rozdział szósty

3.7K 125 13
                                    


- Aaaa! Nie mogę w to uwierzyć! Pierwszy dzień w szkole i moja maleńka córeczka idzie na swoją pierwszą, prawdziwą randkę! - Pisk Claire odbijał się echem w mojej skołowanej głowie, o dziwo brzmiąc całkowicie szczerze.

- To już jestem twoją córką? Czyżbym mogła nazywać cię przy ludziach matką? - zapytałam ironicznie, mieszając łyżką w zimnej zupie.

Byłam doskonale świadoma badawczych spojrzeń James'a i Noah, którzy przysłuchiwali się naszej rozmowie, i tylko dlatego poruszyłam tę kwestię. Chciałam, by mój przyszły ojczym przejrzał na oczy, zanim nieświadomie skaże się na wieloletnie cierpienie. Z jakiegoś powodu, mimo wielu prób, nie udało mi się go nie polubić.

Był miłym, dobrym człowiekiem. Troszczył się o wszystkich, a swoje dobro stawiał zawsze na końcu. Niejednokrotnie wyszedł z inicjatywą poznania mnie bliżej, zadając pytania, na jakie moja matka nawet by nie wpadła. Odpowiadałam na nie szczerze, bo instynkt podpowiadał mi, że James nie zasługuje na obłudę. Facet miał serce na dłoni, które moja matka w każdej chwili mogła zmiażdżyć, i mając tego świadomość, pragnęłam jak najprędzej otworzyć mu oczy. On jednak był całkowicie głuchy i ślepy na wszelkie znaki, jakie dawała mu szara codzienność u boku Claire. Był beznadziejnie zakochany.

Raz nawet naszła mnie myśl, że ma cechy podobne do taty, ale do dziś na samo wspomnienie karcę się za tę profanację. Nikt nie był równie dobry, co on. On był najlepszy i jedyny w swoim rodzaju, zbyt piękny w środku dla tego świata.

- Wiesz, że chodziło mi jedynie o te momenty, w których zachowywałaś się nieodpowiednio... - powiedziała, cedząc przez zęby, i uśmiechnęła się sztucznie do pozostałych.

Jasne.

- Cóż... Postaram się dziś zachowywać wobec tego odpowiednio - powiedziałam krótko.

- Boże broń! - krzyknęła, a wszyscy, włącznie ze mną, zatrzymali się z łyżkami  w połowie drogi do ust. - Za chwilę kończysz 18 lat, a to twój pierwszy chłopak. Ja w Twoim wieku...

- Mamo... - Tak, użyłam tego przydomka z pełną premedytacją i z czystą satysfakcją patrzyłam na powstrzymywany grymas, gdy słowa te dotarły do jej uszu. - Jestem niemal pewna, że wszyscy tu obecni, nie chcemy znać Twoich osiągnięć w moim wieku...

James przyglądał się jej z konsternacją, jakby zobaczył ją po raz pierwszy. Podobny wyraz twarzy udawało mi się uchwycić coraz częściej. Wnioskowałam więc, że długo tu nie zabawimy. Ona najwyraźniej poczuła się na tyle swobodnie, że nie panowała już nad rolą idealnej żony, matki i macochy. Czułam w kościach, jak jej perfekcyjny domek z kart traci pierwszą z talii. Lecz jeszcze nie był to as... nie była to nawet dama. Ot jedna ścianka upadła, jednak fundament nie zawiódł.

- Nonsens. Takie wspomnienia zawsze zostawiają ciepły ślad na sercu - zamarłam na te słowa i całkowicie odjęło mi apetyt.

- Niesamowite... Cytujesz słowa swojego zmarłego męża, na obiedzie u przyszłego, jako prolog do opowieści o swoich siedemnastoletniego ekscesach seksualnych.

- Prawie osiemnastoletnich... - poprawiła, jakby nie rozumiała głębszego sensu mojej wypowiedzi. - I kiedyś już ci mówiłam, że zupełnie nic o mnie nie wiesz...

- Nie mniej niechętnie jednak usłyszymy o wszystkich razach, w których ściągałaś majtki.
         
Biedny James zakrztusił się znów jedzeniem i musiał kilkukrotnie odchrząknąć, by złapać równy oddech. Na Noah nawet nie zerknęłam, choć po gęsiej skórce na karku miałam pewność, że uważnie mi się przygląda.

Mama zdawała się przez moment oszołomiona, trochę jakby zbladła, ale po chwili przywołała na twarz znów dobrze znaną mi maskę rygoru.

- Agnes - warknęła ostrzegawczo. - Czy każda próba rozmowy z Tobą musi tak wyglądać?

Nowy Brat - Tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz