rozdział dziewiętnasty

3.2K 121 7
                                    

Siedzieliśmy w czwórkę przy stole i tylko Claire zdawała się nie czuć cholernie napiętej atmosfery. Rozwodziła się na temat dekoracji, kwiatów i druhen, które nie wiem skąd wytrzasnęła.

- Och, i mam dla Ciebie sukienkę, wisi w twoim pokoju - rzuciła mimochodem i wróciła do zachwytu nad girlandą, która miała stanąć przed wejściem do kościoła.

- Wolałabym jednak ubrać się sama... - burknęłam pod nosem, a ona uderzyła dłońmi w stół, stawiając nas wszystkich na baczność.

- Zawsze musisz mieć problem, nic cię nie zadowala! - krzyknęła, nakręcając się jeszcze szybciej, niż zwykle.

Zwyczajna Claire była suką. Napędzona ciążowymi hormonami Claire była... turbosuką.

- Powiedziałam tylko, że wolałabym mieć głos w kwestii ubrania.

- Będziesz druhną, Agnes. Każda z nich ma taką samą sukienkę.

- Jaką znowu druhną? - Odłożyłam sztućce, bo znów odebrało mi apetyt. - Nie uważasz, że dobrze byłoby najpierw zapytać mnie o zdanie, czy w ogóle chcę nią być?

- Oczywiście, że chcesz. To wielkie wydarzenie dla naszej rodziny.

- Wiesz, że nie lubię być w centrum uwagi... - Starałam się, by brzmieć na spokojną i opanowaną.

- Zapewniam cię, że w centrum będę ja, a ty się zlejesz z tłem - parsknęła głośnym śmiechem, zupełnie nie zwracając uwagi na trzęsącą twarz James'a.

- Claire - warknął ostrzegawczo Noah, ale go zignorowała.

- Liczę, że choć raz mnie nie zawiedziesz - rzuciła i położyła dłoń na ledwie wystającym brzuchu. Równie dobrze mógł świadczyć o zjedzeniu zbyt dużej ilości bobu.

Zatrzymałam na nim wzrok, zastanawiając się, czy pokocha to dziecko. Czy będzie potrafiła okazać miłość komuś, poza sobą. Czy, jeśli okaże się, że tak, będzie to oznaczało, że to ze mną jest coś nie tak? Czy to ja jestem popsuta?

- Myślę, że Agnes powinna ubrać się tak, jak sama zdecyduje. - Spokojny, acz stanowczy głos James'a, wyrwał mnie z zamyślenia.

- Nonsens, Skarbie. Najwyższy czas się dostosować i przestać stroić fochy. Jej humory mnie wykończą - westchnęła i zaczęła znów pocierać dłońmi skronie. - Nie powiedziałaś jeszcze, czy twój chłopak przyjdzie z tobą.

- Bo nie pytałaś. Prawdę mówiąc, nie dostałam nawet zaproszenia - odpowiedziałam, unikając uważnego wzroku Noah. - Thom przyjdzie ze mną.

Noah prychnął.
- To miało być rodzinne, kameralne przyjęcie. - On też odłożył sztućce i spojrzał na biednego James'a, który wyglądał, jakby już żałował swojej decyzji.

- I takie będzie. Najbliższa rodzina i kilkoro przyjaciół. Skromne 160 osób. - Claire niedbale machnęła dłonią i wróciła do jedzenia. - Chryste, mam takie napady głodu...

- Skąd ty wzięłaś tych ludzi? - zapytałam, szczerze zszokowana. - Z naszej rodziny zostałyśmy tylko my dwie...

- Zaprosiłam jeszcze kilkoro znajomych. Niech wiedzą, że mi się poukładało.

Schowałam twarz w dłoniach, modląc się w duchu, by James kopnął ją w ten wymodelowany skalpelem zad i umieścił w jak najdalszym domu samotnej matki.

- Przylecą też Emma i Mia - dodała od niechcenia. - Ponoć nie odbierasz telefonów i unikasz kontaktu ze starymi przyjaciółmi. Nie tak cię wychowałam...

- W ogóle mnie nie wychowałaś - przerwałam jej, wstając od stołu. - Po jaką cholerę sprowadzasz tu moich starych znajomych?

- By wiedzieli, jak dobrze ci się wiedzie. Wrócą z tą informacją do Oklahomy, zamykając wszystkim mściwe buzie - odpowiedziała, bez cienia zażenowania.

Patrzyłam na nią bez wyrazu, z coraz większym wstydem, po czym zatrzymałam pełen litości wzrok na zrezygnowanej twarzy James'a.

Nowy Brat - Tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz