rozdział czternasty

3.3K 135 18
                                    

Przez zapach marihuany dochodzący z balkonu, musiałam pozamykać okna i drzwi. Nie spotkało się to z aprobatą Noah, bo zmroził mnie lodowatym wzrokiem przez szybę. Nie mogąc skoncentrować się na zadaniu, pozaciągałam zasłony, zapaliłam światło, i wróciłam na łóżko, gdzie pośród stosu podręczników i notatek, leżał Thomas, pogrążony w liczeniu.

- Zatem... - odezwał się, gdy już zyskał moją pełną uwagę. - Przenosimy całe równanie na lewą stronę, to potęgujemy i X wynosi... szesnaście - dodał z uśmiechem, od którego niejedno damskie serce pewnie już stopniało.

- Dlaczego, kiedy ty to robisz, to wydaje się takie proste? - burknęłam, wpatrując się w cyferki, które wciąż niewiele mi mówiły.

- Bo takie jest, musisz tylko opanować podstawy.

- Tylko... - Wydęłam usta i westchnęłam z rezygnacją. - W Oklahomie byłam mniejszym debilem.

- Nie przesadzaj... - mruknął i potarł kciukiem moje czoło, rozprasowując utworzone irytacją zmarszczki. - Ty za to jesteś genialna na lekcjach z literatury. Chciałbym umieć tak interpretować wiersze.

- Ta... mega przydatna umiejętność - bąknęłam.

- Może przydatna nie, ale za to bardzo seksowna - wyszeptał, kierując wzrok na moje usta.
         
Serce zabiło mi szybciej na myśl, że za chwilę przeżyję swój pierwszy pocałunek. Nie miałam wątpliwości co do tego, że jego myśli zmierzają właśnie w tym kierunku, a ja zdążyłam się na tę chwilę solidnie przygotować. Głównie mentalnie, bo cóż mogłam zrobić więcej...

Zwilżyłam wargi, myśląc tylko o tym, by dobrze się spisać, bo coś mi mówiło, że on zna się na rzeczy... Zbliżał się powoli, a ja zamknęłam w oczekiwaniu oczy. Czułam już jego ciepły, miętowy oddech. Napięcie zaczęło miedzy nami narastać i nasze usta dzielił już zaledwie milimetr, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem, na całą szerokość, a w nich stanął Noah i zmrużył oczy. Rozejrzał się po pokoju,  jakby szukał w nim złodzieja i zatrzymał wzrok w końcu na nas.

- Nie wygodniej byłoby przy biurku?

- Nie - syknęłam, zamykając z irytacją powieki. - Potrzebujesz czegoś?

- Nie. To znaczy, tak - poprawił się szybko i powiódł wzrokiem po ścianach. - Klamka się popsuła.

- Jaka klamka?

- W drzwiach od balkonu - rzucił i podszedł do nich. - Zamknęły się.
         
Westchnęłam ciężko, tracąc już do reszty cierpliwość.

- Nie zepsuła się, zostały zamknięte.
         
Mimo moich zapewnień, otworzył je lekko, po czym cmoknął z niezadowoleniem.

- Takie nieekonomiczne i nieekologiczne. Na zewnątrz jeszcze jest jasno, a ty marnujesz prąd - stwierdził, zerkając na mnie z dezaprobatą, po czym odsunął zasłony i zgasił światło.

- Lepiej? - wycedziłam przez zęby.
         
Wrócił do nas wzrokiem i zatrzymał go tam, ramię Thomas'a dotykało mojego. Jego spojrzenie mówiło, że nie jest lepiej. Podszedł do nas, strącając ze mnie rękę kolegi i tłumaczył, że mógłby przysiąc, że widział muchę w tym miejscu, po czym założył ramiona na pierś i przyglądał nam się z wymuszonym uśmiechem.

- Jak wam idzie?

- Do tej pory świetnie, ale przeszkodziłeś - wtrącił się Thom, na co Noah prychnął.

- Domyślam się - westchnął, ściągając brwi. - Nie przejmujcie się mną, ja będę sobie tu cichutko siedział - powiedział, rozsiadając się na krześle obrotowym i zaczął kręcić się na nim, unikając kontaktu wzrokowego ze mną, którym mogłabym go teraz zmiażdżyć.

Nowy Brat - Tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz