

Nie wiem jak długo pływałam, ale gdy wychodziłam już z wody, słońce zaczynało zachodzić. Usiadłam na brzegu, wyciskając wodę z włosów i wpatrywałam się w horyzont, który w Miami wydawał się mieć dużo więcej do zaoferowania, niż w Oklahomie. Tacie ten widok na pewno by się spodobał.

On kochał zachody. Zawsze podczas wieczornych spacerów, szukał miejsc, z których będzie on najlepiej widoczny. Mawiał, że kryje się pod tym zjawiskiem coś wyjątkowego, bo słońce opuszcza nas na chwilę po to, by zaświecić w innym miejscu... tym, którzy teraz go potrzebują. Jego zdaniem, nie było lepszego dowodu na to, że sama natura uczy nas każdego dnia, byśmy nie byli egoistycznymi dupkami.

Uwielbiałam, gdy rozmawiał ze mną jak z dorosłym, co matkę zawsze przyprawiało o zawroty głowy. Mimo że byłam małą dziewczynką, rozmawiał ze mną o wszystkim i traktował, jak równą sobie. Z perspektywy czasu, kiedy wspominam wszystkie wspólne lata, nie mogę się nadziwić, że tak długo z nią wytrzymał.

Nowy Brat - Tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz