rozdział jedenasty

3.5K 118 7
                                    

Poobiednie pływanie było już czymś w rodzaju codziennej rutyny. Wykorzystywałam każdą możliwość oglądania zachodu słońca, dryfując tam, gdzie poniesie mnie spokojny prąd oceanu. Dziś jednak woda była zbyt wzburzona, więc po kilku morderczych rundach, opadłam plecami na plażę i patrzyłam w niebo, uspokajając zmęczony oddech.
         
Od kilku dni próbowałam wymyślić sposób, dzięki któremu James przejrzy na oczy i wykopie Claire z domu, a wraz z nią - mnie. Wizja braku dachu nad głową była niczym, w porównaniu z ryzykiem pozostania tu do następnego roku szkolnego, zanim wyjadę do college'u.
         
Prawdę mówiąc, nawet nie zastanawiałam się nad tym, jaki wybiorę... Moją głowę zajmowały teraz zupełnie inne problemy, jak na przykład wstyd, jakiego narobiłam sobie na ostatniej rodzinnej kolacji. Od dwóch dni wracałam później, by unikać wspólnych posiłków, bo każdy kończył się katastrofą.
          
Była niedziela, a Thomas nie odzywał się już od dwóch dni, co wydawało mi się dziwne. Zwykle zapełniał moją skrzynkę wiadomościami od rana do późnego wieczora. Bywało to chwilami uciążliwe. Teraz... Chyba trochę się martwiłam.
         
Po namyśle wybrałam jego numer. Odebrał po pierwszym sygnale.

- Hej, co tam? - Miejsce, w którym był, było tak głośne, że musiał krzyczeć do słuchawki.

- W porządku - odpowiedziałam, zauważając, że Noah idzie w moją stronę. - Zastanawiałam się tylko, czy żyjesz...
          
Noah patrzył na mnie, a na horyzont, za którym powoli ginęło pomarańczowe słońce. Mogłam więc przez krótką chwilę podziwiać jego idealnie wyrzeźbiony, wytatuowany tors. Ręce trzymał w kieszeniach szortów, a przechodzące na przeciw niego kobiety obracały się za nim, by móc obejrzeć jego sylwetkę z drugiej strony. Nie mogłam im się dziwić...
         
Nigdy nie byłam na tyle blisko, by zdołać rozszyfrować, co kryje się pod czarnym atramentem. Podejrzewałam, że gdybym wprost zapytała o symbolikę któregokolwiek z symboli, wzruszyłby ramionami, jak gdyby ten nic nie znaczył. Wydawał się jednak człowiekiem, który nie wierzy w przypadki. Było w nim coś... niebezpiecznego i potulnego zarazem. Ciężko ubrać to w słowa, jednak miałam wrażenie, że każda jego decyzja, nawet podjęta pod wpływem impulsu, musiała mieć dobre powody.

- Hej, Słońce? - Głos Thom'a sprowadził mnie na ziemię. - Słyszałaś, co mówiłem?

- Eee... Nie. Chyba... - Spojrzałam w górę, gdy Noah stanął nade mną, powolnie zwiedzając wzrokiem moje półnagie ciało. Największą uwagę poświęcił piersiom, które unosiły się i opadały, zdecydowanie zbyt szybko. - ... przerwało - wychrypiałam, zupełnie obcym głosem.
         
Na ten dźwięk Noah uniósł oczy w górę, a nasze spojrzenia spotkały się, bez słowa tocząc intymną rozmowę.

- Mówiłem, że uznałem, że chyba znów cię osaczam i nie chciałem cię wystarczyć...

- Nie wystraszyłeś - powiedziałam jednym, krótkim tchem, gdy Noah zwilżył wargi językiem.

- To cholernie się cieszę, bo co minutę chwytam za telefon, żeby jednak do ciebie napisać - zaśmiał się i pewnie zrobiłabym to samo, gdybym nie była teraz tak bacznie obserwowana.

- Mogłeś napisać - powiedziałam cicho, gdy Noah ułożył się obok, dotykając mnie całym bokiem.

Założył ręce za głowę, trącając przypadkiem lekko moją pierś, przez co z sykiem przymknęłam powieki.

- To znaczy, że gdybym to zrobił, poszłabyś ze mną w ten weekend na randkę?

- Prawdę mówiąc, byłam pewna, że zrobimy to w ten weekend. - Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, ciało Noah spięło się i po chwili przekręcił się na bok, opierając głowę na jednej dłoni.
         
Celowo nie patrzyłam w jego stronę, by na widok jego półnagiego ciała, powietrze całkowicie nie uleciało mi z płuc. Już i tak ciężko walczyłam o kolejny oddech, gdy uniósł wolną dłoń i zaczął zmazywać nią krople wody z mojego gołego brzucha. Napięłam się i znów, z cichym westchnieniem, zamknęłam oczy.

Nowy Brat - Tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz