rozdział siedemnasty

3.4K 121 11
                                    

- Co chciałabyś jeszcze zrobić? - zapytał Noah, bawiąc się palcami mojej dłoni.

- Mieliśmy dziś już nie szaleć... - przypomniałam mu, choć na samą myśl, krew we mnie zawrzała.

Podniósł głowę i zerknął na tarczę ściennego zegara.

- Za kwadrans dwunasta... O ile do tej pory na myśli miałem kolejny punkt naszego niecnego planu, o tyle teraz odliczam do północy - odpowiedział z szerokim uśmiechem.

- Ach, to... - Nie chciałam rozmawiać o tym, co miało przyczynić się do mojego odejścia.
         
Właśnie dlatego wolałam unikać wszystkiego, co z nim związane. By nie czuć tego, co teraz... Wątpliwości piętrzyły się w mojej głowie, zamieniając błogi stan w przygnębienie i smutek.

Z resztą... nawet gdyby nam się nie udało i nasi rodzice pobraliby się, nasz związek nie miałby racji bytu. Wygramy, czy nie... będziemy przegranymi.

Związek?! Przywołałam natychmiast wybujałą wyobraźnię do porządku.

Noah był z Monicą, z którą co prawda nie łączy go nic poważnego, ale jak sam przyznał... pieprzą się regularnie.

Dostępnymi opcjami, jakie mi zostały, były:
a) Wejść w rolę Monici;
b) Być z nim w dni wolne od niej;
c) Doprowadzić plan do skutku i wynieść się stąd.
         
Z niewielkim zaskoczeniem zauważyłam, że ostatni punkt, najbardziej realny, nie spotyka się z aprobatą stada motyli, które właśnie rozsadzały mój żołądek. Niechętnie, w jakimś stopniu zaczynałam rozumieć irracjonalne zachowanie matki. Nie na tyle, by ją odrazu uniewinniać, wystarczająco jednak, by nieco spuścić z tonu.

Chryste... nie chcę być jak Claire...

- O czym myślisz? - zapytał cicho Noah.

Leżał obok oparty o ramię i kreślił leniwie znaki na moim nagim brzuchu. Przyglądał mi się tak uważnie, jak gdyby próbował nauczyć się mnie na pamięć.

- O owadach - odparłam bez namysłu.

- Ciekawy kierunek... - zachichotał nisko, unosząc moją dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek.

- Pokażesz mi kiedyś, jak grasz? - Moje pytanie musiało nie przypaść mu do gustu, bo spoważniał nagle i całkowicie się wycofał.

- Nie gram dla... kogoś - powiedział ponuro, a ja udałam, że ta odmowa mnie nie ubodła.

- Okej...

- Nie, nie rozumiesz... Muzyka jest dla mnie czymś... Bardzo ważnym...

- Rozumiem - powiedziałam spokojnie i uśmiechnęłam się, próbując stłumić zawód w zarodku. - Nie szkodzi. Rozumiem.
         
Noah poszedł w ślady matki, wybierając muzykę, jako kierunek studiów. Domyślałam się, że musi być dla niego ważna... I nie mam pojęcia, co też przyszło mi do głowy by sądzić, że zechce się nią ze mną podzielić. To tylko czysta fizyka... Przyciągało nas do siebie, bo kręci nas to, co zakazane. Nie było w tym krzty romantyzmu. Motyle w moim brzuchu powinny się w tej chwili uspokoić, one jednak sprawiały, że oddychało mi się coraz ciężej. Jeśli tak wygląda każde zauroczenie, wolałabym chyba wieść życie Claire. Nie czuć, nie oczekiwać, nie doprowadzać do chwili, w której poczucie zawodu i żalu przejmuje kontrolę nad ciałem, duszą i umysłem.

W którymś momencie musiałam zasnąć pod jego czułym, delikatnym dotykiem. Powinnam wyjść, a jednak z jakiegoś powodu wolałam zostać, w pełni świadoma, że niczym nie różnię się od wszystkich przypadkowych dziewczyn w życiu Noah. To było... uwłaczające i smutne. Ta myśl, że pozwoliłam sobie zająć tak niską pozycję w hierarchii, mimo zarzekań, że nigdy nie będę taka, jak Claire.

Kiedy przez drzwi balkonowe wpadały pierwsze promienie słońca, rozbudziła mnie myśl, że za chwilę ktoś wejdzie i nas nakryje.

Poza mną nie było jednak w pokoju nikogo więcej, a w mojej głowie toczyła się walka, z którą sama nie potrafiłabym sobie poradzić. Ubrałam więc strój i wyszłam na plażę, pierwszy raz kąpiąc się nie o zachodzie, a o wschodzie.

Nowy Brat - Tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz