Rozdział 20: Misja (Rozdział Sprawcy)

16 1 0
                                    

Witajcie, w kolejnym rozdziale Peccatorum. Rozdział 20 oznacza również koniec drugiego Epizodu powieści i przerwę, która potrwa do 24.01.2019. Wtedy wrócimy i rozpoczniemy kolejny już - III Epizod, który będzie bardzo specyficzny, pełen eksperymentów z mojej strony, ale myślę, że też się Wam spodoba. Tak czy siak, pora poznać motywy sprawcy/ów i zobaczyć jak przebiegła ta zbrodnia :) Zapraszamy do lektury, po przeczytaniu zapraszamy do końcowej dyskusji oraz rozsyłania bloga znajomym.

----------------------------------------------------------------

Opuściłem jadalnie wiedząc, że to mógł być mój ostatni posiłek. Zjadłem skromnie, napełniając się dokładnie tak mocno, jak tego potrzebowałem. Zrobiłem głęboki wdech i charknąłem, wypluwając na dywan flegmę. Jacob miał plan, w który mnie nie wtajemniczył. Wiedziałem, że polega na zebraniu osób w paru miejscach i to miało pomóc w odnalezieniu zdrajcy. Musiałem to zrobić przed nim. Musiałem prześcignąć też tych, którzy chcieli wymierzyć sprawiedliwość we własnym zakresie. Nie chciałem, żeby ktokolwiek zapłacił życiem, za życie zdrajcy. Istniała szansa, że zdrajca mógł się bronić, może nawet Towarzysze Porywacze go w jakiś sposób uzbroili. Nie bałem się o siebie, ale obawiałem się, że mogę nie zdążyć. Poczułem dziwną pustkę jak tylko przypomniałem sobie o dzisiejszej wizycie w kwaterze Towarzyszki Alice. Była przerażona wizją zdrajcy, bała się i mówiła, że wszyscy się boją. Żałowałem, że nie będę mógł przymierzyć przygotowanego przez nią prowizorycznego munduru.Postanowiłem, że porzucę misję, którą dostałem z „góry". Pierwszy raz w życiu sprzeciwiłem się rozkazowi i mogło to się skończyć naprawdę źle, ale w życiu każdego człowieka przychodziła taka chwila. Byłem na to gotowy. Dziarskim, pewnym krokiem ruszyłem w stronę windy. Zwiad musiał trwać dalej. W imię wyższej sprawy, zasady łamało się wyjątkowo przyjemnie...

*

Sandra wysiadła z windy. Bałam się, że już nigdy nie opuści pubu. Czas mnie gonił. Byłam prawie pewna, że zdrajcą jest Olivier lub Alice. Oboje byli umówieni na spotkanie w pubie. Wiedziałam to dzięki Jacobowi i czułam, że to jest moja okazja. Niechętnie wystawiałam na ryzyko całą grupę, ale zabicie zdrajcy było dla mnie teraz ważniejsze. Po prostu nie lubiłam zdrajców. Brzydziłam się nimi. Zdarzało mi się łamać zasady moralne, ale zdradzanie grupy w takich warunkach było po prostu odrażające. Wiedziałam, że to, co planowałam było złe, a dodatkowo broniąc grupy przed zdrajcą narażałam ich na to, że zginą podczas procesu, ale ja widziałam w tym logikę. Liczyłam się nawet z tym, że mi się nie uda. Wyjątkowo nie patrzyłam na rezultaty, po prostu chciałam wymierzyć sprawiedliwość. Olivier zachowywał się podejrzanie i mało rzucał się w oczy. Widziałam go pewnego wieczoru, jak dyskutował o czymś z Bobrem, co i rusz pokazując mu notes. Nie wyglądało to na zwykłą rozmowę. Mogłam się mylić, ale jeżeli w pubie pojawi się Lokaj to byłam gotowa zabić. Jeżeli miało mi to pomóc uciec to też nie była zła opcja. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Wsiadłam do windy i drżącą dłonią wcisnęłam przycisk. Drzwi zamknęły się, a ja na chwilę poczułam się odizolowana od wszystkiego. To był ten moment, w którym poczułam się mała i sama. Kabina dojechała na piętro pubu, a z środka wysiadła zupełnie inna osoba. Strach i zwątpienie były przeciwnikami, których potrafiłam pokonać. Miałam trzymać się swojego planu i nie zamierzałam w tej chwili rezygnować. Czekały mnie jeszcze kolejne momenty zwątpienia, ale przez całe życie uczyłam się dążenia do swego. Starałam się być bezkonfliktowa, odkąd byłam w tym hotelu nie dałam się nikomu sprowokować. Dopiero informacja o zdrajcy sprawiła, że poczułam jak coś we mnie pęka. Czasami miałam wrażenie jakby kontrolował mnie ktoś inny. Impulsywne działania, na które nie zdecydowałabym się w normalnych warunkach, a jednak to robiłam. Podążyłam korytarzem i ostrożnie zajrzałam do wnętrza pomieszczenia. Upewniłam się trzy razy, że nikogo nie ma w środku. Wślizgnęłam się, zostawiając lekko uchylone drzwi, żeby usłyszeć nadchodzące osoby. Teoretycznie do osiemnastej nikt nie powinien się tu pojawić, ale Sandra jednak wpadła, więc musiałam się liczyć i z tą opcją. Wbiegłam na scenę, która została prawie w całości rozłożona po pokazie Ethana. Jedyną rzeczą, która się ostała, było tło. Ułożone stosy worków, wraz z przykręconą do nich tablicą, do której można było bez problemu coś przybić. Cała reszta została uprzątnięta, ale to, co zostało, wydawało się być wręcz idealne do planowanego przeze mnie morderstwa. Już od południa, gdy usłyszałam o zdrajcy, w mojej głowie zaczął pojawiać się plan. Wtedy nie wiedziałam jeszcze jak mogłabym to zrobić, ale wcześniejsza wizyta w pubie pomogła mi ułożyć zarys. W międzyczasie poinformowałam o tym, co planował Jacob parę osób, w tym Alice, Sandrę oraz Lily i słuchając ich, do głowy przyszedł mi ciekawy plan. Dziewczyny zwróciły uwagę na to jak wiele niebezpieczeństw jest w hotelu, ale też jak łatwo powiązać je z danymi miejscami. Postanowiłam, że będę oryginalna. Chciałam się upewnić, że gdy dojdzie do procesu to wszyscy będą się głowić, jakim cudem wszystko wydarzyło się w jednym pomieszczeniu. Pub miał swoje ograniczenia, ale pomyślałam, że wiem, jakiej broni mogę tam użyć – rury. Nie było to łatwe, ale przy chwili obróbki mogłam zamienić ją w dwa, albo nawet trzy ostrza, przypominające kolce. To z kolei nakierowało mnie na tło, którego mogłam użyć niczym tablicy korkowej, do której przypnę ciało. Morderstwo z przekazem. Z jednej strony mogło mnie to powiązać ze sprawą, ale z drugiej działało na moją korzyść. Ludzie zaznaczali, że będą polować na zdrajcę, a ja byłam w drużynie, która miała go złapać żywego. To mogło namieszać. Czułam w sobie dziwną, wewnętrzną satysfakcję. Zaplanowanie zbrodni nie było łatwe, ale wiedziałam, że największym przeciwnikiem byłam ja sama. Granicę i hamulce już pokonałam, teraz musiałam doprowadzić wszystko do perfekcji, przygotować się. Obyś to był ty, poprosiłam w myślach. Teraz, kiedy w głowie zaszczepiła się myśl, że mogę stąd wyjść, to ciężko było pomyśleć o innym scenariuszu. Hotel był wygodnym miejscem, ale ja nie mogłam żyć w uwięzi. Byłam osobą, która często zmieniała rzeczy w swoim życiu. Byłam wolna, a jednak nie mogłam opuścić tego miejsca. Myśl kusiła. Starałam się wytłumaczyć to sobie dobrem wspólnym, ale wiedziałam, że w głębi, tak naprawdę chcę po prostu stąd uciec. Raphael miał rację. Gdy tylko pojawiła się we mnie ta myśl, to nie mogłam wyrzucić jej z głowy. Była po prostu zbyt kusząca. Najbardziej bałam się tego, że moja ofiara nie da się zaskoczyć. Nie wątpiłam, że uda mi się obezwładnić Oliviera, ale jeżeli zdrajczynią okaże się jednak Alice to mogło nie być takie proste. Była wysoką dziewczyną, wysportowaną i niezwykle sprytną. Ciężko było przewidzieć, komu uwierzyłaby grupa, gdyby Alice wbiegła do jadalni i powiedziała, że próbowałam ją zabić. To byłoby takie... niezręczne. Podeszłam do jednej z rur, na której niedawno tańczyła Wendy. Przez moment się z nią siłowałam, ale, tak jak zauważyłem wcześniej, wykorzystywała ona mechanizm polegający na przedłużeniu całości przez przekręcenie podstawy. Dzięki temu rura stała stabilnie, ale w takim momencie jak ten, bez problemu ją wymontowałam. Gdy tylko się poluzowała wzięłam ją na ramię i ruszyłam w stronę zaplecza. Na pewno wygodniej by mi się pracowało tutaj, ale wiedziałam, że muszę się schować. Zaplecze miało taki plus, że dało się do niego wejść jedynie z głównej części piętra, ale mogłam się tamtędy wykraść na korytarz, jakby ktoś mnie przyłapał. Dodatkowo widziałam stamtąd większość pubu, nie licząc samej sceny. Kryjówka idealna. Musiałam nieco uważać, żeby nie zbić niczego przy barze. Rura miała ponad dwa metry, a nie dało się jej bardziej złożyć. Ostrożnie przeniosłam ją na zaplecze i przymknęłam drzwi. Przyniosłam tutaj wcześniej niedużą lampkę, którą włączyłam. Czas mnie gonił, a nie byłam pewna, czy dam radę zrobić, to co trzeba wystarczająco szybko. Nie chciałam i nie potrafiłam zamienić rury w idealne ostrza, ale chciałam ją połamać tak, żeby powstały dwa, długie i cienkie kawałki. Na zapleczu była nieduża skrzynka z narzędziami, w której znalazłam klucz francuski, piłę ręczną oraz młotek. Tylko takimi narzędziami mogłam się posiłkować. Spojrzałam przez szparę w drzwiach, ale nie zauważyłam nikogo. Mogłam trochę pohałasować, więc musiałam, co chwilę zerkać, czy nikt nie przyszedł. Zaczęłam od odmontowania podstaw, które wykręciły się bez problemu. Bez nich rura nie była już tak stabilna. Widziałam jak ugina się delikatnie pod moim ciężarem. Miałam nadzieję, że utrzyma ciało. Jeżeli nie, mogło to zepsuć nieco przesłanie morderstwa, które miało nakierować na zabicie zdrajcy. Następnie osłabiłam konstrukcję rury pod dużym kątem. Chciałam, żeby powstały dwa, długie, ale cienkie kolce. Siłowałam się z nią przez dłuższą chwilę, piłując i próbując wygiąć metal. Kropelki potu zaczęły zbierać się na moim czole. Widziałam dużą szczelinę. Wystarczyło jeszcze trochę wysiłku... Rura pękła na dwa kawałki, a ja poleciałam do tyłu. Podniosłam się i zadowolona chwyciłam obie części. Szpikulce były ostre i poszarpane. Wyglądały na takie, które bez problemu przebiją ciało i tło sceny. Przejechałam po ostrzu palcem i poczułam jak skóra się przecina. Szpikulec był naprawdę ostry. Wsadziłam palec do buzi i patrząc na swoje dzieło usłyszałam hałas. Przerażona zgasiłam lampkę i wyjrzałam przez szparę. Przy ladzie stała Alice. Zauważyła mnie, pytanie pojawiło się w mojej głowie odruchowo. Alice jednak robiła sobie drinka. Zastanawiałam się czy nie podejść do drzwi wychodzących na korytarz, ale postanowiłam, że zaryzykuję. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie widziałam Lokaja. Zawsze ukrywał się w narożnikach czy przy ścianach, nie zwracając na siebie uwagi. Obserwował nas i włączał się do rozmowy w kluczowym momencie. Teraz go nigdzie nie widziałam. Może stał gdzieś blisko i nie mogłam go zauważyć? Czy skupianie się tylko na tym było warte świeczki? Dalej wierzyłam, że zdrajcą jest Olivier. Może po prostu spróbuje go zabić i będę liczyła na szczęście? Może jednak lepiej było się wycofać? Jacob podczas procesów działał jak maszyna. Był przerażający, a to, z jaką łatwością odgadł sprawcę sprawiało, że musiałam dwa razy pomyśleć czy w ogóle chcę zabijać. Najbardziej opłacało się zabić samego Jacoba, ale nie taki był mój cel. Miałam nadzieję, że połączę jedno z drugim. Zawsze istniała opcja żebym po prostu zabiła też Jacoba. To nie ma sensu, pomyślałam i westchnęłam. Alice pokręciła się chwilę przy ladzie, a potem poszła usiąść. Wyglądała kiepsko. Jeszcze w pralni trzymała się nieźle, ale widocznie choroba zaczęła ją rozkładać. Rozglądała się nerwowo i cały czas obserwowała drzwi wejściowe. To nie mogła być ona. Była zbyt nerwowa, zresztą nie pasowała mi na zdrajcę. Miałam nadzieję, że wyjdzie zanim przyjdzie Olivier. Jeżeli przyjdzie, podpowiedział mi wewnętrzny głos, starając się igrać z moimi nerwami. Kontrolowałam je idealnie. Czekałam. Rura była gotowa, sprawdzałam ją, co jakiś czas, jakbym bała się, że nagle stanie się tępa. Oczekiwanie było złe. Zaczynałam mieć wątpliwości, a każda bezczynna minuta sprawiała, że robiłam się coraz bardziej nerwowa. Moja głowa była atakowana myślami. Co jeżeli się nie uda... Może ktoś cię zaraz nakryje... Skąd wiesz, że to on... Zacisnęłam pięści. Szybciej... Alice podniosła się jak na zawołanie. Chwiejnym krokiem wyszła z pubu. Spojrzałam na zegarek. Była prawie godzina osiemnasta. Olivier mógł pojawić się w każdej chwili... Musiałam wziąć się w garść.

PeccatorumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz