Część 7

514 25 0
                                    

Uśmiecham się słodko i robię kilka kroków do przodu, za sobą słyszę szepty i chichoty. Pewnie myślą, że oto zostało wybrane nowe szkolne popychadło, ale nic z tego. Ta rola nie należy do mnie, nigdy więcej. 

Niczego nieświadoma dziewczyna mierzy mnie oceniającym spojrzeniem. Ja w tym czasie planuję jej powolną i bolesną śmierć. Na początek pozbyłabym się tego niewyparzonego języka, potem oczy, uszy i kończyny. Jakieś worki się znajdą, a nieopodal płynie całkiem głęboka rzeka o nurcie na tyle silnym by pozbyć się "dowodów".  No dobra, może trochę za bardzo daję się ponieść fantazji, tajemnicza i brutalna śmierć cheerleaderki to masa niepotrzebnej uwagi. Biedaczka, nawet nie wie ile ma szczęścia. Z drugiej strony dla kogoś takiego jak ona równie dotkliwa byłaby śmierć towarzyska. No tak, czemu od razu na to nie wpadłam. 

- Słyszysz mnie Ruda? - dziewczyna macha mi ręką przed nosem. Kurczę, za bardzo dałam się pochłonąć fantazjom i odpłynęłam.

Śmiechy za moimi plecami przybierają na sile. 

- Głośno i wyraźnie - odpowiadam naiwnie - Zastanawiałam się tylko ile salt można zrobić od tej linii to tamtej. 

Pokazuję ręką linie wyznaczające pole do gry w koszykówkę.

- Może zamiast się zastanawiać sama to sprawdzisz - rzuca mi wyzwanie po czym zwraca się do wszystkich - To będzie pierwsze zadanie dla każdego z was. Zaczynacie od jednej linii i wykonujecie salta w tył do momentu przekroczenia drugiej linii, kto nie da rady odpada. Oczywiście, żeby nie marnować mi czasu i zaoszczędzić sobie wstydu możecie odpuścić sobie już teraz. 

Ponad połowa osób odchodzi, ci którzy zostają wyglądają na niepewnych. 

- To co Ruda, zaczynaj - mówi dziewczyna - Chyba, że to wyzwanie cie przerasta i też chcesz sobie dać spokój. 

- Skąd - odpowiadam i posyłam jej najsłodszy uśmiech na jaki mnie stać - Uwielbiam wyzwania, ale to nim nie jest.

Dodaję i widząc zaskoczenie na jej twarzy co już jest dla mnie nagrodą ruszam w stronę wskazanej linii. Ściągam z ręki gumkę do włosów i związuję je w kucyk. Robię kilka szybkich ruchów aby rozgrzać mięśnie i ustawiam się tyłem do pierwszej linii. Uśmiecham się pod nosem i wykonuję pierwsze salto, za nim kolejne, jeszcze jedno i następne. Nie mam z tym żadnych trudności, niemal wybucham śmiechem. Czuję na sobie wzrok wszystkich. Czuję się silna i podziwiana, lubię to uczucie. Mocno podbudowuje ono moje ego, które do małych i tak nie należy. Kiedy staję za drugą linią uśmiecham się triumfalnie. Nie mam nawet zadyszki, nie kręci mi się w głowie. Bez problemu, mogłabym to zrobić jeszcze ze trzy razy. 

Spoglądam dziewczynie w oczy. Jest zaskoczona, podobnie jak inni, ale to jej niepewność sprawia mi radość. 

- Nieźle - przyznaje - całkiem nieźle

Jej pochwała jest szczera. 

- Jednak żeby zostać cheerleaderką kręcenie się w powietrzu to za mało. Trzeba mieć rytm i dobre ruchy.

- Sprawdź mnie - mówię do niej

- Dobra - dziewczyna wydaje się chętna i podnosi rzuconą jej rękawicę - Pokażę ci teraz układ, będziesz musiała go powróżyć. 

Kiwam głową na znak, że rozumiem, bo i co w tym trudnego. Jej koleżanki i koledzy z drużyny robią dla nas miejsce. Dziewczyna włącza muzykę i zaczyna tańczyć. Muszę przyznać, że robi to całkiem nieźle. Potrafi się zwinnie poruszać i widać, że ma dobrą kondycję. Przyglądam się jej starając się zapamiętać układ. Jest dość skomplikowany i jestem pewna, że każda inna osoba nie potrafiłaby go odtworzyć. Ona też o tym wie. Jedyne co jej umyka to fakt, że ja nie będę miała takiego problemu. Miała plan, tak samo jak trenerzy w akademii, a ja jej go popsuję. Muzyka zatrzymuje się w tym samym czasie kiedy dziewczyna ustawia się w końcowej pozie. Ma wyćwiczone wszystko co do sekundy, jest perfekcjonistką, co mi imponuje. 

- Teraz ty Ruda - mówi do mnie, jest pewna, że polegnę. To się teraz nieźle zdziwi. 

Zajmuję jej miejsce i czekam, aż muzyka ponownie zacznie grać. Kiedy padają pierwsze nuty moje ciało zaczyna się ruszać. Krok w przód, wymach nogą, skłon, obrót w prawo, ruch ręką, ponowny skłon. Powtarzam układ perfekcyjnie i o dziwo świetnie się przy tym bawię. Nie zdawałam sobie sprawy, że wyginanie się może dawać tyle frajdy. Zapominam o otaczającym mnie świecie i daje się ponieść muzyce. Czyli tak to wygląda? Tak wygląda radość? Przyjemne uczucie. Kiedy kończę rozlegają się oklaski. Patrzę przed siebie prosto w oczy dziewczyny, ona również klaszcze. 

- Nie dosłyszałam twojego imienia - mówi wyciągając do mnie rękę

- Alex - odpowiadam i ściskam jej dłoń 

- Bethany, dla przyjaciół Betty. Witaj w drużynie. 

- Dzięki Betty - może jednak nie spotka jej żaden rodzaj śmierci. 


Córka Chaosu [Marvel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz