Witamy was w dziewiątym rozdziale, w którym to będziecie świadkami pierwszego śledztwa w historii Peccatorum. Ofiarę poznaliście ostatnio, morderca to wciąż spora niewiadoma - jak poradzą sobie Goście? Zapraszam do lektury i do komentarzy oraz na Discorda (link po lewej stronie bloga).---------------------------------------------------------- Komunikat rozbrzmiał nagle, akurat gdy schodziłam po schodach z czytelni wraz z Ethanem. Brzmiał bardzo specyficznie, zupełnie niczym bicie serca. Było jednak tak donośne, że zdawało się jakby cały hotel był wnętrzem życiodajnego narządu.- Witajcie - rozbrzmiał głos Lokaja - W pralni właśnie zostało odkryte ciało jednego z gości. W tym momencie macie dwie godziny na przeprowadzenie śledztwa i zebranie dowodów. Gdy czas się skończy wszyscy, bez wyjątku musicie stawić się przy recepcji, skąd zabiorę Państwa na salę procesową. Przypominam o zasadach, a także o tym, że winda będzie teraz przez parę minut czynna, a następnie zostanie wyłączona. Powodzenia.Ethan wyglądał na przerażonego. Ja jednak ruszyłam od razu w stronę windy.- To nie może być prawda, to nie może być prawda... - powtarzał.- Uspokój się - poprosiłam - Zaraz wszystkiego się dowiemy.- Myślisz, że kto zginął? - zadał nieskładnie pytanie.To było bardzo dobre pytanie. Stawiałam osobiście na któregoś z mężczyzn, ale równie dobrze mogła to być Lily lub Alice, które odwiedzały pralnię z rana. Spodziewałam się, że coś wisi w powietrzu. Byłam na to wewnętrznie przygotowana. Zanim zdążyliśmy wsiąść do windy to dobiegła do nas grupa osób. Był wśród nich Samfu, Yama, Mycroft, Alan, Olivier, Jacob, Raphael, Audrey, Sandra, Carmen, Elizabeth oraz Agatha. Wszyscy wsypali się do windy, a Florystka przycisnęła guzik. Zamiast wybrać pralnię, kliknęła jednak piętro, na którym byliśmy. Po chwili zauważyła swój błąd i go poprawiła. Ruszyliśmy.- Wiecie... kto? - Yama przerwał ciszę. Byłam pozytywnie zaskoczona, bo grupa nie wyglądała na spanikowaną, raczej skołowaną i wystraszoną, ale spokojną.- To musi być Dismas lub Rewolwerow - powiedział Jacob.- Albo Julia - zauważyła Elizabeth.- Jesteście pewni, że to nie jest żart? - zapytał Alan.Carmen skrobała nieco drżącą ręką po notesie Oliviera, żeby przedstawić mu sytuacje.- Zawsze zadajecie to samo pytanie i zawsze dostajecie przeczącą odpowiedź. Jest sens pytać? - Jacob brzmiał śmiertelnie poważnie.- Nie wiem, co o tym sądzić - powiedziałam - Trochę mnie to przeraża.- Co przeraża? - zapytał Mycroft.- To, że ktoś z nas jest cholernym mordercą.- Ja myślę, że Lokaj mógł kogoś zabić, widząc, że nikt z nas tego nie robi - Mycroft niezachwianie stał przy optymistycznej wersji wydarzeń.- Wątpię. Ci którzy nas tutaj trzymają to na pewno ludzie, którzy lubią wyzwania. Nie zabijają, nie trzymają w placówce badawczej tylko starają się kontrolować za pomocą zasad - powiedział Yama. Dojechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy z windy. Widać było pewną niepewność w krokach, ale starałam się prowadzić ich do przodu, żeby się dodatkowo nie stresowali. Grupa w takich momentach potrzebowała przywódcy. Wszyscy trzymali się kawałek za mną, ale Jacob dogonił mnie i zrównał krok akurat, gdy przechodziliśmy przez blaszane drzwi.- Cecily mam do ciebie prośbę – powiedział nieco niepewnym głosem. Od początku widziałam, że nie czuł się tak pewnie przy kobietach, a ja musiałam go porządnie onieśmielać.- Tak? – zapytałam.- Możesz zbadać miejsce zbrodni za mnie?Spojrzałam na niego, a na mojej twarzy pojawiło się zaskoczenie.- Nie jesteś przypadkiem stworzony do przeszukiwania miejsc zbrodni?- Jestem, ale... To trochę skomplikowane. Po prostu zrób to, a ja w tym czasie przesłucham świadków na korytarzu.- Sam tyle mówiłeś o zaufaniu i o tym jak wiele potrafisz. Myślisz, że brak detektywa na miejscu zbrodni podniesie morale? Szczególnie, że nie będzie nawet w stanie powiedzieć, czemu tam nie może wejść?- Ech, masz rację. Zanim dotarliśmy dalej, Detektyw zatrzymał się i całą grupę. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.- Słuchajcie, muszę wam powiedzieć coś ważnego zanim tam wejdziemy – po czym kliknął przycisk na swojej bransoletce – „Zakaz patrzenia na zwłoki podczas śledztwa." – zabrzmiała.- Co? – zdziwiła się Carmen.- Ja pierdolę – krzyknął Yama – Jak mamy zbadać miejsce zbrodni bez detektywa i to w dwie godziny?- Uspokój się – poprosił Alan – Nie ma, co panikować, przecież możemy go pytać o różne rzeczy.- Ja nawet nie wiem jak to ma wyglądać – stwierdził Ethan, zwiększając poziom paniki.- Cecily was poprowadzi, a ja w tym czasie sprawdzę, co macie do powiedzenia na korytarzu – zaproponował Jacob – Po prostu nie panikujcie. Jestem pewien, że znajdziemy mordercę, ale najpierw musicie sprawdzić, co się stało i kto zginął. Możemy się tak umówić?- Z chęcią pomogę Cecily – zgłosił się Alan.- Dobra ludzie, czas leci. Zobaczmy, co nas czeka – pospieszył nas Detektyw – Wyślijcie mi tu osoby, które znalazły ciało i kogoś, kto jeszcze może coś wiedzieć. Przepytam, gdy wy będziecie szukać, przez to zaoszczędzimy dużo czasu.- Dobra. Zaraz ci kogoś przyślemy. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Wewnątrz zobaczyliśmy Alice, która przytulała roztrzęsioną Lily. Przyjaciółka pokazała nam drżącą ręką narożnik. Znowu wyszłam na przód i zerknęłam pomiędzy pralki. Zobaczyłam ciało Dismasa. Bandyta był ułożony równolegle do jednej z pralek i oparty o ścianę. Jego twarz była cała sina, a szyję miał owiniętą kablem.- To Dismas – szepnął ktoś za mną.- Czy on na pewno nie żyje? Był bardzo pijany, jak wczoraj wychodził z jadalni, więc może po prostu śpi? – Mycroft brzmiał na naprawdę zdziwionego.- Jezu, on naprawdę nie żyje! – Ethan spojrzał tylko na chwilę, ale szybko odskoczył i odwrócił wzrok.- Nie chcę na to patrzeć, nie dam rady – powiedziała Lily.- Dobra, dobra, koniec przedstawienia – zarządziłam uspokajając grupę. Widziałam, że większość bała się nawet spojrzeć. Drzwi do pralni się otworzyły i do środka wpadł Rewolwerow, Julia, Wendy i Aaron, uzupełniając kolejne brakujące osoby. Brakowało jedynie Pisarza.- Nie wierzę! Jeszcze wczoraj z nim gadałem – krzyknął Komunista.- Musimy wszystko ustalić, bo inaczej zginiemy – powiedział Alan.- Kurwa mać ludzie, ogarnijcie się! Jak nie czujecie się na siłach to stańcie gdzieś obok żeby sprawca nie namieszał przy ciele i weźmy się w garść – Samfu krzyknął uderzając w jedną z pralek.- Jaki sprawca? – zapytała Agatha.- No sprawca. Osoba, która zabiła Dismasa.- Chyba nie sądzisz, że to ktoś z nas?- No, a kto? Nikogo innego tu nie ma, pojawił się komunikat, więc ktoś z nas zabił – Samfu wydawał się tracić powoli cierpliwość – Boże może i ja zgrywam idiotę, ale wy po prostu nimi jesteście.- Ja zbadam ciało – zaproponowała Elizabeth.- My z Alanem zaczniemy przeszukiwać pomieszczenie – powiedziałam.- Pomogę wam – zgłosił się Yama.- Ja mogę sprawdzić suszarnię i zaplecze – Julia ruszyła w stronę drzwi.- Kto znalazł ciało? Wy dwie? – zapytałam Alice.- Tak, a co?- Jacob chce z wami pogadać. Czeka na korytarzu.- Przecież go nie zab... zabiłyśmy – wydukała drżącym, ale oburzonym głosem Lily.- Nikt tego nie powiedział. Po prostu musimy ustalić wszystko, co wiemy.- To wam pomoże – Lokaj pojawił się w pomieszczeniu znikąd – Przykro mi, że musimy spotkać się w tych okolicznościach, ale mam coś, co Państwu powinno bardzo pomóc. Mam tutaj... Nim dokończył drzwi do pralni ponownie się otworzyły i do środka wpadł zgrzany Maks.- Co się stało? – zapytał.- Dismas – rzucił krótko Rewolwerow patrząc w kąt. Chociaż nie miał munduru to nadal nosił swoją czapkę, którą teraz trzymał w dłoniach.- Jak to się stało?- Właśnie próbujemy to ustalić – wytłumaczyłam mu. Wyglądał na przejętego.- A ja właśnie chciałem wam wręczyć to. Przypominam, że winda została już wyłączona, a mnie znajdziecie w recepcji. Tak gdybyście mieli jakieś pytania. Czas leci, więc nie marnujcie go, bo za niecałe dwie godziny zacznie się prawdziwa gra, gdzie stawką będzie Państwa życie – Lokaj miał to do siebie, że bardzo przypominał z zachowania mnie. Może nie było to widoczne na pierwszy rzut oka, ale jak ktoś potrafił mnie przejrzeć, to musiał to widzieć. Miałam nadzieję, że tylko dla mnie to było tak bardzo oczywiste. Podał niedużą, skórzaną teczkę w ręce Pisarza, po czym wyszedł z pralni.- Może zanim się zajmiemy tym wszystkim, to przeczytam, co tu jest. Co wy na to? – zaproponował Pisarz. Zgodziliśmy się, czekając aż zacznie. Odchrząknął.- Ofiarą pierwszego morderstwa jest Dismas Hardin, bandyta. Został zabity piętnaście minut po północy. W jego krwi znaleziono niesamowicie duże stężenie alkoholu, które nie było jednak przyczyną śmierci. Ciało ma widoczne urazy na szyi, a przyczyną śmierci jest niedobór tlenu prowadzący ostatecznie do uduszenia. To tyle – przeczytał całość szybko i sprawnie, a ja zaczęłam już analizować. Najbardziej interesował mnie czas. Postanowiłam zapamiętać ten fakt i od razu przypomniało mi się coś innego.- Rewolwerow, Wendy i Mycroft, możecie podejść do Jacoba? Widzieliście Dismasa żywego, jako jedni z ostatnich, więc może przypomnicie sobie coś ważnego.- Przecież opowiedziałem wszystko w jadalni – zdziwił się.- Ja też. Nie wiemy, co się później z nim stało – Wendy starała się bronić.- Dosyć. Zróbcie co trzeba, opowiecie mu co wiecie i wrócicie. Chyba, że macie coś do ukrycia? – podeszłam ich sposobem. Nie opowiedzieli na to, jedynie rzucili coś pod nosem i wraz z Alice oraz Lily opuścili pralnię. Elizabeth ruszyła do kąta, gdzie leżał Dismas, a Julia zniknęła za drzwiami prowadzącymi na zaplecze. Do mnie, Alana i Yamy dołączył Maks. Samfu stanął na warcie przy ciele wraz z Aaronem. Pozostali rozeszli się po całym pomieszczeniu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Wyglądali jakby z jednej strony chcieli stąd wyjść i już nie wracać, ale też pomóc i się przydać. Ostatecznie zawiśli, stojąc i nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Stanęliśmy przy Elizabeth, bo w narożniku było sporo miejsca.- Jezu, nie mam pojęcia, od czego zacząć – powiedział Yama.- Został uduszony – Maks przykucnął przy ciele i spojrzał na kabel, który owijał szyję ofiary.- Tylko czym? Tym żelazkiem? – zapytał Alan.- Na to wygląda, chociaż to trochę dziwne, że sprawca zostawił na wierzchu narzędzie zbrodni – rzekłam.- Nie powiedziałabym, żeby to było narzędzie zbrodni – stwierdziła Elizabeth, która dokładnie oglądała szyję – Widać, że skóra jest starta. Kabel z kolei nie ma kompletnie śladów tarcia. Jest czysty.- To może nie został wcale uduszony? – zaproponował Maks.- Nie, nie. Z pewnością został uduszony, tylko czymś innym. Te ślady i to, co stało się z twarzą tutaj i tutaj – pokazała dwa punkty.- Czyli nie mamy nawet narzędzia zbrodni. Kiepsko.- Wiecie co... a co jeżeli nie został w ogóle tutaj zabity? – zapytał Yama.- Jak to? – zdziwił się Maks.- Grając latami w pokera odkryłem pewną zabawną zależność. Ludzie lubią kłamać i oszukiwać, a jak to robią, to często działają od razu na kilku frontach. Na przykład jak ktoś mówił, że ma dziewiątkę kier, to kłamał nie tylko, co do numeru, ale też znaku. Tutaj mogło być tak samo. Sprawca chciał nas oszukać podrzucając fałszywe narzędzie zbrodni i przenosząc ciało.- To ciekawa teoria – powiedział Alan.- I bardzo prawdopodobna.- Hej, znalazłam coś – powiedziała Sandra, próbując przepchać się obok Aarona.- Co takiego?- Nożyczki. Chyba wcześniej ich tu nie było.Alan wstał i chwycił narzędzie.- Rzeczywiście wygląda jakby zostały zabrane z pomieszczenia gospodarczego. Na pewno nie kojarzę, żeby były wcześniej tutaj.- Nie było ich tu – wtrącił się Raphael – Wiem, bo często przychodzę do pralni i nigdy nie widziałem tutaj takich narzędzi.- Może przejdziesz się do Jacoba i opowiesz mu o tym? Każda informacja może być ważna – zaproponowałam, nie myśląc o tym, że Łyżwiarz rzeczywiście lubił tu przychodzić i często dołączał do Lily i Alice.- Skoro muszę... - odkąd pojawiły się zakazy zachowywał się dziwnie i wydawał się być jeszcze bardziej podirytowany wszystkim niż przedtem. Byłam ciekawa, jaki ma zakaz.- Dobra, czyli nożyczki... Może ktoś coś uciął?- rzucił pomysłem Yama.- Lily mówiła coś, że pralka nie działa. Wygląda na całą, więc sprawdźcie kabel – Sandra patrzyła na ciało Dismasa bez cienia zgorszenia. Wydawała się osobą, której całkowicie to nie przeszkadzało. Zerknęłam na kontakty za rzędem pralek po lewej stronie pomieszczenia i po chwili zauważyłam, że jedna z nich ma odcięty spory kawałek kabla. Poinformowałam o tym resztę.- Czyli mamy nasze narzędzie zbrodni – powiedział Alan.- Tylko gdzie jest ten kabel? – zapytał Maks.- To nie jest ważne. Ważne, że ktoś jednak nie popełnił tak przypadkowej i niechlujnej zbrodni, na jaką to wyglądało na początku – powiedziałam.- Cecily masz jakieś doświadczenie? Strasznie dobrze sobie radzisz jak na kogoś, kto nie siedzi w temacie – zdziwił się Yama.- Walczymy o nasze życia. Głupio by było się teraz nie starać.- Świetne podejście – zauważył Maks – Żałuje, że sam nie mam takiego podejścia do życia, ale oczywiście na nic nie narzekam.- Znalazłam coś jeszcze – głos Farmaceutki, która cały czas oglądała ciało, przebił się przez rozmowę odbywającą się dwa kroki dalej. Odwróciliśmy się do niej i do ciała – Ma na głowie ślad po uderzeniu. Nie powiem wam, czym dostał, ale wydaje mi się, że od tego wszystko się zaczęło.- Czyli ktoś go ogłuszył? – zapytał Yama.- Na to wygląda – odpowiedziała wstając – Nic więcej nie widzę. Paznokcie czyste, żadnych śladów krwi, poza małym zakrzepem na głowie. Tak czy siak po pierwszym uderzeniu na pewno zostawił jakąś plamę. Możemy jej poszukać, to dowiemy się, gdzie się to zaczęło, bo ciało zostało tutaj na pewno przeniesione po śmierci.- Wiecie co, jak szliśmy to poczułam zapach wybielacza na korytarzu. Może coś tam?- Też to czułam – Julia dopiero, co dołączyła do grupy – W suszarni nie zobaczyłam nic ciekawego, chociaż w kącie stało jakieś dziwne wiadro z wybielaczem. Z samego schowka widać, że ktoś zawinął właśnie wybielacz, bo została ostatnia butelka. Wszędzie nim śmierdzi, więc ktoś tutaj nieźle poleciał.- Czyli może jednak zabili go tutaj? – Sandra spojrzała na nas, licząc na aprobatę pomysłu.- To zbyt banalne. Mocniej to było czuć na korytarzu, więc sprawdźmy to tam.- Dobra, dobra, ale – przerwał Alan – Czym go ogłuszono? Chyba nie kablem?- Wygląda jakby dostał czymś solidniejszym, jakimś przedmiotem, który delikatnie rozciął skórę – wytłumaczyła Elizabeth.- Czyli szukamy czegoś, czym można przywalić. Pewnie znajdziemy sporo takich rzeczy – Yama rozejrzał się po pralni.- Myślę, że jak to znajdziemy, to będziemy wiedzieć, że to jest to – rzuciłam. Wydostaliśmy się z narożnika, zostawiając strażników miejsca zbrodni i idąc w stronę korytarza. Gdy wychodziliśmy, do pomieszczenia akurat wracała Lily i Alice.- I jak? – zapytałam.- Zadał nam parę pytań i tyle – powiedziała Alice – A jak tutaj? Macie jakieś poszlaki?- Niewiele – stwierdził Maks – Chociaż wiemy, że nie został zabity w pralni, a przynajmniej tak to wygląda.- Skąd taka śmiała teza? – Alice była widocznie podminowana. Zachowywała się trochę tak, jak wtedy gdy naskoczyła na Rewolwerowa.- To strzał, ale sprawdzamy wszechobecny smród wybielacza.- Och – Lily wyglądała jakby doznała olśnienia – Na korytarzu mocno go czułyśmy. Po drodze tutaj.- Idziemy to sprawdzić – wyminęłam je i wyszłam na korytarz. Jacob stał oparty o ścianę i pytał o coś Mycrofta.- Czyli jak wychodziłeś z jadalni z Wendy to Dismas tam jeszcze był?- Tak. Z Rewolwerowem.- Ale nie wiesz czy Wendy nie wróciła do jadalni po tym jak odprowadziłeś ją do pokoju? – zapytał Detektyw przenosząc wzrok na Striptizerkę.- Akurat to wiem... - brzmiał na zawstydzonego.- Skąd?- Bo Wendy pomieszkuje ostatnio w moim pokoju - jego głos dalej drżał, ale brzmiał bardziej przekonująco.- Och - odpowiedział Jacob - Dobra... Potwierdzasz tą wersję Wendy? Przypominam, że nie ma sensu kryć zabójcy, bo wtedy wszyscy zginiemy.- Nikogo nie kryje, a on mówi prawdę - odpowiedziała - Rzeczywiście mieszkamy razem, bo mój zakaz nie pozwala mi spać w moim pokoju. Mycroft mnie gości u siebie.- To bardzo szlachetne z jego strony - bąknął Rewolwerow pokazując jednoznaczny gest, gdzie jego prawy, wskazujący palec przechodził przez pętelkę zrobioną z palców lewej dłoni.- Macie dla mnie coś ciekawego? - zapytał Jacob, kiedy go mijaliśmy.- Ogólnie to... - Alan zaczął opowiadać Detektywowi przebieg ostatnich wydarzeń w pralni, streszczając, czego się dowiedzieliśmy. W tym czasie ja, Maks oraz Yama zaczęliśmy się rozglądać po korytarzu. Początkowo nie dało się zlokalizować żadnego konkretnego miejsca, chociaż wybielacz był mocno wyczuwalny. Nagle jednak coś rzuciło mi się w oczy.- Hej, spójrzcie tutaj! - krzyknęłam. Yama i Maks podbiegli do mnie. Uklęknęłam przy ścianie i przyjrzałam się jednemu z kontaktów.- Co my tu mamy? - zapytał Maks, który podszedł jako ostatni.- Wyłamany kontakt. Spójrzcie jak to wygląda w pozostałej części korytarza. Lampki wpięte w kontakt, a tutaj - zbliżyłam się i przejechałam palcem - wyłamane bolce, które zostały w środku.- Patrzcie na to - powiedział podekscytowanym głosem Yama - To plama po wybielaczu.Na dywanie, gdy się lepiej przyjrzało, widać było zarys niedużej, nieregularnej, przetartej pozostałości na dywanie, całkiem niedaleko kontaktu, przy ścianie.- Wygląda jakby ktoś mocno to tarł - stwierdził Maks.- Może tutaj też się coś stało? Ktoś zaatakował Dismasa i zadał mu pierwszy cios? - taka teoria zaczęła układać się w mojej głowie.- Wiecie co, nie powinniśmy teraz tracić za dużo czasu na teorie, bo tym zajmiemy się na tej całej sali procesowej. Ważne, że wiemy, że coś się stało tutaj. Pytanie, co jeszcze możemy sprawdzić... Ile nam zostało czasu? - Maks mówił z sensem, co mi się podobało. Rzeczywiście teraz powinniśmy skupić się na przeszukiwaniach, a dopiero potem zająć się układaniem tego w całość, bo dwie godziny to było naprawdę niedużo czasu.- Och! - jęknął nagle Yama, który złapał się za rękę. Zobaczyłam zbierającą się kropelkę krwi.- Co się stało?- Zahaczyłem o coś... ostrego - powiedział i podniósł coś, co na pierwszy rzut oka nie przypominało mi niczego - Cóż to jest?- Wygląda jak kawałek odłamanego plastiku - powiedział Maks po chwili przyglądania się.- Myślicie, że to może być coś istotnego? - zapytał Yama wsadzając palec do buzi.- Tylko co? Wygląda jak fragment jakiegoś urządzenia. Może tego użyto do ogłuszenia? To by pasowało do reszty scenariusza, że tutaj zaczęła się cała sprawa.- Myślę, że to musi pochodzić z łazienki. Może wiadro albo jakaś szczotka?- Rozejrzymy się później. Teraz musimy sprawdzić jeszcze jedno miejsce - przerwałam ich dialog.- Kuchnię? - zapytał Maks.- Dokładnie. Może pójdźcie po Audrey, jej obecność może być przydatna. Yama ruszył po kucharkę, która po chwili dołączyła do naszej grupy. Alan również do nas dołączył tuż po zdaniu raportu Jacobowi. Opowiedzieliśmy mu w skrócie, czego się dowiedzieliśmy.- Wiecie, kto to mógł zrobić? - zapytała jak przeszliśmy na klatkę schodową.- Póki co ciężko powiedzieć, mamy dwudziestu jeden podejrzanych, a faktów jest od cholery - odpowiedziałam - Ale mamy poszlaki i jak zaczniemy je składać w całość to na pewno się dowiemy. Chyba, że masz nam coś do powiedzenia.- Nie, nie - odpowiedziała szybko - Po prostu jest mi smutno. Nie sądziłam, że ktoś naprawdę będzie w stanie zabić i to Dismasa... Denerwował swoim gadaniem i był chamski, ale spodziewałam się, że to właśnie on spróbuje kogoś kropnąć. Chyba, że to była samoobrona i rzeczywiście kogoś zaatakował, a ta osoba po prostu go zabiła broniąc siebie...To, co powiedziała podsunęło mi ciekawą myśl. Uśmiechnęłam się delikatnie.- Tak czy siak musimy rozpatrywać osoby, które dużo przebywały w pralni. Ten zestaw podejrzanych, których przesłuchuje Jacob jest idealny.- Sprawca musiał wiedzieć, gdzie czego szukać, masz racje - powiedział Maks.- Przecież miał na to całą noc. Jakby nie znał pomieszczenia to mógł się bez problemu rozejrzeć - zdziwiła się Audrey.- Tak, ale patrząc, o której godzinie zginął Dismas, to musiało to być chwilę po wyjściu z jadalni, więc sprawca dokładnie wiedział, co gdzie jest. Dotarliśmy na schody, gdzie przerwaliśmy dyskusje. Jak zawsze schodząc i myśląc o recepcji dotarliśmy na miejsce, czując lekkie zawroty głowy i gubiąc poczucie czasu. Gdy wyszliśmy na klatce schodowej to zerknęliśmy na zegarek.- Zostało czterdzieści pięć minut - zauważył Alan.- Niedużo czasu. Musimy się sprężać.Ruszyliśmy do kuchni. W środku przeszliśmy przez gablotę i sprawdziliśmy szafki, o których z rana mówiła Kucharka.- Czyli mówisz, że był tu alkohol? - zapytał Maks.- Tak. Wina, wódki, whisky i inne trunki, które pasują do niektórych dań. Jak wczoraj wieczorem wychodziłam to kuchnia była w doskonałym porządku, więc jestem pewna, że musiał tutaj być.- Pytanie dlaczego przyszedł tutaj, a nie wrócił do baru w sali zabaw - zastanowił się Yama.- I jak trafił z kuchni do pralni. Może się tam z kimś umówił? - Alan stał wyprostowany obok, pilnując żeby przypadkiem nie usiąść i złamać zakazu.- Albo po prostu był pijany i przez przypadek się tam dostał. Może ktoś tam szedł? - wszystkie opcje wydawały się prawdopodobne, ale ciężko było którąś dopasować w chaosie informacji.- Czy to ważne jak się tam dostał? Liczy się to, że ktoś go tam sprzątnął - powiedziała Audrey.- Wszystko jest ważne - odpowiedział Maks.- No i patrząc na godzinę zgonu trzeba brać pod uwagę osoby, które mogły być w pralni około północy - dodałam.- Dobra, ale co teraz? Mamy jeszcze ponad pół godziny. Możemy coś jeszcze sprawdzić? - Yama, jak zawsze, gdy się zastanawiał, włożył ręce do kieszeni i odszedł kawałek na bok.- Może sprawdzimy salę zabaw? Ktoś mógł dosypać tam czegoś Dismasowi do drinka - zaproponował Alan.- Wątpię. Alice robiła wspólne drinki, które każdy brał losowo z tacy. Chyba tylko ty mógłbyś mieć takiego pecha żeby z parunastu kieliszków wziąć ten naszprycowany - odpowiedział Maks.- No to może spróbujemy dostać się do jego pokoju? - zapytał Yama - Może znajdziemy coś ciekawego.- Warto spróbować, w sumie inne opcje się nam wyczerpały, chyba, że dowiemy się czegoś nowego w pralni - powiedział Maks.- Jezu, jakie to wszystko jest porąbane. Bawimy się w jakichś cholernych detektywów, ktoś nie żyje, chyba chodzę tylko dzięki adrenalinie - wykrzyknął Yama, gdy opuszczaliśmy jadalnię.- To pokazuje jak silny jest instynkt przetrwania u człowieka - Maks poprawił fedorę.- Tylko skąd w nas głęboko zakorzenione umiejętności detektywistyczne? - zastanowił się Yama.- To raczej po prostu ciekawość. Wiemy jak szukać, bo lubimy wiedzieć - Pisarz rzucał coraz to głębszymi tekstami, co bardzo mi się podobało. Wydawał się być naprawdę interesującym człowiekiem.- To może ja wrócę do reszty? - zaproponowała Audrey.- Okej, przekaż im to, czego się dowiedzieliśmy i poproś Jacoba o to, żeby przygotował wszystko, co potrzebne. Musimy dać czadu - zdałam sobie sprawę, że moje słowa były zbyt radosne jak na sytuacje, więc odpowiednio dostosowałam głos pod koniec.- Dobra - rzuciła i ruszyła na klatkę schodową w lewym skrzydle hotelu. My w tym czasie stanęliśmy przy recepcji, gdzie czekał Lokaj. Musieliśmy jakoś dostać się do pokoju Bandyty, a nikomu nie przeszło nawet przez myśl, żeby grzebać trupowi po kieszeniach.- Mogę Państwu pomóc? - zapytał uprzejmym tonem.- Chcielibyśmy przeszukać pokój ofiary, dla dobra i uczciwości procesu - powiedziałam.- Z jednej strony nie powinniście móc tam wejść - zaczął - ale z drugiej strony macie prawo dostępu do takich dowodów. Dobrze, otworzę dla was drzwi, ale pamiętajcie, że nie zostało wam za dużo czasu.- Dzięki - rzuciłam. Zeszliśmy na dół do sypialni i poszukaliśmy pokoju Bandyty. Zgodnie ze słowami Lokaja drzwi były otwarte. Weszliśmy do środka. Pomieszczenie było takiej samej wielkości jak reszta. Skromnie wystrojone, ale z paroma dodatkowymi meblami, takimi jak kolekcja płaszczy i bandan stojących na wieszaku, worek, który nosił ślady treningu, a także ławeczka i zestaw ciężarków. Łóżko stało na podwyższeniu, zupełnie jak u mnie i wydawało się być prostej konstrukcji, z paroma kocami oraz poduszkami. Na szafce obok łóżka stało zdjęcie kobiety. Podeszłam do niego, akurat, gdy przyglądał mu się Alan.- Jest podpisane?- Nie - odpowiedział - Ale coś czuję, że to jest... była jego ukochana.- Opowiadał ci coś o niej?- Raz jak zostaliśmy w jadalni to Yama go zapytał o pewną rzecz i powiedział, coś w tym stylu – Alan wyglądał na trochę zmieszanego.- Wątpię żeby to miało jakiś związek ze sprawą, chociaż... - zamyśliłam się – Jestem ciekawa, czemu ma to zdjęcie. Nie słyszałam, żeby ktokolwiek inny dostał jakąś rzecz związaną z rodziną czy bliskimi.- Nie wiem, pomyślałem po prostu, że to może być ważne.- Bierzemy wszystko, co się da – stwierdziłam. Sprawdziliśmy pozostałą część pokoju, ale nie znaleźliśmy niczego ciekawego. Na zegarku pozostało jeszcze piętnaście minut.- Dobra wróćmy do pralni i zobaczymy, co mamy. Zaczyna mi się trochę udzielać stres – przyznał Maks.- Mi też – po Yamie było to rzeczywiście widać.Zamknęliśmy pokój Dismasa i ruszyliśmy z powrotem do pralni. Zanim tam doszliśmy, do tajemniczego procesu zostało już pięć minut. Bardziej zdziwiło mnie to, że usłyszeliśmy zamęt i krzyki. Podbiegliśmy, zostawiając Maksa kawałek z tyłu i wpadliśmy przez blaszane drzwi na korytarz, na którym zobaczyliśmy Alice przypartą do ściany i stojącego obok Mycrofta oraz Wendy, a także prawie całą grupę.- Ona go zabiła – krzyknął ktoś z tłumu.- Jesteś zajebistym detektywem, skoro stwierdziłeś to bez procesu – zakpił Jacob, który stał przy Alice.- Przecież to nic nie znaczy! – krzyknęła Przyjaciółka, która o dziwo wyglądała na naprawdę przerażoną.- To trochę dziwne, że jedno z narzędzi zbrodni znaleźliśmy u ciebie – stwierdziła Lily, która nie stała już przy Alice.- Co tu się dzieje? – zapytałam stając obok Detektywa.- Pamiętacie ten kawałek plastiku, który znaleźliście na korytarzu? To rzeczywiście była część narzędzia, którym prawdopodobnie ogłuszono Dismasa. Suszarka do włosów, tak konkretnie – wytłumaczył – Znaleźliśmy jej pozostałą część w koszu na pranie Alice.- Kiepsko to schowała – rzuciła Wendy.- Serio? – zapytał Maks – Nie słyszeliście o czymś takim jak wrabianie? Jak przełożę tą suszarkę do twojego kosza to ty staniesz się podejrzana?- Posłuchajcie kolegi Maksa i skupmy się lepiej na tym, żeby wszystko ułożyć w całość. Chyba już wiem kto to zrobił, więc jedyne o co proszę to odbijanie ze mną piłeczki i nie przeszkadzanie. Zobaczymy, co dokładnie musimy udowodnić i z pewnością to zrobimy. Sprawa wydaje się być banalnie prosta – Jacob uśmiechnął się – Więc zrobimy co trzeba i możemy sobie wrócić do życia, gdzie zastanowimy się jak nie dopuścić do takiej sytuacji. Póki, co proszę się nie oskarżać i wszystko będzie dobrze.- Cieszy mnie twój optymizm – powiedziała Elizabeth.- Sprawdziliśmy wszystko? – zapytał Aaron.- Chyba tak, przynajmniej nic innego nie przychodzi mi do głowy – powiedziałam. W głowie zastanawiała mnie kwestia suszarki. Czy była tam od wczoraj, czy sprawca podrzucił ją Przyjaciółce dzisiaj, podczas zamętu?- To czas ruszyć do windy – powiedział Jacob – Chodźmy.- Chwila, chwila! – zatrzymała grupę Agatha – A co z... Dismasem? Ma tutaj tak zostać?- Przecież nie przytargacie sztywniaka po schodach, co? – zapytał Rewolwerow.- Zero wyczucia – westchnęła Sandra.- Człowieku, ktoś zginął. Czy ty nie masz serca? – oburzyła się Audrey.- Karma wraca – dodał Yama – A przynajmniej tak by powiedziała moja rodzina. Wyszliśmy przez drzwi na klatkę schodową i skręciliśmy od razu na schody, w celu dojścia do recpecji i wind, tam gdzie mieliśmy się spotkać. Zanim pierwsza osoba zdążyła wejść na pierwszy stopień usłyszeliśmy komunikat. Zatrzymaliśmy się zdezorientowani.- Czas na śledztwo minął. Proszę wszystkich żyjących gości o zebranie się przy recepcji, skąd wyruszymy na salę procesową – rozbrzmiał głos Lokaja.Nikt tego nie skomentował. Widać jednak było, że niektórzy trzymają się naprawdę kiepsko. W grupie panowała bardzo słaba atmosfera. Wszyscy byli zatopieni w myślach i odpływali gdzieś daleko, co idealnie pokazywały ich twarze. Ja jednak się nie martwiłam emocjami. Skupiłam się na informacjach i byłam gotowa pomóc tym, którzy sprawią, że przetrwamy ten proces. Jacob, Maks, Alan czy Elizabeth. Osoby, które dadzą z siebie wszystko, żeby znaleźć sprawcę. Ja też planowałam pokazać w stu procentach, na co mnie stać. Miałam to we krwi. Przy recepcji czekał już na nas Lokaj. Stał wyprostowany i elegancki jak zawsze. Patrzył na nas uważnym spojrzeniem, ale nikt nie miał siły na wzrokowe pojedynki. Mało kto miał podniesioną głowę.- Jesteście gotowi drodzy państwo? – zapytał.- Co się z nim stanie? – zapytała Audrey.- Ma pani na myśli ciało Dismasa Hardina? Za chwilę je przeniosę w odpowiednie miejsce i zabezpieczę.- Odpowiednie miejsce? – zapytała zaciekawiona Julia.- Nie muszą się państwo tym przejmować – uciął temat – Macie jeszcze jakieś pytania? Poza nadchodzącym procesem, bo wszystkiego o tej części waszego pobytu dowiecie się na miejscu.- Czy poznamy twoich pracodawców? – zapytał Maks.- Tak. Czekają już na sali procesowej – powiedział z uśmiechem. Przeszedł mnie dreszcz. Nie powiem żebym się bała, ale wiadomość mogła wystraszyć. Lily, która stała obok mnie cała drżała. Nadchodziła jedna wielka niewiadoma. Zaraz dostaniemy się na salę procesową, na której będziemy musieli udowodnić, że jedno z nas zabiło Dismasa Hardina. Nie wiedziałam jak się czuć, a najbardziej bolało mnie to, że nie wiedziałam, kto dokładnie to zrobił. Było parę osób, na które chciałam uważać bardziej, ale niczego nie byłam w stu procentach pewna. Śledztwo było dla nas mimo wszystko czymś nowym, a stawką były nasze życia. Jeżeli nie odgadniemy tożsamości sprawcy to wszyscy zginiemy, a jedynym sposobem na zatrzymanie tego jest wskazanie kogoś, kto stoi tuż obok mnie. Ktoś z dwudziestu ludzi musiał to zrobić. Westchnęłam. Wiedziałam, że nie dam się złamać stresowi.- To wszystko? Doskonale, zapraszam do windy. Nie wszyscy ruszyli od razu. Stres było czuć w powietrzu. Blade twarze, drżące kończyny i milczenie, nawet tych, którzy zawsze mieli dużo do powiedzenia. Lokaj wezwał windę i wyciągnął kartę. Przesunął nią przez jedną ze szczelin w panelu i uaktywnił kolejny przycisk, podpisano, jako „Sala Procesowa". Zaczęliśmy wsiadać do środka, jedno po drugim. Co nas czeka, zapytałam się w głowie. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Byłam ciekawa, co będzie w tej tajemniczej sali procesowej. Drzwi się zamknęły, a krata zasunęła. Dwadzieścia jeden gości oraz Lokaj zaczęli jechać w kierunku nowego pomieszczenia. Muszę dać z siebie wszystko, pomyślałam, a winda się zatrzymała. Drzwi powoli się otworzyły, a my wyszliśmy w nieznane.
CZYTASZ
Peccatorum
Misteri / Thriller22 osób zostaje uprowadzonych i staje przed wielkim wyzwaniem - zabójczą grą. Trafiają do Hotelu Peccatorum, w którym zostają uwięzieni - a na wyjście jest tylko jeden sposób. Należy zabić inną osobę tak, żeby reszta żywych uczestników nie była w st...