rozdział dwudziesty drugi

3.1K 129 5
                                    

Nastał TEN dzień. Moja matka miała dopiąć swego i unieszczęśliwić jednego z najbardziej szlachetnych mężczyzn całego Miami, na resztę jego życia. Co prawda, istnieją rozwody, ale wiem, że on nie zdecydowałby się na ten krok. James był człowiekiem honoru i nie splamiłby go odejściem od kobiety z dzieckiem. Mimo, że w duszy wygrywałam mu właśnie marsz żałobny, on z zadowoleniem nucił sobie pod nosem jakąś radosną melodię, próbując zawiązać krawat pod szyją.

Biedny... Gdybyś wiedział co robisz, wolałbyś się na nim powiesić.

- Cholera, nie potrafię - zaśmiał się nerwowo i zwrócił się do mnie. - Agnes, umiesz wiązać krawat?

Zawiesiłam wzrok na poluzowanym pasku i wspomnienia napłynęły do mojej głowy, wraz z uporczywymi łzami, które nauczyłam się już w porę skutecznie odganiać.

Gdy miałam osiem lat, tata szykował się do wyjścia na randkę z mamą. To miała być niespodzianka dla niej. Poprosił mnie, bym pomogła mu zawiązać krawat, bo jak mawiał:
kobieta może nie potrafić gotować i prać, ale uszykować mężczyznę do wyjścia musi umieć, żeby się za niego zwyczajnie nie wstydzić!"

Przełknęłam gorzką gulę tęsknoty i podeszłam do James'a, sprawnie chwytając za dyndające paski.

- Umiesz... - ocenił z ciepłym uśmiechem i chwycił mnie za dłoń, gdy skończyłam. - Od dziś... będziesz moją córką. Ja nigdy nie zastąpię ci ojca i nie śmiałbym nawet próbować, ale... Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze ci pomogę i stanę po twojej stronie. Tak, jak robią to ojcowie. Tak, jak czynię to z Noah.

Zamrugałam, by odgonić natrętne łzy i nie rozmazać całego makijażu, za który Claire musiała zapłacić irracjonalną stawkę.

To się dzieje. To naprawdę się dzieje...

Skinęłam tylko głową, bo nie byłam w stanie wypowiedzieć choćby słowa. Zapatrzyłam się w szczerą, pełną ciepła twarz swojego ojczyma i uświadomiłam sobie, jak Noah jest do niego podobny, gdy pozwala sobie na zdjęcie maski.

Pomyślałam, że za jakiś czas to on będzie szykował się do swojego ślubu, a ja będę oglądać z ławki dla gości, jak przyrzeka komuś miłość i wierność. Pomyślałam o rodzinie, jaką stworzy i o jego dzieciach, dla których ja będę ciotką. Przed oczyma mignęły mi wszystkie okazje, na których będę mogła jedynie oglądać szczęście kobiety przy jego boku.

- Gotowa? - Głos James'a wyrwał mnie z czarnego scenariusza, przed którym nie byłam zdolna się uchronić.

Skrzywiłam się, a serce podeszło mi do gardła.

Nigdy nie będę na to gotowa.

- Mnie pytasz? - Wzięłam głębszy wdech. Potrzebowałam powietrza. Trudno... Już nic nie da się zrobić. - Jesteś tego pewien? Jeszcze możesz się wycofać.

Roześmiał się nisko i ciepło. Boże był taki... uroczy.

- Agnes... Ja naprawdę kocham twoją matkę. Nie jest prostą kobietą, ale z uczuciem nie wygrasz. Widzę, że stosunki między wami są... trudne, ale przysięgam ci, że zrobię wszystko, by to naprawić. Ona jest... złamana. Ją trzeba tylko posklejać.

- James... Wybacz, ale znam ją dłużej i lepiej, niż ty.

- Znasz ją jako córka. Nie jako partner, z którym żyje i musi iść na pewne kompromisy.

Pokiwałam tylko głową, kapitulując, bo nie było sensu rozwijać tematu. On już zdecydował i nie zmieni zdania. Podpisze pakt z diabłem, który wyssie z niego resztki życia, zmieli w ostrych zębach, a pozostałości rzuci lwom na pożarcie. Ja mogłam jedynie się temu przyglądać i czekać na moment, w którym skrawki tej pięknej duszy trzeba będzie pozbierać.

Do salonu wszedł Noah, a z moich płuc uleciało całe powietrze. Nie widziałam go od kilku dni i dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie, jak bardzo za nim tęskniłam. Potrafiłam już sama przed sobą przyznać, że nie był mi obojętny, a rezygnacja z niego kosztowała mnie więcej, niż przypuszczałam.

Nowy Brat - Tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz