Rozdział 35

222 9 4
                                    

- Już przemyślałam ten wybór

- I kogo wybrałaś?

- Ciebie

Nie wierzyłam w to co powiedziałam... Stałam przed Robertem totalnie zamurowana moimi słowami. Z osłupienia wyrwał mnie fakt że poczułam jak mnie całuje. Po chwili usłyszałam jak mówi:

- Wierzyłem że tak wybierzesz.

- Twoja wiara chyba była bardzo mocna skoro tak się stało.

Po paru minutach ciszy Robert odwrucił się w stronę drzwi ale zanim wyszedł spytałam:

- Mogę wyjść na chwilę z pracy? Muszę coś bardzo pilnie załatwić.

- Jasne, idź. - odpowiedział i poszedł.

Wziełam do ręki torebkę i białą kartkę wyjętą z bukietu od Adama po czym szybko poszłam na parking. W moim sercu jak i głowie panowała wojna. Myśli tak szalały. Nie miałam pojęcia czemu. Czemu to powiedziałam do Roberta.

W drodzę wziełam do ręki tę karteczkę i przeczytałam ją sobie jeszcze raz. Przed oczami miałam obraz jak ratował moją rękę przed wykrwawiemiem i jak bardzo się martwił. Poczułam że łza spływa mi po policzku a po niej kolejna. Szybko jednak je wytarłam, bo nie mogłam się rozkleić.

Wysiadłam z samochodu i szybko zauważyłam Adama wysiadającego ze swojego samochodu na parkignu przed budynkiem firmy jego ojca. Podeszłam do niego i zobaczyłam jego zdziwioną minę. Wiedziałam że się mnie nie spodziewał.

- Z kąd wiedziałaś że tu będę?

- Znalazłam twoją wizytówkę z nazwą firmy i potem sprawdziałam w internecie gdzie to jest.

- Niezła z ciebie agentka.

- Muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć

- Ale tak na ulicy? Wejdźmy do środka.

Poszłam za nim do wielkiego, bardzo przeszklonego budynku. Od razu wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na przedostatnie piętro. Po chwili weszliśmy do jego gabinetu. Wystrój był podobny do tego który był w mojej firmie. Stałam przy drzwiach do mementu w którym usłyszałam:

- Płakałaś?

- Nie?

- Widzę to po twoich oczach. Jest w nich smutek i zdezorientowanie.

- Wybrałam szefa

- Co?

Nagle nastała cisza. On patrzył na mnie jakby nie dowierzał. Albo nie chciał uwierzyć.

- Adam...

- Nie, Rose ja rozumiem to

Teraz ja widziałam w jego oczach ból. Czułam łzy w oczach patrząc na niego. Nie mogłam się powstrzymać i podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Wiedziałam że wybierając któryś z nich będzie cierpiał, będzie zawiedziony.

Szybko odsunęłam się od niego i wyszłam z gabinetu. Pośpiesznie zjechałam windą i wyszłam z budynku powstrzymując łzy. Z każdą chwilą powstrzymywanie popłakania się było coraz trudniejsze.

Wsiadłam do auta i zaczełam jechać w stronę mojego mieszkania. Wiedziałam że powinnam wrócić teraz jeszcze do pracy ale ani trochę nie byłam w stanie. Wziełam do ręki telefon i zadzwoniłam do Lindy.

- Halo - usłyszałam w słuchawce.

- Możesz wpaść do mnie?. Muszę się wygadać.

- Jasne, przyjadę jak najszybciej jak skończę robotę.

- Dzięki, do zobaczenia - odparłam i nacisnełam przycisk do rozłączenia się.

Godzinę później do usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. Jak się spodziewałam to była Linda która odrazu powiedziała:

- Opowiadaj, wszytsko.

- Dokonałam wynoru między Robertem a Adamem.

- O kurde, i kto został tym szczęściarzem?

- Robert...

Lindę na początku zamurowało ale kiedy odzyskała zdolność mówinia zaczeła wypytywać:

- Czemu on?

- Przyszedł do mnie dziś i zaczął opowiadać że od razu mu się spodobałam ale on nie wiedział kompletnie jak zagadać i przypomniałam se że ja też ta miałam.

- I co dalej?

- No i nagle z nikąd palnęłam że wybrałam już.

- A tak naprawdę nie zdecydowałaś się?

- Nie miałam nawet kiedy pomyśleć, zastanowić się, co chwilę się coś działo.

- Czyli los tak chciał, chciał żebyś tak powiedziała

Nie pomyślałam o tym w ten sposób. Że to może nie był przypadek że to powiedziałam. Może w głębi serca tak czuję że tak miało być. Nic nie dzieje się przez przypadek. Tylko tym razem to był dziwny i niespodziewany wybór losu.

- I co teraz zamierzasz zrobić z Robertem? Będziecie razem?


O dwóch facetów za dużoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz