Hej! Witamy Was w dwudziestym piątym (niesamowite ile rozdziałów już za nami) rozdziale Peccatorum, który jest wyjątkowy - zawiera ostatnią perspektywę postaci, która się jeszcze nie pojawiła, a żyje. Rozdział z perspektywy Króla Dram, to coś, na co z pewnością czekaliście. Wybraliśmy dla niego taki moment, żeby nie zdradzić za dużo z tego, co się dzieje w jego głowie, ale rozdział da Wam idealny wgląd na jego jako człowieka :) Zapraszam do lektury oraz prosimy o rozesłanie bloga znajomym, którzy mogą interesować się tematem!
Ukaranie było dla nich problematyczne, ale mnie nie dotyczyło, więc nie przeżywałem tego ani trochę. Zasady tego hotelu były dla mnie jasne, więc dziwiłem się jak można było złamać regulamin. Widziałem już w głowie kary. Miałem nadzieję, że były brutalne, dzięki temu mogłem patrzeć jak osoby rozwijają się i uczą się systemu. Nauka systemu była czasochłonna, ale wiedziałem, że zrozumienie zasad było kluczowe. Jeżeli ktoś to miał opanowane, to droga do zwycięstwa stała otworem. Nic wtedy nie mogło zaskoczyć takiego człowieka. Tak samo czułem się w tym hotelu. Nic mnie nie zaskakiwało. Cały dzień na basenie nieco mnie zdziwił, bo szansa na zadanie pytanie była doskonała. Niestety, ale Jacob wygrał po raz drugi. Byłem pewien, że jak staniemy w szranki po raz trzeci to uda mi się zwyciężyć. Szanowałem Jacoba, bo był doskonałym przeciwnikiem i graczem.- W środku nocy? Nie możemy tego zrobić o jakiejś ludzkiej porze? – zapytałem.- Samfu to nie twoja kara, po co się wtrącasz? – zapytała Cecily udając troskę.- Wiesz, nie wiem jak tam w twoim mauzoleum, ale w moim pokoju w nocy się śpi. Poza tym jestem bardzo zajętym człowiekiem.- Gadasz głupoty, że aż włos dęba staje – powiedziała.- Nie podasz nam dokładnej godziny? – zapytał Alan.- Musimy zobaczyć jak szybko zdążymy wszystko przygotować. Mamy dla was naprawdę niespotykane atrakcje, dlatego radzę wam ruszyć na odpoczynek, bo inaczej możecie mieć naprawdę wykańczającą noc – Neri wytłumaczyła nam to spokojnie, jakby tłumaczyła dziecku, dlaczego nie wolno jeść deseru przed obiadem.- Chwila, ale idą tam wszyscy? Nawet ci, którzy nie mają kary? – zapytała Alice.- Przecież to było już ustalane, więc, co cię tak dziwi? – zdziwił się Alan.- Przygotujemy się. Kara to kara. Musimy ją odbyć i będziemy mieli spokój – Jacob starał się brzmieć pozytywnie.- Do zobaczenia za parę godzin – powiedziała Neri i powoli rozpłynęła się w powietrzu. Po jej odejściu zapadła cisza. Duchy potrafiły zepsuć zabawę znacznie lepiej ode mnie. Bez zbędnego gadania ruszyłem w stronę szatni. Grupa zaczęła rozmawiać, ale byłem pewien, że to moment, w którym marudzili na to jak im źle i ciężko. Przed snem i nocną salą tortur czekało mnie jeszcze zajście do Maksa. Musiałem odebrać listę, którą dostarczał mi za to, że nie powiedziałem grupie o jego kryjówce. Nie zamierzałem. Maks miał niesamowity talent do tego, żeby zdobywać informacje. Nie wadził grupie, nie sądziłem żeby zbyt szybko opłacało się go zabijać. Zresztą zabójstwa póki co były dyrygowane przypadkiem lub zasadami Duchów. Nikt jeszcze nie zabił żeby po prostu uciec. To mnie mocno zastanawiało, ale nie chciałem w to wchodzić. Przeszedłem przez granicę i zgarniając ciuchy z szatni poszedłem do przebieralni. Wciąż cieszyłem się, jak dużo udało mi się wyciągnąć z prostej informacji. Maks myślał, że rozumiałem język rosyjski, ale tak naprawdę nie miałem pojęcia, co powiedział Rew na koniec procesu. Po każdej egzekucji szukałem czegoś ciekawego. Komunista miał dosyć prostą skrytkę, gdzie znalazłem jego notatki. Mało mi mówiły, ale wiedziałem, że Maks uzna je za niesamowicie cenne. Wystarczyło było tylko go czymś zaszantażować. Nie wiedział, że pewnego wieczoru poszedłem za nim w głąb czytelni i oznaczając odpowiednio półki odnalazłem jego niedużą kryjówkę. Nie ukrywałem, że bez tego małego zagrania nie miałem szansy go znaleźć. Schował się naprawdę dobrze. Gdy wychodziłem z szatni grupa dopiero wracała z głównej części basenu. Nie zaszczyciłem ich nawet spojrzeniem i poszedłem od razu do windy. Pojechałem do kwadratu mieszkalnego i wysiadając ruszyłem w górę. Z dwóch pomieszczeń wybrałem to większe i pokonując duże drzwi wszedłem do środka. Czytelnia to było pomieszczenie, w którym na pewno bym zabił. Było duże, zanim ciało zostałoby znalezione to mogłyby minąć dni, a może nawet tygodnie, szczególnie jakby zabitą osobą był Maks. W końcu, oprócz mnie, Julii i niego, nikt nie znał za grosz rozkładu tego miejsca. Nie wiedzieli, że do niektórych kątów dało się dojść jedynie pojedynczymi ścieżkami. Nie wybierałem się zbyt głęboko, bo wszedłem w drugą uliczkę od prawej i przeszedłem paręnaście kroków. Dotarłem do półki z książkami filozoficznymi i otworzyłem traktat Nietzschego. Lista od Maksa już czekała. Rozpoznałem charakterystyczne, drobne pismo Pisarza, ale zauważyłem też, że nie zapisał mi zbyt dużo tekstu. Praca w biurze pochłaniała go i wypisywał mi tylko skrót tego, co odkrył, a wiedziałem, że prawdziwa petarda jeszcze na mnie czekała. Złożyłem kartkę w pół i z uśmiechem ruszyłem do wyjścia. Gdy miałem rękę na klamce usłyszałem głos za sobą:- Samfu, widzę, że odebrałeś swoją zapłatę – przywitał mnie Maks – Opowiesz mi, co oznacza ten nowy zakaz?- Graliśmy w grę – powiedziałem z uśmiechem – Carmen może zadać komuś pytanie, bo wygrała.- Przegrałeś z Carmen jakąkolwiek grę? Niesamowite – odpowiedział, chociaż nie czułem w jego głosie ironii. Być może doskonale ją maskował.- Zdarza się najlepszym. Może pominę dzisiaj czytanie twoich wypocin i opowiesz mi po prostu, czego się dowiedziałeś?- Dzisiaj przeglądałem te mniej ważne dokumenty. Nic tam właściwie nie znalazłem, bo dotyczyły badań, które odkryli, zanim instytut zaczął zajmować się tym, co doprowadziło do katastrofy. Chciałem poznać genezę i musze przyznać, że jakbyś szukał lekarstwa na rakotwórcze komórki to byś był zadowolony. Póki co, nic innego ci nie mogę zaoferować, ale planuje usiąść do tego na poważnie. Sam jestem żądny wiedzy.- Pamiętaj, że jak mnie oszukasz to kolejna impreza będzie w twojej skrytce – nastraszyłem go.- Nie ma takiej potrzeby. Dotrzymam swojej części umowy, tego możesz być pewny – powiedział.- Maks, ufam ci – powiedziałem i teatralnie wyciągnąłem kartkę, którą mi przygotował i podarłem ją pokazowo.- Bardzo mnie to cieszy Samfu. Nasza współpraca mi odpowiada, tak długo jak nie sprzedasz mojej miejscówki reszcie.- Nie musisz się o to główkować ważniaku. Wyśpij się trochę, bo dzisiaj w nocy czeka nas słodka niespodzianka.- To znaczy? – zapytał.- Dzisiaj w nocy Duchy zabierają nas na wycieczkę – odpowiedziałem.- Samfu, podobnie jak ty, nie lubię marnować czasu. Możesz mi odpowiedzieć?- Nie pamiętasz? Jutro zacznie się dzień kary Jacoba i Julii, a jutro zaczyna się już za trzy godziny o północy. Podobno zostaniemy wyciągnięci z łóżek w nocy.- Nie sypiam ostatnio za dużo, więc raczej przyjdę prosto z biura, ale dzięki za ostrzeżenie. Na pewno się przyda. Jestem niesamowicie ciekaw jak to będzie wyglądało.- Ja tak samo Maks, ale w przeciwieństwie do ciebie pospałbym trochę. Także do zobaczenia w nocy. Wyszedłem z czytelni i zszedłem po schodach na sam dół, prosto na piętro sypialniane. Dotarłem do swojego pokoju. Otworzyłem drzwi i zamknąłem je po chwili za sobą. Robiłem to odruchowo, chociaż nie sądziłem żeby ktokolwiek próbował szukać otwartych drzwi i w ten sposób kogoś zamordować. Było to głupie i mało praktyczne. Mój pokój nie był w żaden sposób wyjątkowy. Biurko, dywan, parę foteli i stół, łóżko na podwyższeniu, klasyczne oświetlenie, szafa oraz łazienka. Jedyne, czym wyróżniał się mój pokój, a przynajmniej tak mi się wydawało, był stos zeszytów. Wszyscy, którzy o nich usłyszeli byli szalenie ciekawi, co w nich jest. Jedyny problem był taki, że nikt o nich nie wiedział, ale byłem pewien, że gdyby się dowiedzieli to właśnie tak by zareagowali. Zdjąłem buty i rzuciłem niedbale w kąt. Usiadłem do biurka i przejrzałem notatki. Dopisałem szybko to, czego dowiedziałem się podczas gry na basenie, chociaż nie było tego za dużo. Zaznaczyłem na jakie pytanie nie odpowiedzieli, bo to też była ważna informacja i skupiłem się na analizie. Usłyszałem pukanie do drzwi. Z początku myślałem, że to część mojego procesu myślowego. Gdy rozbrzmiało ponownie zerwałem się, podbiegłem otworzyć i nie przeżyłem zaskoczenia. Mało kto mnie odwiedzał, ale o tej godzinie mogła to być tylko jedna osoba.- Witaj mój drogi – przywitałem Detektywa, który bez pytania wszedł do środka.- Mam do ciebie prośbę – zaczął bezpośrednio.- Wydaje mi się, że...- Podobno jesteś po mojej stronie od ostatniego procesu. Dlatego proszę cię jak partner, partnera.- Dobra, mów – powiedziałem, widząc że bycie poważnym mogło teraz być opłacalne. To nie było tak, że nie byłem poważnym człowiekiem, chodziło raczej o to, że bycie poważnym przynosiło smutek, ja wolałem być wesoły.- Niedługo zabiorą nas na karę. Nie wiem, co to dokładnie będzie, ale obawiam się, że to może dużo zmienić. Raczej nie zginiemy, ale mogę być wyłączony z gry na jakiś czas. Przez to zacząłem myśleć o czymś innym. Każdy proces może być moim ostatnim. Sporo ryzykuje zdobywając informacje.- Mam być twoim ochroniarzem? Bardziej by pasował Ethan, jakbyś potrafił wymazać z niego tchórzostwo, albo odprawić jakiś egzorcyzm – zażartowałem.- Nie. Chodzi mi o to, żebyś mnie ochraniał. Musisz przygotować się do przejęcia sterów, kiedy ja stąd wypadnę.- Brzmisz jak nastoletni bohater tandetnego filmu... - parsknąłem – Zresztą nie będę się zabawiał w to całe trenowanie ludzi do tego żeby radzili sobie na procesach. Sam mało na nich robię, szczególnie, że większością steruje Maks, Cecily, ty i parę innych osób.- Nie chodzi mi o to żeby przygotować ich do przetrwania. Samfu... Ja nigdy nie chciałem im pomóc przetrwać. Ja chciałem wyszkolić graczy, którzy będą ze mną grali. To, że lepiej radzą sobie z łączeniem faktów to efekt uboczny, który musiał wystąpić. Przecież jesteś osobą, która to doskonale rozumie. Ty znasz zasady i rozumiesz system, a ja doskonale łącze fakty. Gdybyśmy przetrwali do końca to nikt w życiu by nie zwyciężył tej gry. Możemy sprawić, żeby to wszystko było tak bardzo interesujące – w jego oczach widać było obłęd. Odsunąłem się o krok, całkowicie odruchowo. To było cholernie interesujące, ale zobaczenie go w takim stanie było straszne.- Zrobię, co będzie konieczne – odpowiedziałem neutralnie. Przez chwilę zastanowiłem się czy mógł mi zrobić teraz krzywdę – Nie rozumiem czemu tak dramatyzujesz.- Wspomnisz moje słowa – podał mi zawiniątko – To też jest ważne. Znajdziesz tam dwie rzeczy. Otwórz to dopiero po tym jak odbędzie się moja kara. Tej po lewej użyj najpierw, a gdy wszystko ustalimy i zrozumiesz mój plan to użyj tej po prawej. Rozumiesz?- Oj Jaaaaacob – spojrzałem na niego – Przecież wiesz, że teraz nie wytrzymam i będę musiał tam zajrzeć.- Wytrzymasz. Po prostu się zastosuj, znajdziesz tam małą notkę, która w skrócie wszystko wytłumaczy.Przyjąłem zawiniątko i spojrzałem na nie chciwym wzrokiem. Bardzo chciałem wiedzieć, co jest w środku. – Nie odpowiesz mi na to pytanie, które wtedy ci zadałem, co? – zapytał nagle, idąc w stronę wyjścia.- Chce pozostawić pomiędzy nami pewną dozę tajemniczości – stwierdziłem – Podziwiam cię za to, że zdołałeś oszukać Lokaja. Niech zgadnę... przyglądasz się Carmen?- Chce pozostawić pomiędzy nami pewną dozę tajemniczości – odpowiedział i zamknął za sobą drzwi. Uśmiechnąłem się. Lubiłem naszą relację i te potyczki słowne. Poszedłem zamknąć za nim drzwi i wróciłem do swojego biurka. Posiedziałem chwilę nad notatkami. Zastanawiałem się czego Jacob chciał od Carmen. Było wiele opcji, ale chyba musiałem sam nieco pogrzebać. Mając informacje wiedziałem, co się działo. Byłem ciekaw, co popchnie kolejną osobę do morderstwa. Kara raczej nic nie zmieniała i na celowniku, według zasad logiki, był najbardziej Jacob, ale spore prawdopodobieństwo zgonu miała też Julia oraz osoby, które radziły sobie na procesach. Osobiście uderzyłbym w zabójstwo Elizabeth, bo wiedziałem, że bez jej analizy ciała mogłem zrzucić winę na kogoś innego, a byłem pewien, że dam sobie radę z Jacobem. Może nie jest to najłatwiejszy przeciwnik, ale opiera swoją analizę na analizie Elizabeth. Zastanawiając się nad tym poszedłem do łazienki, żeby wziąć prysznic przed snem. Było dla mnie trochę za wcześniej, ale chciałem odpocząć. Ciekawość była sporą przeszkodą, ale ciepła kąpiel zawsze mnie usypiała. Strumień wody zadziałał dokładnie tak, jak się spodziewałem. Wychodząc z kabiny prysznicowej czułem się jakbym miał zaraz zasnąć. Zrelaksowany włożyłem nogi w puchowe kapcie i wróciłem do swojego pokoju. Położyłem się spać i przykryłem kołdrą aż po samą szyję. Zasnąłem równie szybko, co się obudziłem.* Usłyszałem charakterystyczny dźwięk, ale zapomniałem czy oznacza on odkrycie ciała czy zwykłe ogłoszenie. Odpowiedź przyszła sama:- Dobry wieczór Państwu. Przepraszam, że niepokoję was o tej porze, ale za pół godziny rozpocznie się umówiona kara. Prosiłbym żeby każdy żywy gość hotelu pojawił się za trzydzieści minut przy recepcji, skąd pojedziemy wspólnie na nowe piętro poświęcone specjalnie wymierzaniu kary. Do zobaczenia.Spojrzałem na zegarek, chociaż mój wzrok był tak rozmazany, że na początku zauważyłem tylko długą, zieloną linię. Dopiero po przetarciu oczu stwierdziłem, że na zegarku jest 3:30. Westchnąłem i wstałem z łóżka powoli, bez pośpiechu. Byłem ciekaw jak każdy poradzi sobie z wstawaniem o tej porze. Chociaż proces Raphaela kończył się o podobnej godzinie, to teraz była pewna różnica, bo dopiero wstawaliśmy. Nie byliśmy pełni adrenaliny pompującej się w naszym ciele i dającej nam siłę. Kara nie dotyczyła mnie i nie była raczej na tyle groźna żeby zabić, bo mijałaby się z celem, więc nie martwiłem się nawet o Jacoba. Mogłem to potraktować jako wyjście do kina, a to że przedstawiany obraz nie będzie zbytnio przyjazny rodzinie to zupełnie inna sprawa. Nie zamierzałem się nawet przebierać. Spałem w krótkich spodenkach i koszulce i tak też opuściłem pokój. Kapcie szurały o dywan. Gdy wychodziłem i zamykałem za sobą drzwi, zobaczyłem na korytarzu idącą Elizabeth oraz Alana. Farmaceutka wyglądała tak jak zawsze, grobowy wyraz twarzy, usta zasłonięte maską i mało podekscytowany wzrok. Alan miał trochę bardziej rozczochrane włosy niż zazwyczaj. Przywitałem ich skinieniem głowy i dołączyłem. Byłem mało wybredny, tak długo jak ktoś nie był na mnie cięty, tak długo mogłem się przyczepić. Elizabeth mnie akceptowała, a Alan w nikim nie widział przeciwnika.- Samfu, ładna piżama – zaczął Alan.- Cieszę się, że ci się podoba. Jak wrażenia przed pokazem? – zagaiłem.- Jestem gotowa – powiedziała Elizabeth i podniosła torebkę.- Aż muszę zapytać – spojrzałem wymownie na jej pakunek.- Apteczka Samfu. Nie wiem czy będę mogła pomóc i jak będzie wyglądała kara, ale nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie miała tego pod ręką.Wspięliśmy się po schodach i stanęliśmy przy recepcji, gdzie powoli zbierała się cała grupa. Wszyscy byli ubrani i poważni. Julia wyglądała na całkowicie pustą, ale przynajmniej nie była przestraszona. Jacob krążył w przód i w tył, zastanawiając się nad czymś.- Co za bestialska pora na równie bestialskie wydarzenie – westchnął Ethan.- Pomyślcie jakby czuł się Raphael, z jego surowym zegarem biologicznym – zaśmiałem się, ale nikt nie podzielał mojego humoru. Ludzie wyglądali na ponurych i zmęczonych.- Wiem, że to trochę naiwne podejście – zaczęła Audrey – Ale wyjątkowo mam nadzieję, że cała ta kara to tylko żart i pierwsze złamanie będzie tylko upomnieniem.- Ja tam się cieszę. Ta pulsująca czerwień na zegarku była denerwująca – powiedział Jacob.- Maks, czy ty chociaż trochę sypiasz? – zapytała Cecily, zmieniając temat.- Jestem na skraju przełomu moja droga – odpowiedział – Dużo informacji i dużo pracy. Przecież nie będę marnował czasu, nie potrzebuję za dużo snu.- A ty się czegoś dowiedziałaś? – Aaron skierował pytanie do Elizabeth.- Póki co nie znajduję nic ciekawego w próbkach, które pobrałam, ale zaczęłam analizować te dane, które mi dałeś.- I co?- I skupia się bardzo mocno na czymś, czego do końca nie rozumiem. Chyba aktywność obszarów mózgowych. Tylko coś mi w tym nie pasuje. Jeżeli na tym polega wirus to słowa Duchów nie mogły być prawdziwe. Mam za mało danych, to wszystko jest jeszcze mocno niejasne, ale jeżeli wirus jest związany z działaniem mózgu to prędzej odczulibyśmy coś w głowach niż w ciałach. Obszary neurologiczne mogą co prawda oddziaływać na pozostałe układy, ale nie mam pojęcia, jak taki wirus mógłby być zakaźny. Dlatego póki co badam i nie widzę jeszcze żadnego światełka w tunelu.- Czyli jakich objawów możemy się spodziewać? – zapytał Mycroft.- Jak wam powiem to podprogowo zaczniecie je odczuwać, ale skoro chcecie... Według działań tego wirusa pierwsze objawy to ogólne osłabienie. Na pewno warto zwracać uwagę jeszcze na bóle głowy, na delikatne zaburzenia osobowości, zmiany w charakterze... Chyba najgroźniejsze z początkowych objawów jest tak zwane „zaśmiecanie organizmu", które może dać dowolne objawy, ale tak naprawdę wszystko jest oparte na psychice i mentalności.- Czyli Duchy jednak mogły mieć racje, tylko że to wszystko wychodzi z głowy – powiedział Jacob.- Jest jeszcze wzmianka o pewnym pierwiastku, który wpływa na pełen obszar mózgu związany z podświadomością. Wydaje mi się, że to bujda na resorach, bo badania są bardzo niejasne, ale jeżeli to prawda, to zupełnie inna sprawa. Ale nie martwcie się. Wiem jak to badać i jak sytuacja się trochę uspokoi to skupię się na tym bardziej. Nie wierzę żeby to była teraz najważniejsza ścieżka. Póki co, chcę spojrzeć bardziej na ogólny stan ciała. Gdy to sprawdzę mogę brać się za mózgi. Mówiąc prostym językiem.- Mało co zrozumiałam – powiedziała Carmen kręcąc głową.- Wytłumaczę wam w odpowiednim momencie, kiedy zacznę to badać. Poza tym dochodzi czwarta i jesteście wyrwani z fazy REM. Nic dziwnego, że mało nadążacie, to nie jest moment na takie rozmowy – obroniła się Elizabeth.- A ty nie? – zapytała Alice.- Pracowałam. Jak usłyszałam, że w nocy będzie wymierzona kara to pomyślałam, że przydam się trzeźwa i gotowa, więc nie mogłam po prostu zasnąć, szczególnie, że nie wiedziałem, o której się to zacznie, dlatego jestem całkiem świeża. Zapadła cisza. Agatha przysypiała oparta o recepcje. Podobnie kiepsko trzymał się Yama, który oparty na łokciach, plecami do lady, patrzył zaspanym wzrokiem przed siebie. Stałem blisko Jacoba.- Nie denerwuj się Mistrzu. Za dwie godziny pewnie już będziesz leżał spokojnie w pokoju Elizabeth i spojrzysz na sytuację z zupełnie innej perspektywy – pocieszyłem go.- Bardziej się martwię o to, czy mogę na ciebie liczyć.Westchnąłem teatralnie.- Ranisz moje serce. Obiecuje ci. Słowo harcerza.- Widzę, że Państwo się już zebrali – Lokaj pojawił się chwilę przed czasem. Szedł szybkim, pewnym krokiem. Miał ten sam garnitur co zawsze. Prezentował się majestatycznie. Minął nas, przebudzając swoim wejściem wszystkich zaspanych.- Czemu robimy to o tej porze? Rozumiem, jak ktoś zabije kogoś wieczorem lub w nocy, ale przecież równie dobrze mogliśmy poczekać do rana... Cierpimy razem z tymi, którzy zasłużyli na karę – poskarżyła się Sandra. O tej porze nie widać było jej pazurków.- Tak ustalili...- Moi pracodawcy – dokończyłem – Taka kara za złamanie zakaz tego systemu.- Panie Samfu, może chce pan popracować z nami? Po śmierci Pana Naessa mamy wolne miejsce – otworzyłem zdziwiony usta.- Czy to był żart? Niesamowite! Rozwijasz się! – obróciłem sytuację w żart.- Do rzeczy – spoważniał, chociaż na jego doskonałej twarzy pojawił się ślad uśmiechu – Z racji iż to wasze pierwsze poważne naruszenie regulaminu, musze wam powiedzieć na czym to będzie polegało. Szczególnie waszej dwójce – wskazał na Julię oraz Jacoba.- To aż tak skomplikowany proces? – zapytała Julia.- Wymyśliliśmy takie kary, żeby upewnić się, że zastanowicie się dziesięć razy zanim złamiecie jakikolwiek punkt. Przygotowaliśmy odpowiednie rzeczy i uprzedzając pytania – nie będzie to przyjemny proces. Upewnimy się, że nie zginiecie, ale rany pozostaną z wami na zawsze. Takie są zasady.- Czy mogę pomóc? Rannym? – sprecyzowała po chwili Elizabeth.- Oczywiście, ale dopiero gdy wymierzanie kary się zakończy – wytłumaczył Białowłosy.- Czy to będzie trwało długo? – zapytała Wendy.- Wymierzenie pojedynczej kary nie powinno trwać dłużej niż dziesięć minut. Niestety, ale tak to działa moi Państwo.- Rozumiem, że pozostali będą tam, żeby zrozumieć, jak nie warto łamać zasad, ale jak będziemy mogli obserwować sytuację? Na jakim piętrze to wszystko będzie się działo? W sali procesowej? – zapytał Alan.- Myślę, że najlepiej będzie, jak sami Państwo zobaczycie odpowiednie piętro. Czy macie jeszcze jakieś podobne pytania, czy możemy już tam się udać? Na korytarzu zapadła grobowa cisza. Nikt nie chciał więcej wiedzieć. Cała sytuacja była delikatnie niezręczna. Mimo mojego luźnego podejścia, wiedziałem, że nie jedziemy na żaden film czy przedstawienie, a na pokaz brutalności. Istnieli bogacze, którzy płacili za takie rzeczy, ale my nie załapywaliśmy się do tej grupy. Widziałem narastającą panikę w oczach Lily. Strach na twarzy Agathy. Niektórzy wyglądali na zaciekawionych, ale poza kolesiem, którego widziałem w lustrze, nikt nie był zadowolony. Odkąd byliśmy w tym hotelu to wszystko stało się brutalne. Udało mi się uniknąć kłopotów, ale wiedziałem, że nadejdzie i moja godzina. Wątpiłem żeby ktokolwiek ukończył tą grę. To, co działo się na basenie doskonale pokazało, że ci, którzy wydawali się faworytami, wcale nimi nie byli. Wybijaliśmy się jak zwierzęta, a chociaż współpraca nie przynosiła oczywistych korzyści, to wciąż dawała nadzieję. Szukając wyjścia zajmowaliśmy się czymś zamiast zabijać bez sensu. Wsiedliśmy do windy za Lokajem, postacią straszną, która mogła w każdej chwili zrobić nam krzywdę, a zachowywała się przyjaźnie. Momentami wydawał się prowadzić zupełnie inną grę niż nasi Porywacze. W hotelu przebywało wielu graczy. Wydawało mi się ,że było ich więcej niż normalnych osób, które żyły z dnia na dzień. Nasz porywacz przejechał kartą po ukrytym czytniku, tym samym, którym zazwyczaj aktywowaliśmy kolejne nowe piętra. Spowodowało to, że przycisk podpisany „Sala Tortur" zaświecił się jasno i zapowiedział nam dokładnie, gdzie się wybieramy. Lokaj przycisnął go długim, smukłym palcem. Drzwi od kraty i samej windy zamknęły się i pojechaliśmy. Po zatrzymaniu, wysiedliśmy i rozejrzeliśmy się po korytarzu. Było tutaj tak jak wszędzie, ale wewnętrznie poczułem chłód. To było naprawdę nieprzyjemne pomieszczenie. Miało kiepską aurę.- Schody są po prawej stronie, czyli jesteśmy w prawym skrzydle – zauważył Aaron.- Naprawdę chcesz teraz badać to miejsce? – zapytała z wyrzutem Lily.- Przecież nie wiadomo, jak szybko i czy w ogóle zobaczymy to piętro. To, że Jacob i Julia będą ukarani, to nie zmienia faktu, że możemy się czegoś dowiedzieć.- To piętro może być dla was w przyszłości dostępne, o ile wcześniej ktoś nie wygra gry – wytłumaczył Lokaj. Przeszliśmy przez blaszane drzwi i trafiliśmy do mrocznego i nieprzyjaznego korytarza, który wyglądem przypominał opuszczony budynek. Podłoga była miejscami niekompletna, wyglądała jakby ktoś w nią uderzał młotem i nadkruszył. Tynk sypał się ze ścian i sufitu. Korytarz był długi i miał wiele odnóg na boki, ale przez dziury widać było nieduże, lekko oświetlone pomieszczenia. Znajdowały się w nich łoża, krzesła oraz palety, z dodatkowymi skórzanymi pasami oraz zaczepami. Ściany wypełniały rzędy narzędzi do zadawania bólu. Chociaż całe piętro wydawało się być zapuszczone, to narzędzia lśniły czystością, jakby dopiero co zostały umyte. Mimo wszystko przechodziły mnie ciarki na myśl, do czego były wykorzystywane. Byłem katem jeżeli chodziło o tortury psychiczne, ale te fizyczne przerażały w swojej prostocie. Wystarczyło wyrwać paznokieć, albo chociaż tym nastraszyć, żeby większość twardzieli wyśpiewała wszystko. Do tego służyły tortury, ale jak było widać, to pomieszczenie służyło jeszcze jednemu celowi – wymierzaniu kary. Patrząc na asortyment mogło zrobić się bardzo nieciekawie, ale zagłębialiśmy się coraz dalej, a mimo to Lokaj nadal szedł. Gdy się odwróciłem nie było widać już korytarza, którym tutaj przyszliśmy. Grupa rozglądała się nerwowo, patrząc w tą i tamtą, jakby bali się, że nagle coś na nich wyskoczy. Dopiero po chwili, za rogiem, dotarliśmy do końcówki korytarza zwieńczonej dużymi, drewnianymi drzwiami. Lokaj zatrzymał się przed nimi, spojrzał w naszą stronę i pchnął pewnym ruchem oba skrzydła, otwierając drzwi na oścież. Stanęła przed nami komnata, w nieco lepszym stanie, niż reszta piętra. Była podzielona na dwie strefy – widownię złożoną z surowych, drewnianych krzeseł oraz główną część, gdzie znajdowały się różne narzędzia do tortur, które mijaliśmy po drodze. Widziałem, że coś było tu przygotowane, bo za całą sceną siedziały na dwóch wyróżnionych miejscach Duchy. Wstały, gdy nas zobaczyły i spoglądały na nas spokojnie. Widać było w ich oczach coś charakterystycznego, niebezpiecznego.- W końcu dotarliście, już zaczynaliśmy się nieco nudzić – zaczął Bobru.- Niech wszyscy, oprócz pana Robertsona oraz Pani Mayer zajmą miejsca na dowolnych krzesłach na widowni. Wymienioną dwójkę prosimy o podejście bliżej. Widzę, że każdy chce mieć to jak najszybciej za sobą, więc pójdziemy wam na rękę – powiedziała Neri. Nie było narzekania. Ludzie powoli zajęli miejsca na widowni zbyt zmęczeni żeby jakkolwiek się buntować czy zadawać pytania. Wiedzieli, że nie miało to sensu. Zająłem miejsce w pierwszym rzędzie. Chciałem zobaczyć całość. Rozsiadłem się, chociaż krzesło było koszmarnie niewygodne. Oparcie zmuszało do tego żebym siedział całkowicie wyprostowany. Obejrzałem się do tyłu i zobaczyłem, że większość usiadła w jednej, dużej grupie, tylko Alan stał po boku. Miałem nadzieję, że nie wisiały przy nim żadne kable. Detektyw i Brzuchomówczyni stali z przodu. Oczekiwanie widocznie ich dobijało.- Witam wszystkich zebranych na wymierzeniu kary Julii Mayer oraz Jacobowi Robertsonowi. Pani Mayer złamała swój osobisty zakaz podczas ostatniego procesu, a Pan Robertson chwilę przed znalezieniem ciała. Oboje zostaną za to ukarani, przede wszystkim po to, żeby pokazać wam co grozi za nietrzymanie się zasad – powiedział Bobru i spojrzał najpierw na niego, a potem na nią – Obie kary będą wyczerpujące i myślę, że patrzenie na to jak karana jest pierwsza osoba może podłamać drugą. Ktoś jest chętny na podwójne tortury?Julia spojrzała na Jacoba. Nie widziałem charakterystycznego zamyślenia lub uśmiechu na twarzy. Był smutny. Nie mógł nic poradzić.- Ja pójdę drugi – powiedział.- Nie potrzebuję twoich gestów. Mogę iść druga – Mayer była raczej zła niż wdzięczna. Drżała.- Pan Robertson będzie miał bardzo szybką karę, więc powinien pójść pierwszy, skoro tak bardzo zależy na tym Pani Mayer – Neri wskazała na Detektywa, który odruchowo się spiął. Lokaj go nie szarpał tylko delikatnie złapał za kołnierz i wysłał w stronę krzesła. Mój ulubieniec postąpił parę kroków, po czym klapnął ciężko. Białowłosy podszedł i sprawnymi ruchami zapiął pasy na jego rękach i nogach. Zacisnął je mocno. Nie musiałem podchodzić, żeby zauważyć, że uniemożliwiało to wykonanie jakichkolwiek ruchów. Detektyw siedział wyprostowany, a chociaż w pomieszczeniu było chłodno, to widziałem krople potu na jego czole. Zdawało mi się, że słyszałem odległą melodię, upiorną i przeraźliwą, która nadawała jeszcze większy klimat, o ile ktoś go w ogóle odnajdywał w tej strasznej sytuacji. Siedzenie w pierwszym rzędzie, oprócz niewątpliwych cudownych widoków, dawało mi też szanse na ukrycie twarzy. Przyznawałem bez bicia, że bałem się. Byłbym idiotą, gdybym powiedział inaczej. Nie oznaczało to jednak, że każdy musiał o tym wiedzieć, szczególnie, że Duchy i Lokaj mogli myśleć o mnie, co tylko chcieli, a Mayer i Jacob byli zbyt zajęci otrzymywaniem swojej kary. Motyw kary były prawie poetycki. Sprawiał, że ta dwójka była niczym grzesznicy, którzy stoją na sądzie przed swoim bogiem.- Prosimy o skupienie wzroku na Panie Robertsonie – rozbrzmiał Bobru. Na oświetlenie pokoju składały się tylko i wyłącznie świece, ale po chwili, z charakterystycznym trzaskiem, rozpalił się reflektor. Światło uderzyło w twarz Jacoba tak, że przymknął na chwilę oczy. Lokaj w tym czasie rozpalił nieduże palenisko niedaleko siedzenia Jacoba. Włożył do środka nóż. Nie zapowiadało to niczego dobrego, ale siedzący Detektyw nie miał szans tego zauważyć, a i po dźwięku niezbyt łatwo dawało się to rozpoznać. Lokaj wyjął z kieszeni garnituru niedużą saszetkę i wysypał z niej dwa przedmioty. Podniosłem się trochę żeby zobaczyć, co to było. Pierwszy, srebrny, rozpoznałem od razu. To był skalpel. Nieduży z niepozornym, ale ostrym jak brzytwa końcem. Drugiego z początku nie mogłem rozpoznać. Brązowo-metaliczny kolor i nietypowy, zakrzywiony kształt nic mi nie mówił. Dopiero, gdy położył go równo na stoliku, zdałem sobie sprawę, że to łyżka o naprawdę dziwnym kształcie. Powoli ułożyło mi się w głowie do czego służył ten zestaw i zrobiło mi się niedobrze. Lokaj skończył układać rzeczy, a nóż, z długą rączką, zrobił się prawie cały czerwony od temperatury. Duchy już siedziały, ale Neri ponownie przemówiła:- Żebyście nie zrozumieli nas źle, kary będą dopasowane tematycznie do osób i ich przewinień, dlatego zaczynając od Pana Robertsona zaprezentujemy wam karę specjalną dla kogoś, kto nie potrafił oderwać wzroku od miejsca, na które patrzeć nie mógł.Neri kiwnęła głową i dała znak Lokajowi, który podwijając rękawy podszedł do stołu. Jego zwykle pogodna twarz była teraz śmiertelnie poważna. Sięgnął ręką do kieszeni i wyjął niedużą strzykawkę z zieloną zawartością. Zdjął osłonkę z igły i wypuścił pęcherzyk powietrza. Podszedł do Jacoba i stanął po jego lewej stronie. Detektyw obserwował go kątem oka, ale z tej perspektywy nie mógł go zobaczyć. Lokaj sprawnym ruchem wbił się igłą w szyję. Chociaż to było niemożliwe, to widziałem jak jego mięśnie się rozluźniły. Wciąż miał otwarte oczy, więc to było tylko delikatne znieczulenie. Był przytomny. Lokaj wrócił do stolika i sięgnął po dziwnie wygiętą łyżkę.- Ja pierdole – szepnął ktoś z tyłu.- Nie chcę na to patrzeć – powiedziała Lily.Lokaj zgarbił się delikatnie i przybliżył do twarzy Jacoba. Detektyw nie mógł się nawet ruszyć, jedyną ruszającą się częścią ciała były jego oczy. Dłoń Białowłosego zbliżyła się do prawego oczodołu. Poczułem jak żołądek mi się ściska w pięść. Cieszyłem się, że nic nie jadłem, bo całość mogłaby w tym momencie wrócić. Ułożył łyżkę pod okiem. Wsunął się płynnie w gałkę oczną i podważył ją. Wyglądało to trochę, jak czekoladka wyjmowana z kalendarza adwentowego. Oko wisiało na zwitce nerwów, które przypominały gruby kabel. Ręce Jacoba drżały, zupełnie jakby były rażone prądem. Lokaj odwrócił się i chwycił skalpel. Nie wahał się i z chirurgiczną precyzją odciął gałkę od ciała. Z przerwanych żył i nerwów zaczęła powoli tryskać krew. Lokaj przyspieszył i odkładając zarówno łyżkę jak i narzędzie chirurgiczne, sięgnął po rozgrzany, okrągły nóż. Przypalana tkanka zasyczała. Usłyszałem, jak ktoś wymiotuje na tyłach. Walczyłem żeby nie dołączyć do salwy. Ręce Jacoba drgały coraz mocniej. Nie mógł krzyczeć z bólu. Gdy Lokaj go odpiął do przodu poleciała Elizabeth z Alanem, którzy pomogli mu wstać, a właściwie go pociągnęli, bo Jacob nie miał władzy w nogach. Ułożyli go delikatnie na ziemi. Elizabeth wyciągnęła bandaże, wodę utlenioną, opaskę uciskową oraz coś, co wyglądało na papkę ziołową. Obserwowałem sytuację z grozą. Wszyscy patrzyli jak Elizabeth ratowała Jacoba.- Daliście mu tak słabe znieczulenie? To bestialstwo – krzyknęła w stronę Duchów.- Mogę jakoś pomóc? – zapytał Aaron, który podbiegł na tyle blisko, że stał tuż obok nich.- Dam sobie radę. Po prostu dajcie mi chwilę – warknęła.- Czy możemy przejść do drugiej egzekucji? – zapytał Bobru.- Obiecaliście, że nikomu nic się nie stanie, a przecież bez pomocy Elizabeth on by zginał! – Alan powiedział do nich z wyrzutem.- Jego stan jest stabilny – powiedziała obojętnym głosem Neri – Jakby było inaczej to my byśmy go przejęli. Lokaj zna się doskonale na opatrywaniu ran i udzielaniu potrzebnej pomocy. Jest profesjonalistą. Nie pozwolilibyśmy mu zginąć. Nie po tym, co stało się z Panem Naessem.Spoglądając na Julię widziałem u niej po raz pierwszy strach. Wyglądała na przerażoną, ale kto by nie był, po tym co się stało z Jacobem. Nieustraszony i zawsze rozgadany, teraz leżał niczym drgająca powłoka, roztrzęsiony, blady i ubrudzony własną krwią. Ludzie byli przerażeni, ale Jacob był jak nasz lider. Prowadził ich podczas procesów i mówił jak mają przeszukiwać i szukać wskazówek. To musiał być szok.- Czy on na pewno przeżyje? – zapytała Cecily zerkając na leżącego Detektywa – Może powinniśmy zabrać go do pokoju Elizabeth zanim będziecie kontynuować?- Nikt nie opuści tego piętra, póki nie dokończymy wymierzania drugiej kary – powiedział Bobru.- Julia, jeżeli się nie pospieszysz to może być nieciekawe – powiedziała pod nosem Elizabeth – Potrzebuję swoich ziół na krzepnięcie krwi oraz na znieczulenie, bo inaczej on oszaleje z bólu. Brzuchomówczyni minęła leżącego Detektywa i podeszła do Lokaja. Pierwsza kara rzeczywiście pasowała do tego, co się stało. Złamano zakaz patrzenia na miejsce zbrodni, więc Jacob stracił oko. To było ciężkie do przyswojenia. On nie miał oka. To było nieodwracalne. Jak mogła być ukarana Brzuchomówczyni za użycie męskiego głosu? Przecież nie mogli jej uciąć języka. Odpowiedź miała nadejść już po chwili. Lokaj, nie patrząc na to, co działo się na podłodze parę kroków obok niego wziął się do roboty.- Panna Mayer, za to, że użyła głosu, którego użyć nie mogła i to na skutek próby zabicia kogoś, kto swojego głosu nie miał, zamilknie na jakiś czas, a jeżeli nie będzie się tego trzymać – zginie – głos Bobra rozszedł się po pomieszczeniu.- Nie podoba mi się to – z tyłu usłyszałem głos Wendy.- Czemu musimy na to patrzeć? – zapytała retorycznie Carmen.Lokaj posadził Julię na drugim z krzeseł. Obok niego również stał stolik, tylko tam już były rozłożone narzędzia. Szpulki z nićmi oraz igły. Wiedziałem, jak to się zakończy, nie musiałem nawet patrzeć. Mimo wszystko patrzyłem. Najbardziej zastanawiający był nieduży pojemnik, który stał pomiędzy nitkami. Byłem bardzo ciekaw, co się w nim znajdowało. Białowłosy zaczął od przypięcia jej rąk oraz nóg. W przeciwieństwie do Jacoba dodatkowo usztywnił jej głowę specjalnym pasem, który przypiął na wysokości czoła. Dołączył dwie szyny przy szyi, przez co nie mogła się ruszyć. Miała kamienną twarz, starała się nie pokazywać żadnych emocji. Śpieszył się. Widocznie przejął się leżącym i konającym Detektywem. Chwycił za igłę i perfekcyjnie zaplątał nitkę przez oczko. Nić była naprawdę gruba. Przybliżył się do twarzy związanej i przymierzył się igłą nad prawym kącikiem jej ust. Wbił ją i po chwili przełożył przez dolną wargę. Czynność powtórzył parokrotnie. Za każdym razem gdy ostrze przebijało skórę i ciało, Julia drgała. Nie dostała zastrzyku. Każdy ruch odczuwała w pełni, ale byłem pewien, że jej ból był niczym w porównaniu z wycięciem gałki ocznej. Czy zaszycie ust to była całość? Dlaczego kary były nierównomierne? To nie był koniec. Odcinając resztę nitki i zaciskając usta sięgnął po tajemnicze opakowanie. Wyciągnął z niego coś, co przypominało nieco chudy korek od butelki z ostrzami po jednej stronie. Prawdziwe zdziwienie nastąpiło, kiedy Lokaj podwinął jej koszulkę. Oho, pomyślałem.- Chyba sobie żartujecie – oburzyła się Audrey.- Nie zrobię niczego nieprzyzwoitego – odpowiedział spokojnie Lokaj. Odsunął jej brzuch i pępek. Miała strasznie wyrobione mięśnie, zupełnie jakby uprawiała regularnie sport. Niesamowite jak brzuchomówstwo mogło zmienić sylwetkę. Chwycił korek i umieścił w jej pępku, przekręcając go szybkim ruchem. Następnie zasłonił jej brzuch i odszedł przetrzepując ręce.- Co to za korek? – zapytała Elizabeth, która skończyła opatrywać Jacoba i przyglądała się jak może pomóc Julii.- Jak długo będzie miała zaszyte usta? – kolejnym pytaniem zarzucił Mycroft. W tym czasie Lokaj odpiął Julię, która jeszcze nie wstała. Widocznie oczekiwała na informacje o dziwnym urządzeniu w jej brzuchu. Na pytania odpowiedział Bobru:- Pani Mayer będzie miała zaszyte usta przez tydzień. Dokładnie za tyle czasu jej to zdejmiemy. Przez ten czas będzie musiała milczeć. Zdajemy sobie jednak sprawę z jej talentu, który umożliwiałby jej porozumiewanie się nawet przez drobne szpary w jej ustach, dlatego dodatkowo zamontowaliśmy specjalny korek do jej pępka. Jest ułożony tak, że w przypadku intensywniejszego używania mięśni podczas korzystania z talentu lub chociażby śmiania się uruchomi się mechanizm. Jeżeli tego nadużyje to ostrza rozszarpią jej jamę brzuszną i wyleją się z niej wnętrzności. Nie radziłbym wykonywać bardziej gwałtownych ruchów. Julia spojrzała na nich zaskoczona. Odruchowo chciała złapać się za usta, ale zrezygnowała. Wstała ostrożnie i gdy Elizabeth do niej podeszła ta tylko pokiwała głową. Ruszyła w stronę wyjścia. W tym samym czasie Aaron i Alan zaczęli podnosić Jacoba, ale Lokaj ich zatrzymał.- To nie koniec – powiedziała Neri.- Czego jeszcze od nas chcecie? – krzyknęła Cecily – Nie wystarczy wam to wszystko – wskazała ręką na Jacoba i Julię.Bobru wystąpił krok do przodu i wyrecytował:- „Jest ich nie dziesięć nie jeden, nazywane tak samo, ale inaczej.Każdy inny, ale potępiany jest raczej..."
Zanim zdążyłem się zastanowić, co to mogło oznaczać, Bobru kontynuował:- Tak jak wam obiecaliśmy będziecie mieli teraz dwa tygodnie spokoju. Dla niektórych to będzie moment przemyślenia swojego zachowania, dla innych odpoczynek – ale dla każdego z was wyzwanie. To, co przed chwilą usłyszeliście to część zagadki, którą musicie rozwiązać w obiecane dwa tygodnie. Rozwiązanie będziecie mogli podać dopiero za dwa tygodnie, równo tydzień od zdjęcia szwów Pani Mayer. Jeżeli nie podacie rozwiązania lub podacie rozwiązanie nieprawidłowe to wszyscy zginiecie. Oczywiście bieg czasu można zatrzymać i wyłączyć jeżeli w międzyczasie rozpocznie się kolejne śledztwo. Czas zaczyna biec... teraz!
CZYTASZ
Peccatorum
Mister / Thriller22 osób zostaje uprowadzonych i staje przed wielkim wyzwaniem - zabójczą grą. Trafiają do Hotelu Peccatorum, w którym zostają uwięzieni - a na wyjście jest tylko jeden sposób. Należy zabić inną osobę tak, żeby reszta żywych uczestników nie była w st...