- Już przemyślałam ten wybór
- I kogo wybrałaś?
- Ciebie
Nie wierzyłam w to co powiedziałam... Stałam przed Robertem totalnie zamurowana moimi słowami. Z osłupienia wyrwał mnie fakt że poczułam jak mnie całuje. Po chwili usłyszałam jak mówi:
- Wierzyłem że tak wybierzesz.
- Twoja wiara chyba była bardzo mocna skoro tak się stało.
Po paru minutach ciszy Robert odwrucił się w stronę drzwi ale zanim wyszedł spytałam:
- Mogę wyjść na chwilę z pracy? Muszę coś bardzo pilnie załatwić.
- Jasne, idź. - odpowiedział i poszedł.
Wziełam do ręki torebkę i białą kartkę wyjętą z bukietu od Adama po czym szybko poszłam na parking. W moim sercu jak i głowie panowała wojna. Myśli tak szalały. Nie miałam pojęcia czemu. Czemu to powiedziałam do Roberta.
W drodzę wziełam do ręki tę karteczkę i przeczytałam ją sobie jeszcze raz. Przed oczami miałam obraz jak ratował moją rękę przed wykrwawiemiem i jak bardzo się martwił. Poczułam że łza spływa mi po policzku a po niej kolejna. Szybko jednak je wytarłam, bo nie mogłam się rozkleić.
Wysiadłam z samochodu i szybko zauważyłam Adama wysiadającego ze swojego samochodu na parkignu przed budynkiem firmy jego ojca. Podeszłam do niego i zobaczyłam jego zdziwioną minę. Wiedziałam że się mnie nie spodziewał.
- Z kąd wiedziałaś że tu będę?
- Znalazłam twoją wizytówkę z nazwą firmy i potem sprawdziałam w internecie gdzie to jest.
- Niezła z ciebie agentka.
- Muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć
- Ale tak na ulicy? Wejdźmy do środka.
Poszłam za nim do wielkiego, bardzo przeszklonego budynku. Od razu wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na przedostatnie piętro. Po chwili weszliśmy do jego gabinetu. Wystrój był podobny do tego który był w mojej firmie. Stałam przy drzwiach do mementu w którym usłyszałam:
- Płakałaś?
- Nie?
- Widzę to po twoich oczach. Jest w nich smutek i zdezorientowanie.
- Wybrałam szefa
- Co?
Nagle nastała cisza. On patrzył na mnie jakby nie dowierzał. Albo nie chciał uwierzyć.
- Adam...
- Nie, Rose ja rozumiem to
Teraz ja widziałam w jego oczach ból. Czułam łzy w oczach patrząc na niego. Nie mogłam się powstrzymać i podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Wiedziałam że wybierając któryś z nich będzie cierpiał, będzie zawiedziony.
Szybko odsunęłam się od niego i wyszłam z gabinetu. Pośpiesznie zjechałam windą i wyszłam z budynku powstrzymując łzy. Z każdą chwilą powstrzymywanie popłakania się było coraz trudniejsze.
Wsiadłam do auta i zaczełam jechać w stronę mojego mieszkania. Wiedziałam że powinnam wrócić teraz jeszcze do pracy ale ani trochę nie byłam w stanie. Wziełam do ręki telefon i zadzwoniłam do Lindy.
- Halo - usłyszałam w słuchawce.
- Możesz wpaść do mnie?. Muszę się wygadać.
- Jasne, przyjadę jak najszybciej jak skończę robotę.
- Dzięki, do zobaczenia - odparłam i nacisnełam przycisk do rozłączenia się.
Godzinę później do usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. Jak się spodziewałam to była Linda która odrazu powiedziała:
- Opowiadaj, wszytsko.
- Dokonałam wynoru między Robertem a Adamem.
- O kurde, i kto został tym szczęściarzem?
- Robert...
Lindę na początku zamurowało ale kiedy odzyskała zdolność mówinia zaczeła wypytywać:
- Czemu on?
- Przyszedł do mnie dziś i zaczął opowiadać że od razu mu się spodobałam ale on nie wiedział kompletnie jak zagadać i przypomniałam se że ja też ta miałam.
- I co dalej?
- No i nagle z nikąd palnęłam że wybrałam już.
- A tak naprawdę nie zdecydowałaś się?
- Nie miałam nawet kiedy pomyśleć, zastanowić się, co chwilę się coś działo.
- Czyli los tak chciał, chciał żebyś tak powiedziała
Nie pomyślałam o tym w ten sposób. Że to może nie był przypadek że to powiedziałam. Może w głębi serca tak czuję że tak miało być. Nic nie dzieje się przez przypadek. Tylko tym razem to był dziwny i niespodziewany wybór losu.
- I co teraz zamierzasz zrobić z Robertem? Będziecie razem?
CZYTASZ
O dwóch facetów za dużo
RomanceRose pracuje jako asystentka prezesa w wielkiej firmie. A poza pracą nie ma czasu na miłość. Lecz kiedy któregoś dnia prezes odchodzi z pracy a na jego miejsce przychodzi przystojny facet, jej życie się zmienia. Na domiar złego nowemu prezesowi spod...